środa, 17 lipca 2013

Opowiadanie eM. cz.VII FINAŁ !!! cz.I

O KUR*A ! ROZ**BAŁAŚ SYSTEM <3 Nie powinnam klnąc, ale się nie da... Mam łzy w oczach i do tego co chwila rzucam jakieś przekleństwa... I jeszcze zawał...Ja naprawdę nie wytrzymam do cedeka <3 Jak już Ci napisałam, to jest najlepsze opowiadanie na blogu <3 Boże... ile emocji *.* