Domcia
Info 1: Miał być długi
finał, ale musiałam podzielić go na dwie części.
Drugą część doślę jeszcze dzisiaj, bo nie sposób trzymać Was
w napięciu po tym co za chwilę przeczytacie.
Drugą część doślę jeszcze dzisiaj, bo nie sposób trzymać Was
w napięciu po tym co za chwilę przeczytacie.
Info 2: Za zgorszenie
osób poniżej 18. roku życia nie biorę odpowiedzialności ;)
eM.
__________________________________________________________________
"Mężczyzna rozgrzewa się jak żarówka:
trzask prask i już jest rozżarzony do czerwoności.
Kolejne trzask prask lub pstryk, jak kto woli,
i w sekundę jest sopel lodu.
Płeć niewieścia zaś,
rozgrzewa się jak ruszt, rozumiemy się?
Powolutku, pomalutku, na wolnym ogniu.
Ale gdy się już rozgrzeje,
nie ma siły, która by to zatrzymała"
(C. R. Zafón)
****
Stała nadsłuchując, jak dźwięk
dzwonka odbija się echem wewnątrz mieszkania. Każde uderzenie jej serca zdawało
się zagłuszać wszystkie dochodzące do jej głowy odgłosy. Stała tak nieruchomo
wpatrując się w klamkę i modląc się w duchu, aby ktoś z drugiej strony wreszcie
ją nacisnął. Nic się nie jednak nie działo. Żarówka oświetlająca klatkę
schodową zamrugała i po chwili zgasła pogrążając korytarz z całkowitym mroku.
Po kilku sekundach uniosła w ciemności drżącą dłoń i ponownie nacisnęła
dzwonek. Odpowiedziała jej wroga cisza. Czekała tak jeszcze kilka minut czując
jak mur, który niedawno pokonała znów zaczyna obrastać jej bijące serce. Po
chwili odwróciła się i nie zwracając uwagi na płynące jej z oczu łzy, wybiegła
z budynku.
****
Marek Dębski zatrzymał się pod
starą, zniszczoną kamienicą. Wysiadł z samochodu i rozglądnął się dookoła.
Ulice powoli pustoszały, choć w powietrzu słychać było jeszcze wieczorny szmer
życia Warszawy. Gdy zamykał za sobą drzwi kamienicy, z oddali dobiegł go odgłos
przejeżdżającego tramwaju. Nie wiedział skąd w jego głowie nagle zrodziła się
myśl, że się spóźnił. Wiedziony przeczuciem przyspieszył kroku i zaczął się
wpinać na górę. Kiedy dotarł pod drzwi oznaczone numerem 5 jego tętno było
zdecydowanie za wysokie. Wziął kilka głębokich oddechów i zdecydowanym ruchem
zadzwonił do drzwi. Wciąż walcząc ze zbyt szybkim oddechem próbował sobie
przypomnieć słowa, które od kilku dni pieczołowicie układał w swojej głowie.
Kiedy naciskał ponownie dzwonek nie potrafił już myśleć o niczym innym. O nikim
innym poza nią. Nie pamiętał co planował jej powiedzieć. Jedyne czego teraz
chciał to zobaczyć ją i móc bez słowa wziąć ją w ramiona. Po chwili dotarło do
niego, że nie ma jej w mieszkaniu. Wyciągnął z kieszeni telefon i wybrał jej
numer. "Odbierz, Agata... odbierz
proszę" - błagał w myślach. Za drzwiami, przy których stał usłyszał
znajomy dźwięk telefonu. "Nie
wierzę.... no po prostu nie wierzę..." - próbował się opanować. "Dlaczego nie wzięłaś tego cholernego
telefonu?" - powiedział głośno uderzając ze złością pięścią w ścianę.
Wiedział, że to jego wina. Że zdecydował się za późno. Nie potrafił powiedzieć
dlaczego tak długo siedział w swoim mieszkaniu, po tym jak ochłonął po
dzisiejszej rozprawie. Nie wiedział dlaczego nie zareagował wcześniej patrząc
na jej przesiąkniętą bólem i poczuciem winy twarz. Na wspomnienie jej
przepełnionych łzami oczu kiedy wychodzili z Sądu poczuł jakby największa część
jego serca boleśnie się odrywała się od pozostałych. Oparł swoje dłonie na
gładkiej tafli drzwi, zamknął oczy i spuścił głowę. "Nie mogę teraz odejść" - postanowił - "Poczekam tu nawet do jutra jeśli
będzie trzeba". Ogłuszony własnymi emocjami i nieustępliwie
przyspieszonym oddechem nie usłyszał jak zbliżający się od pewnego czasu stukot
obcasów zamarł kilka metrów za nim.
