niedziela, 7 lipca 2013

Opowiadanie eM. cz.V

Jejciu... Płaczę, mam łzy w oczach <3 Kocham Cię <3 Jesteś NIESAMOWITA <3 To jest piękne *.* Już nie mogę doczekac się kolejnego <3 Mam tylko nadzieję, że po finale napiszesz coś jeszcze <3 Miłego czytania tego arcydzieła *.*

Domcia


Zanim przejdziecie do czytania mam dla Was dwie wiadomości. Tradycyjnie jedną dobrą, drugą złą:) Zaczynając od złej: następna część ukaże się najwcześniej za tydzień ponieważ do przyszłego piątku muszę maksymalnie skupić się na nauce (co czytając Wasze zachwycające komentarze powodujące ciągły napływ weny jest niezmiernie trudne! :). A ponieważ następna część (najprawdopodobniej!) będzie długim i emocjonalnym finałem, więc chciałabym nad nią mocno popracować. Aby jednak wynagrodzić Wam długi czas oczekiwania (i tu pojawia się ta dobra wiadomość:) poniższa część opowiadania jest prawie dwukrotnie dłuższa niż zwykle. Całość wydarzeń w tej części jest mocno związana z końcówką części IV, więc warto przypomnieć sobie choćby jej ostatni akapit.

Jeszcze raz serdecznie dziękuję za wszystkie komentarze i uwagi.
 A teraz po nieco przydługim wstępie zapraszam do czytania! :)
eM.

_________________________________________________

Zrobił to celowo. Widział, że spuściła głowę i go nie widzi. Chwycił jej wątłą dłoń zanim przestraszona zdążyła ją cofnąć. Jej zimna i gładka skóra przypominała w dotyku marmur. Kiedy przysunął się bliżej podniosła wreszcie głowę i spojrzała na niego. Jej oczy nie drgnęły ani o milimetr, gdy zbliżył do niej swoją twarz. Jej dłoń zamknięta szczelnie w jego dłoni była wyczuwalnie cieplejsza. Nie mógł uwierzyć w to co się dzieje. To o czym śnił jeszcze dzisiaj rano naprawdę stawało się rzeczywistością. Czuł na sobie każdy jej oddech. Bał się cokolwiek powiedzieć, aby wszystkiego nie zepsuć. Mógł tak trwać całą wieczność... Nagle ona delikatnie się poruszyła i poczuł jej dłoń na lewym policzku. Jej dotyk nie był już marmurowy lecz miękki i czuły. Poczuł, że może posunąć się o krok dalej. Patrząc w jej oczy przechylił delikatnie głowę, drugą ręką objął jej talię i pokonał dzielące ich usta milimetry.
Zdążył zaledwie musnąć jej wargi kiedy panującą ciszę rozerwał dźwięk telefonu. Mimowolnie ich twarze oderwały się od siebie i równocześnie spojrzeli na telefon Marka leżący obok na stole. Agata wytężyła wzrok... i poczuła jakby ktoś uderzył ją w twarz. Na wyświetlaczu raz po razie żarzyło się imię, które spowodowało, że krew zastygła jej w żyłach. "Maria dzwoni". Szybkim ruchem odsunęła się od niego i nie patrząc mu w twarz powiedziała:
-Odbierz, odbierz. - starała się, aby jej głos zabrzmiał jak najbardziej normalnie - Na pewno się zastanawia gdzie jesteś o tak późnej porze.
- Agata, ja naprawdę nie.... - próbował się tłumaczyć Marek
- Wiem, wiem. Nie ma sprawy. - przerwała mu w pół słowa, czując jak każdym słowem głos więźnie jej w gardle
Dębski wziął do ręki telefon, przeszedł do swojego gabinetu i odebrał połączenie. Zdążył tylko powiedzieć, że jeszcze pracuje i wróci niebawem, gdy usłyszał trzask zamykanych drzwi. Skończył rozmowę, wrócił do konferencyjnego, ale jej już nie było. Usiadł przy stole i ukrył twarz w dłoniach. "To jest jakaś paranoja. To się musi skończyć. Kobieta, której pragnę i którą wreszcie udało mi się zamknąć w ramionach widzi jak dzwoni do mnie kobieta, z którą mieszkam. To nie może tak dalej wyglądać. Po prostu nie." Czuł się jak skończony idiota. Nie dość, że od dłuższego czasu oszukiwał Marię to teraz jeszcze wyszedł przed Agatą na podłego, grającego na dwa fronty dupka. "To wszystko zaszło za daleko." - pomyślał. Poczuł się zagubiony niczym małe dziecko. Przez chwilę nie wiedział jak powinien się zachować. Targany emocjami chciał biec za tą, której dotyk jeszcze przed chwilą czuł na swojej twarzy. Wiedział jednak, że nie będzie chciała teraz z nim rozmawiać. A on nie powinien się jej pokazywać dopóki nie uporządkuje swoich spraw. Dopóki nie porozmawia z Marią.
Już wiedział co powinien zrobić. Zdecydowanym ruchem wstał, wziął do ręki naznaczone ich wspólnym dotykiem akta, zgasił światła i zaczął zbierać się do wyjścia.