****
Usłyszała jego głos gdy była
piętro niżej. Krzyknął coś o telefonie. Zamarła w bezruchu myśląc, że się
przesłyszała. Po chwili usłyszała dziwny dźwięk, jakby ktoś uderzył ręką w
ścianę. "To niemożliwe... po prostu
niemożliwe..." - przemknęło jej przez głowę. Podniosła zziębniętą dłoń
i otarła swoje zapuchnięte oczy. Najciszej jak tylko potrafiła pokonała
ostatnią kondygnację schodów i stanęła na swoim piętrze. Jej oczom ukazał się
widok, za który jeszcze kilka minut temu oddała by bardzo wiele. Dębski stał w
jej drzwiach tyłem do niej z opuszczoną głową. W czarnym płaszczu i potarganych
włosach wyglądał inaczej niż zwykle. Zawsze nienaganny i poukładany, czasami
zbyt pewny siebie i arogancki. Teraz kiedy tak stał desperacko dobijając się do
jej drzwi zobaczyła w nim zagubionego mężczyznę, który rozpaczliwie pragnie
czyjejś obecności. "Mojej
obecności" - pomyślała.
Zapominając, że drży z zimna oddychała niemal bezgłośnie, aby nie zdradzić
swojej obecności. Z każdą następną sekundą jego rozpaczliwy widok powodował, że
pragnęła przerwać to oczekiwanie. Czując, że dłużej nie potrafi milczeć, wzięła
głęboki oddech i otworzyła usta.
- Marek... - najciszej jak tylko potrafiła poruszyła powietrze
Najpierw nieznacznie drgnął,
jakby nie usłyszał. Po chwili odwrócił się powoli w jej stronę. Na jego twarzy
jak w kalejdoskopie mieniły się wszystkie emocje, które tylko potrafiła sobie
wyobrazić. Radość przepełniona jednocześnie smutkiem, nostalgią i rozpaczą.
Strach zmieszany z euforią i niepewność przeplatająca się z płonącym wzrokiem
pożądania. Sama nie wiedziała kiedy z jej oczu zaczęły płynąć łzy. Niemal
natychmiast poczuła na twarzy sztywny materiał jego koszuli. Objął ją mocno i
schował w swoich ramionach, dokładnie tak jak pragnął to zrobić już od dawna.
- No już... już spokojnie - powiedział miękkim głosem
Nie wiedział ile czasu stali tak
objęci przed jej drzwiami. Nie miało to żadnego znaczenia. Dla niej mógłby stać
tu przez resztę życia. Czuł na swojej piersi jak początkowo targana
rozpaczliwym płaczem stopniowo zaczyna się uspokajać. Trzymał ją pewnie i
nieustępliwie dopóki sama nie odważyła się podnieść głowy.
- Przepraszam... - powiedziała łamiącym się głosem - nie powinnam się tak rozklejać.
Wyciągnął dłoń i delikatnie otarł
jej mieniące się od łez policzki. Pomyślał, że nawet stojąc na środku korytarza
z zapuchniętymi oczami i potwornie rozmazanym makijażem wygląda wręcz
zjawiskowo.
- Daj spokój - odezwał się cicho - wszyscy mieliśmy dzisiaj ciężki dzień.
Podniosła wzrok i starała się
uśmiechnąć. Na jej twarzy pojawił się tylko ból wspomnienia.
- Dzięki, już mi trochę lepiej... Może wejdziemy co? - spytała
zdejmując z ramienia torbę w poszukiwaniu kluczy.
"Wierz mi Agata, o niczym innym nie marzę" - przemknęło
mu w myślach.
- Chętnie - odparł z uśmiechem słysząc brzęczenie kluczy
przekręcanych w zamku.
****
Weszła do pokoju niosąc dwie
kryształowe szklanki. Dębski siedział na podłodze oparty plecami o kanapę i
wpatrywał się tępo w okno. Kiedy podeszła bliżej obrócił się w jej kierunku.
Bez słowa podała mu drinka, a sama usiadła na parapecie. Przechyliła szklankę i
wypiła duszkiem całą jej zawartość. Zaskoczony Dębski spojrzał na trzymany w
ręku bursztynowy płyn i przypomniał sobie swoje poranne postanowienie. Na jego
twarzy pojawił się błądzący cień drwiny, kiedy pomyślał jaki był naiwny łudząc
się, że mogą wygrać tą sprawę. Spojrzał na Agatę, która z zamkniętymi oczami
siedziała na oknie. "Tak bardzo
chciałbym móc teraz odczytać jej myśli" - pomyślał.
- Mogę Ci zadać pytanie? - ciszę niespodziewanie przeszył jej
kruchy głos.
Spojrzał na nią zaskoczony i
odłożył swoją nietkniętą szklankę na stół.
- Jasne - odparł nie wiedząc czego się spodziewać
Wzięła głęboki oddech i
postanowiła dowiedzieć się wreszcie tego co od dłuższego czasu zaprzątało jej
myśli. "Teraz albo nigdy" -
pomyślała.
- Dlaczego nigdy nie wypomniałeś mi tego, że przyznałam Ci rację? -
wydusiła z siebie jednym tchem - Dlaczego
nie udowadniasz mi na każdym kroku, że się wtedy myliłam?
Nie odważyła się na niego
spojrzeć. W oczach znowu zaszkliły jej się łzy.
- Proszę powiedz mi tylko Marek, dlaczego? - powtórzyła cicho
Osłupiały Dębski podniósł się z
podłogi i podszedł do niej. Przyklęknął na piętach na wysokości jej ramion. Był
na tyle blisko, że czuła ciepło bijące od jego ciała.
- Agata popatrz na mnie - powiedział
Nie mogła. Nie potrafiła.
- Agata popatrz na mnie - jego głos był bardziej stanowczy i
nieustępliwy.
Na swojej szczęce poczuła
delikatny dotyk jego dłoni. Nie miała wyjścia. Obróciła twarz i spotkała jego
brązowe, zaszyte mgłą oczy. Wzdłuż kręgosłupa przeszył ją znajomy paraliżujący
dreszcz.
- Dlaczego? - zapytała bezgłośnie
- Posłuchaj mnie uważnie - powiedział cicho patrząc prosto w jej
oczy - Nie wiedziałem. Po prostu nie
wiedziałem, że wtedy przyszłaś. Powiedziała mi o tym dopiero wczoraj. Gdybym
tylko wiedział...
Przerwał, aby wziąć oddech. Zauważył
jak na wspomnienie Marii przez jej twarz przemknął niemal niezauważalny grymas
bólu.
- ... gdybym wiedział wcześniej, nie potrafiłbym tego wszystkiego tak
długo ciągnąć. Nie potrafił bym milczeć. I przede wszystkim nie pozwoliłbym Ci
wczoraj tak odejść.
Patrzyła na jego oczy, które z
każdym kolejnym zdaniem stawały się coraz bardziej kryształowe. Każde
wypowiadane przez niego słowo powodowało, że ciężki mur otaczający jej duszę
powoli się rozpadał. Cegła po cegle. Szczelina po szczelinie.
- Wierzysz mi? - zapytał cicho
Nie zastanawiała się ani chwili.
Nie była jednak w stanie nic powiedzieć. Kiwnęła w milczeniu głową, czując jak
tym jednym nikłym ruchem uwalnia wszystkie chwile zwątpienia, które wniosły do
jej życia niewytłumaczalny cień i mrok. Z podświadomości wypłynęły wszystkie
dręczące jej umysł obrazy. Zobaczyła siebie stojącą wtedy z nadzieją przed jego
drzwiami. Widziała drwiący uśmiech Pani Prokurator, który mówił tylko jedno - Przegrałaś Agata. Przed oczami przemknął
jej wczorajszy wieczór kiedy rozplątywał gorący uścisk ich dłoni, aby odebrać
od niej telefon. Przez końcówki swoich palców poczuła spływające z jej ciała
resztki gniewu. To wszystko nie miało już teraz znaczenia. Po tylu dniach i
godzinach spędzonych na walce z samą sobą poczuła wreszcie, że jest wolna. Że
nie ma wątpliwości. Że wie wszystko.