****

Agata niemal zbiegała po schodach. Była wściekła na niego. Przede wszystkim była jednak wściekła na siebie. Nie mogła pogodzić się z tym jak Dębski na nią działa. Nie wiedziała co z nią robi, ale stanowczo przestawało jej się to podobać. Od kilku dni nie poznawała siebie. Agata Przybysz zamyślona? Milcząca, melancholijna i nie potrafiąca wydobyć z siebie żadnego słowa? Agata Przybysz tkwiąca bez ruchu i wpatrująca się w oczy zadufanego wiecznie mecenasa Dębskiego? "I jeszcze do tego wszystkiego ta przeklęta Maria" - pomyślała z nieukrywaną zawiścią. Nie mogła uwierzyć, że dała się w to wplątać. "To ma być jakiś chory test? Rywalizacja? Chce sobie porównać, która z nas jest lepsza?" - myślała otwierając drzwi do samochodu - "W co on ze mną do jasnej cholery gra?" . Ze  złością rzuciła torbę na siedzenie, rozsypując po samochodzie połowę jej zawartości. Przeklęła w duchu i znalazła na podłodze kluczyki. "Byle jak najszybciej stąd odjechać" - pomyślała. Przekręciła kluczyk w stacyjce. Zamiast zwykłego szumu silnika zobaczyła żarzącą się na desce rozdzielczej czerwoną lampkę. Padł akumulator.
- Cholera jasna! Jeszcze tego brakowało! - powiedziała
Spróbowała zapalić jeszcze raz. Bezskutecznie. Czuła, że łzy napływają jej do oczu. Wysiadła z samochodu i wzięła głęboki oddech, aby się uspokoić. Na twarzy poczuła delikatny powiew wiatru. Noc była nadzwyczaj ciepła jak na połowę marca. Zdjęła marynarkę, zmieniła obcasy na wygodne tenisówki i zdecydowała że pójdzie pieszo. "Może to mnie uspokoi" - pomyślała. Pozbierała resztę rozsypanych po samochodzie rzeczy, zamknęła drzwi i zaczęła się oddalać. Zdążyła przejść kilkanaście metrów gdy usłyszała za sobą krzyk:
- Agata, co jest?
Odwróciła się. Stał pod kamienicą, wskazując pytającym wzrokiem na jej samochód. "Świetnie. No po prostu fantastycznie. Jeszcze tylko Ciebie tu brakowało" - powiedziała na tyle cicho, aby jej nie usłyszał. Zbierając resztki sił, które w niej pozostały cofnęła się w jego kierunku. Stanęła w dostatecznie dużej odległości, tak, aby nie dostrzegł jej lekko zaczerwienionych oczu.
- Nic, po prostu padł mi samochód więc postanowiłam się przejść - powiedziała siląc się na spokój
- Przejść się w środku nocy na drugi koniec miasta? - nie mógł powstrzymać się od ironicznego tonu - Nie mogłaś po prostu poczekać na mnie 5 minut aż skończę rozmawiać, żebym Cię podwiózł?
"Wolałabym Cię dzisiaj już nie oglądać" - miała na końcu języka. Była na niego tak wściekła, że obawiała się, że zaraz wybuchnie. Nie chciała robić scen na środku ulicy. To w końcu przecież jej wina, że pozwoliła się mu w to wszystko wciągnąć. Że dała mu się tak bardzo zbliżyć. Nie wiedziała co mu odpowiedzieć. Spuściła więc wzrok z jego twarzy i znacząco wzruszyła ramionami.
- Aha - rzekł lekko zdezorientowany Dębski. - Może jednak dasz się podwieźć?
"Nie spieszy Ci się do Marii?" - pomyślała zgryźliwie w duchu.
- Jeśli ma to sprawić, że poczujesz się lepiej to proszę bardzo - odparła sarkastycznie, czując, że inaczej po prostu się go nie pozbędzie

Gdy tylko wsiedli do jego samochodu i dzieląca ich odległość znów stopniała, atmosfera zrobiła się dosyć niezręczna. Przez całą drogę żadne z nich nie odważyło powiedzieć się ani słowa. Mimo to powietrze wydawało się być tak gęste i przesycone emocjami, że aż trudno było im oddychać. Każdy najmniejszy ruch wydawał się elektryzować powietrze i przestrzeń pomiędzy nimi. Odkąd ruszyli spod kancelarii, Agata trzymała odwróconą głowę bacznie obserwując przez prawą szybę widok pustych warszawskich chodników. Modliła się w duchu, aby na nią nie spojrzał. Aby tylko nie miała pretekstu, żeby dopuścić do głosu rozbijającej się wewnątrz jej ciała złości. Miała tylko nadzieję, że Dębski dokładnie pamięta drogę i nie będą zmuszeni do sztucznej rozmowy na temat uliczek, w które należy skręcić. On jednak pamiętał. Jechał szybko i zdecydowanie pokonując kolejne przecznice, tak jak robił to tysiące razy swoich w myślach. Całą drogę bał się, że na pożegnanie usłyszy coś, czego nie będzie w stanie znieść. Coś, co przekreśli całą niewiarygodną relację, która powstała między nimi. Gdy zatrzymał się pod jej kamienicą poczuł, że nie mogą rozstać się tak bez słowa. Nie po tym co wydarzyło się przed chwilą w kancelarii. Agata jakby czytając w jego myślach pospiesznie odpięła pasy i nie czekając aż Marek wyłączy silnik, wysiadła z samochodu.
- No to cześć - rzuciła przez ramię nie patrząc na niego i zatrzasnęła drzwi.
  Wysiadł z samochodu i dogonił ją tuż przed wejściem do kamienicy.
- Agata posłuchaj.... - zaczął
- Nie Marku, to Ty posłuchaj - powiedziała czując, że krew znowu zaczyna wrzeć jej w żyłach - Nie wiem o co Ci chodzi i właściwie nie chcę wiedzieć. Nie wiem dlaczego udało Ci się mnie przekonać, że powinnam Ci znowu zaufać, ale wiem, że to był błąd. Jesteś związany z inną kobietą, a ja nie zamierzam z nią w żaden sposób rywalizować. Jeśli oczekujesz ode mnie rozgrzeszenia, które zagłuszy Twoje wyrzuty sumienia to po prostu zapomnij, że cokolwiek się wydarzyło!
- Agata, ale my... - próbował przerwać jej monolog
- Nie! Po prostu nie chcę tego słuchać! Nie ma i nigdy nie było żadnych NAS! I im szybciej przyjmiesz to do wiadomości tym lepiej, bo przypominam Ci, że pracujemy w jednej kancelarii i jesteśmy zmuszeni żyć koło siebie. KOŁO SIEBIE Marek. Odwiozłeś mnie, dziękuję Ci bardzo, a teraz po prostu wracaj do domu i daj mi święty spokój! - krzyknęła łamiącym się głosem, odwróciła się na pięcie i odeszła.
Osłupiały Dębski stał na środku opustoszałej ulicy. Jej krzyk odbijał się echem w jego uszach, kiedy odprowadzał ją wzrokiem.
- Ja tylko chciałem.... po prostu przepraszam. - wyznał cicho, choć wiedział, że i tak go nie słyszy.