Z szalonego biegu myśli wyrwał ją
jego aksamitny głos.
- Szczerość za szczerość? - zapytał niepewnie
- Tak chyba będzie sprawiedliwie - odparła próbując się uśmiechnąć.
Jego twarz była śmiertelnie
poważna. W powietrzu unosiła się wyczuwalna woń strachu i niepewności. Zacisnął
zęby i pozwolił, aby spod półprzymkniętych oczu wypłynęła dręcząca go pamięć
wspomnienia.
"Nie ma i nigdy nie było żadnych nas..." - na myśl o
słowach, które wczoraj, targana złością, wykrzyczała mu w twarz mimowolnie
zadrżał. "To nie prawda" -
mówił głos w jego głowie - "Błagam
Agata powiedz, że to nie była prawda". Otworzył szeroko oczy i patrząc
na splatające się na szybie krople deszczu posłał w ciszę nurtujące go pytanie:
- Wczoraj wieczorem... - przełknął palące powietrze, zbierając się
w sobie - To co powiedziałaś wczoraj
wieczorem... że my... że my nigdy...
Nie potrafił tego głośno
powiedzieć. Tak bardzo się bał, że znów usłyszy słowa, które niczym
przekleństwo dzwoniły od wczoraj w jego uszach.
- Naprawdę tak myślisz? - dokończył czując jak przejmujący lęk
wdziera się do każdej najmniejszej komórki jego ciała
Milczenie znów spowiło
przestrzeń. Nie mógł dłużej czekać aż usłyszy ton jej głosu. Musiał na nią
spojrzeć. Przeniósł wzrok z szyby na jej małe źrenice i przeszywającym wzrokiem
domagał się odpowiedzi. W głębokiej zieleni jej oczu dostrzegł odbicie
wszystkich swoich dążeń i skrytych pragnień. "Błagam Cię Agata... zaklinam Cię... powiedz coś." -
powtarzał w myślach czując jak sekunda po sekundzie osuwa się w otchłań obłędu.
Obraz przed jego oczami stawał się coraz bardziej niewyraźny. Pod powiekami
czuł wzbierającą falę niemego odrzucenia. Pojedyncza kropla oderwała się od
pozostałych i tańcząc przez chwilę na jego rzęsach spłynęła w dół. Poczuł się
niczym głuchy i oślepiony, tkwiący na niebezpiecznej granicy omdlenia.
Z ciemności uwolnił go zimny
dotyk jej palca wodzącego za łzą spływającą po jego policzku. Niczym uzdrowiony
otworzył znów oczy i zobaczył ten sam tajemniczy uśmiech, który widział wczoraj
rano w swoim gabinecie. To samo niejasne spojrzenie, po którym skradał się cień
namiętności. Jak w zwolnionym tempie ujrzał jej zbliżającą się głowę obracającą
się w bezdźwięcznym geście przeczenia. Poczuł jak potężny ciężar zajmujący od
wczoraj jego serce zaczyna pospiesznie opadać, tłocząc się echem po jego ciele.
- Dzięku... - zdążył wyszeptać kiedy poczuł jak mokrym od jego łez
palcem zamyka mu usta.
- Raz w życiu się zamknij Dębski - powiedziała z tak uwielbianą
przez niego nutą drwiny w głosie.
Gdy zaskoczony zamknął usta,
zdjęła powoli palec z jego warg i zbliżyła do niego swoją twarz. Swoim nosem
leciutko przesunęła po jego kościach policzkowych. Jej mrugające rzęsy
delikatnie drażniły każdy nerw skóry jego twarzy. Niecierpliwie odwracał swoją
głowę starając się po omacku trafić na jej usta. Ona niczym wiedziona jakąś
dziwną mocą potrafiła przewidzieć każdy jego ruch. Za każdym razem gdy
rozchylał usta kładła na nich swój palec, jakby celowo przedłużając jego
katusze. W głębi duszy wiedziała jednak, że nie powstrzyma tego co nieuchronnie
miało się wydarzyć.
Czując, że zaczyna przegrywać tą
tajemniczą walkę zmysłów pozwoliła mu w końcu znaleźć drogę do swoich ust. Gdy
tylko pokonał wyznaczoną granicę poczuła jak żarliwie zaczyna wlewać w nią morze
targających nim emocje. Nie pozostała mu dłużna. Każdym ruchem, każdym
pocałunkiem chciała mu powiedzieć jak bardzo tego dzisiaj potrzebuje. Jak
bardzo nie chce być sama. Jak bardzo pragnie, aby był tą kroplą, z którą będzie
mogła bezpiecznie spadać w każdą przepaść. Nie wiedziała już czy to jej usta
całują jego twarz czy to jego wargi łapczywie zatracają się w niej bez końca.
Po chwili poczuła, że zaczyna
kierować się w stronę jej szyi. Odchyliła głowę pozwalając, aby jego gorące
pocałunki pokryły każdy milimetr jej skóry. Ciężko oddychając podążał w stronę
jej karku i coraz niżej w stronę ramion. Gdy napotkał jedwabny materiał jej
bluzki nie zastanawiał się ani chwili. Zsunął go delikatnie odsłaniając jej
szczupłe ramię na którym pozostało tylko śnieżnobiałe ramiączko. Poczuł, że
wstrzymała oddech i zamarła bez ruchu. Wiedział, że nie może posunąć się dalej
jeśli mu nie pozwoli. Podniósł głowę wzdłuż linii jej żuchwy i zatrzymał się na
wysokości jej ucha.
- Powiedz tylko jedno słowo, a wyjdę - powiedział ochryple
przenosząc twarz naprzeciw jej twarzy.
Patrzył na nią dysząc ciężko.
Nigdy nie widziała jeszcze tak płonącego z pożądania wzroku. Wzroku, który nie
dotykając jej rozrywał jednocześnie na milion kawałków. Nie pamiętała, aby
kiedykolwiek w życiu doświadczyła czegoś podobnego. Ogień w jego oczach wzmagał
się z każdą sekundą. Przez myśl przemknęło jej, że to na co zamierza się
zgodzić to czyste szaleństwo. Wiedziała też, że decyzję podjęła już godzinę
temu, stojąc pod jego drzwiami.
- Nie... zostań... - szepnęła
Słysząc te słowa poczuł jak przez
jego ciało przedziera się męska żądza zwycięstwa. Przez kilka sekund patrzył
jeszcze w głębię jej oczu po czym mocno przyciągnął ją do siebie. Czując jak
zaczynają mu mrowieć kolana, powoli zaczął się podnosić z podłogi trzymając ją
mocno w talii i ciągnąc ze sobą ku górze. Stali tak przez chwilę ciasno
złączeni, słysząc jak w ciszy przeplata się wzajemne bicie ich serc. Ich usta
znów rozpoczęły żarliwy taniec namiętności. Po chwili jego wargi odnalazły
przerwaną drogę po jej szyi. Lewą ręką obejmował ją ciągle mocno w talii. Prawą
dłoń wślizgnął delikatnie pod granatowy materiał jej bluzki błądząc po zimnej
skórze jej pleców. Czując jego dotyk
przesuwający się wzdłuż kręgosłupa oderwała się od niego i nieznacznie odsunęła
od okna. Patrząc w narastający w jego oczach ogień podniosła obie ręce do góry
i posłała mu znaczące spojrzenie. Niemal natychmiast znalazł się przy niej. W
dłoniach poczuł jedwabny materiał, który jednym sprawnym ruchem przeciągnął
przez jej wyciągnięte ręce. Patrzył z zachwytem na jej wpół nagie ciało nie
wierząc, że to wszystko dzieje się naprawdę. Obawiając się, że to sen, który w
każdej chwili może się skończyć przyparł ją gwałtownie plecami do ściany.
Niemal z namaszczeniem składał ustami gorące znamiona na jej ramionach, na jej
dekolcie, podążając coraz szybciej i niżej w kierunku śnieżnobiałej koronki. Po
każdym pocałunku czuł jak jej długie palce sprawnie rozpinają jego koszulę.
Niema gra namiętności pogrążała ich coraz bardziej. Kolejne tchnienie ust,
kolejny guzik. Następny żarliwy odcisk na jej szyi, następny rozpięty guzik. Po
chwili zdarł z siebie osłaniający go błękit i pozwolił jej rękom wędrować po
swoim torsie. Przez każdy por swojej skóry chłonął jej aksamitny dotyk. Jej
usta całowały jego zamknięte powieki i każdy centymetr jego twarzy. Odurzający
zapach jej włosów przenikał do wnętrza jego umysłu. Kiedy jej dłonie zaczęły zbliżać się do jego
karku jego krew zaczęła krążyć coraz szybciej i szybciej...