****

Jechał znacznie szybciej niż powinien. W samochodzie wciąż unosił się mroczy zapach jej złości. Kiedy wysiadł pod swoją kamienicą zegar wskazywał parę minut po 23. "Obiecałem, że będę niedługo, tymczasem minęła ponad godzina" - pomyślał zażenowany. Ze zmęczenia dwukrotnie źle wpisał kod do wejściowych drzwi. Gdy wreszcie stanął u stóp schodów, popatrzył w górę i ciężko westchnął. Wiedział, że to co zamierza zrobić nie będzie przyjemne dla żadnej ze stron. Wiedział też, że to jedyne słuszne w tej sytuacji rozwiązanie. Nie może jej dalej oszukiwać. A przede wszystkim nie może oszukiwać sam siebie. Powoli pokonywał stopień po stopniu jakby odwlekając moment, który miał za chwilę nastąpić. Kiedy znalazł się pod drzwiami własnego mieszka jeszcze raz na chwilę się zatrzymał. Przypomniał sobie dzisiejsze wydarzenia: cudowny poranny sen, ten dziwny moment rano w kancelarii kiedy patrzyli na siebie bez słowa, jej nieświadomy uśmiech, kiedy skradł jej kilka spojrzeń na wieczornym spotkaniu. Przed oczami widział ich splatające się dłonie i czuł ciepło na swoim policzku w miejscu gdzie go dotknęła. W końcu przypomniał sobie wzruszenie jej ramion kiedy twierdziła, że nie chciała go prosić o pomoc, atmosferę panującą podczas podróży jego samochodem i wykrzyczane mu w twarz na pożegnanie zarzuty. Wszystko to było rzeczywistością, choć jeszcze parę dni temu wydawało mu się to tak odległe i całkowicie nierealne. Zdecydowanym ruchem przekręcił klucz w zamku, pchnął drzwi i wszedł do przedpokoju. Nie zdejmując marynarki, butów ani nawet torby z ramienia skierował się w stronę kuchni, gdzie paliło się światło. Maria czekała na niego przy stole. Między palcami obracała mały świstek papieru w dziwnym żółtym kolorze. Dopiero po kilku sekundach uświadomił sobie, że jest to ta sama karteczka, którą zostawił na swoje usprawiedliwienie dzisiaj rano. Spojrzał na nią i po raz kolejny tego dnia ogarnął go straszliwy wstyd. Ku jego zdziwieniu na jej twarzy oprócz wszechobecnego smutku dostrzegł cień lekkiego zmieszania.
- Musimy porozmawiać - powiedział cicho
- Tak, wiem. Ale najpierw musisz się o czymś dowiedzieć - odparła

****

Zegar wybił pierwszą w nocy. Siedział niemal po ciemku w pustym mieszkaniu. Przygaszone światło sączyło się jedynie od strony sypialni, gdzie jeszcze godzinę temu pakowała się Maria. Nie chciał tam wchodzić. Widok na wpół pustych szaf działał na niego przytłaczająco. Znów został sam. Wiedział, że to była jego świadoma decyzja. Mimo wszystko nienawidził jednak tego stanu. Siedział na kanapie wpatrując się w stojącą przed nim butelkę, znalezioną w głębi kuchennej szafki. W myślach bezustannie powtarzał usłyszane przed chwilą słowa - "Ona tu była... Była tutaj tamtej nocy... ".
Ten dzień był stanowczo za długi. Zmęczenie w połączeniu z alkoholem powoli odbierało mu zmysły. Z każdym kieliszkiem czuł, że traci kontrolę. Balansował na nietrzeźwej granicy świadomości i snu. Nie pamiętał jak to się stało, że na pół przytomny dotoczył się do kuchni, gdzie z kieszeni marynarki wyciągnął telefon. Litery jak na złość dwoiły się w jego oczach, kiedy z trudem włączył listę ostatnio wybieranych połączeń. Odnalazł interesujący go numer i zawahał się przez tylko chwilę. "Przyznaj się Dębski. Zrobiłeś to dla niej. Skończyłeś to dla niej." - pomyślał - "Tak. Ale teraz wiem, że to nie było bezcelowe. Może jest jeszcze jakaś szansa... Przecież ona tu wtedy była...".
- Twoje zdrowie Agata. - przechylił kolejny kieliszek i wcisnął przycisk połączenia.
Na drugim końcu miasta raz po razie dzwonił telefon, ukryty pod siedzeniem kierowcy starej, czerwonej hondy zaparkowanej pod wielką białą kamienicą. Po kilku minutach zaległa cisza i Warszawa pogrążyła się w głębokim śnie.

eM.

13 komentarzy:

  1. "Piętnastoletnia dziewczyna, jak zawsze sprawdziła swojego ulubionego bloga. Nie zawiodła się - na samej górze litery układały się w napis 'Opowiadanie eM. cz. 5'. Z zadowoleniem włączyła swoją ulubioną piosenkę 'Viva Forever' i przystąpiła do czytania. Z zachwyceniem coraz bardziej wciągała się w lekturę i marzyła tylko o jednym: żeby jeszcze się nie kończyła. Wciąż po głowie chodziły jej pytania typu: 'Jak ona to robi? Czy zdaje sobie sprawę, jaki ma talent?'. Po chwili wahania zdecydowała się napisać komentarz. Tylko jak wyrazić pod jak wielkim jest wrażeniem? Czy napisać, że w połączeniu z piosenką, jej opo przyprawiło ją o płacz?
    W końcu napisała słowa, które jako jedyne wydawały się jej odpowiednie:
    Jesteś boska eM!!!!!!!!!"

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niby komentarz, a brzmi jak początek całkiem fajnego opowiadania :D

      Dziękuję bardzo za miłe słowa i pozdrawiam! :)
      eM.

      Usuń
  2. To jest tak genialne, tak wspaniałe, tak magiczne, tak przemyślane, tak prawdziwe, tak świetne, tak boskie, tak niesamowite, że aż trudno to wyrazić słowami ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. CUDO, CUDO, CUDO I JESZCZE RAZ CUDO. POPŁAKAŁAM SIĘ JAK BÓBR. JESTEŚ GENIALNA!!!!! ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Genialne. Piękne. Cudne. Wstyd umieszczać tutaj moje opowiadanie. Czekam z NIECIERPLIWOŚCIĄ na finał.

    Angie

    OdpowiedzUsuń
  5. Ponieważ ten blog przegląda sporo osób w różnym przedziale wiekowym, nie wypada mi przeklinać oczywiście w dobrym tego słowa znaczeniu, na język ciśnie mi sie tyle wulgarnych słów określających to cudowne opowiadanie, że aż wstyd mi nawet o tym mówić, wkońcu dziewczyną nie wypada przeklinać, ale to jest coś niesamowitego, sama osobiście włączam bloggera w telefonie, nie po to by sprawdzić czy spodobało się komuś moje opowiadanie, tylko żeby sprawdzić czy Domi wrzuciła jakieś świerzynki właśnie od Ciebie.. naprawdę to całe opowiadanie powinno być wysłane do jakiegoś wydawnictwa, żeby stworzli nową gwiazdę pióra, która napiszę książki które dorównają a nawet przebiją zagraniczne powieści N. Sparksa J.K Rowling, S.Mayer czy Chmielewskiej. Twoje opowiadania wciągają, nie można oderwać wzroku, jak wydasz swoją książke pojadę nawet na koniec Polski po twoj autograf. Każde dzieło napisane z twojej ręki, będzie moim ulubionym. JESTEŚ NIESAMOWITA, INSPIRUJESZ WSZYSTKICH NA TYM BLOGU.

    <3

    Paula

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aż wstyd byłoby nie odpowiedzieć na tak piękny komentarz! :) Mogę Ci obiecać, że jeżeli pojawi się jakaś książka moje autorstwa (choć przyznam, że jest to dla mnie lekko szokująca wizja :PP ) to osobiście wyślę Ci egzemplarz z autografem ;)

      Pozdrawiam serdecznie,
      eM.

      Usuń
    2. A ja to co ? Ja też chcę <3

      Domcia

      Usuń
    3. Spoko, Tobie też wyślę :PP
      eM.

      Usuń
  6. Opowiadanie na jakie czekałam ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Jak to pięknie mówi mój brat - rozp*******łaś system xD W odróżnieniu od Pauli nie mam takiego instynktu samozachowawczego i musiałam zakląć ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z trudem się powstrzymywałam, ale u nas inaczej sie to mówi : rozje**łaś system <3 Musiałam nie wytrzymałam już :D

      Paula

      Usuń
  8. Jesteś boska , ale przecież ty już o tym wiesz <3 Twoje opowiadania sa dla mnie oderwaniem od rzeczywistości , sa takie prawdziwe ,dojrzałe , przepełnione talentem i wyobraźnią wspaniałej autorki jaką jestes ty eM ;* nic dodać nic ująć .. Kocham i czekam więcej. <33

    OdpowiedzUsuń