Widziała jak cały drży. Każdy
najmniejszy włos na jego ciele zdawał się odbierać jej pieszczotę. Błądząc
dalej po jego karku czuła na swoim brzuchu jak jego ciałem targają potężne
wstrząsy. Wiedziała już gdzie jest jego słaby punkt. Klucząc w tym miejscu
widziała przetaczającą się przez jego twarz falę rozkoszy. Nie był w stanie nic
zrobić. Poddał się jej całkowicie.
- Agata proszę... - błagał niczym o litość
Jego zmysły zbliżały się do kresu
wytrzymałości. Czując, że musi przejąć inicjatywę uniósł z łatwością jej wątłe
ciało wzdłuż ściany. Jej nogi oplotły go w biodrach. Jej ręce kurczowo chwyciły
się jego szyi. Oderwał ją od ściany i wirując wokół własnej osi przeniósł na
łóżko. Pod plecami poczuła chłodną pościel, gdy jego palce zaczęły walczyć z
zamkiem jej jeansów. Po chwili Dębski podniósł głowę i z zachwytem spojrzał na
swoje dzieło. Przesunął gorącą dłonią, wzdłuż linii całego jej ciała,
poczynając od rozpalonej twarzy i długiej szyi, przez drobne piersi, wyczuwalne
pod palcami żebra, kończąc na wewnętrznej stronie jej ud, łydek i kruchych
stóp.
- Teraz jesteś już cała moja - powiedział cicho patrząc w
uniesieniu na jej nagą sylwetkę.
Była doskonała. Bardziej idealna
niż potrafił to sobie wyobrazić. Jego szybki oddech odbijał się od aksamitu
leżącego przed nim jej ciała. Nie czuła wstydu. W głowie nie miała żadnych
myśli. Jedyne czego chciała to, aby znów jej dotknął, aby dalej całował jej
usta, aby pozwolił jej zatonąć w bezmiarze swoich brązowych oczu. Podniosła się
na łokciach i przyciągnęła go do siebie czując narastający słodki ciężar. Kiedy
w oddali rozbrzmiał zegar wybijając północ, plątanina ich ciał wciąż poruszała
się w niesłyszalnie wyznaczanym rytmie.
cdn...
eM.
Aaaa błagam szybko o cedeka <3!!!!
OdpowiedzUsuńTo jest tak niesamowite,że brak mi słów...Poprostu się rozpłynełam;)Cudo!Zgadzam się z Domcią w całej rozściagłości;)Aż się boje co będzie w tej drugiej części;)
OdpowiedzUsuńCudne<3 Brak mi słow , jestes genialna !!!
OdpowiedzUsuńTo jest wspaniałe, cudowne wręcz. No kiedy w końcu będzie druga część??? Już nie mogę się doczekać :)
OdpowiedzUsuńZarąbiste, świetne, cudowne, super, extra, nie wiem jak mam to jeszcze opisać :D <3 <3 <3 :******
OdpowiedzUsuńBoże po raz chyba pierwszy brakuje mi słów. Nawet sobie nie wyobrażasz jaki masz talent. To po prostu... roz**bałaś system jak to Domcia ujęła. Błagam ja chcę dzisiaj kolejną część<3<3<3<3<3:****:-): -)<3:-*
OdpowiedzUsuńMam taką gorąco prośbę: czy możecie dodać kolejną część tego finału przed północą? Bo o północy wyłącza mi internet w telefonie i będę mogła przeczytać je dopiero rano jak konto doladuje, a jak nie przeczytam tego przed snem to nie będę mogła spać! Bardzo, ale to bardzo ładnie proszę :)
OdpowiedzUsuńWłaśnie wysłałam drugą część finału także czekamy na działanie Domci :)
OdpowiedzUsuńeM.
Domcia dodawaj proszę już!
OdpowiedzUsuńBędzie dziś kolejna część???:-)<3
OdpowiedzUsuńSzczęka mi opadła i nie chce wstać ;) Ale po co ja to piszę, i tak wszyscy wiedzą, że jesteś cudowna....
OdpowiedzUsuń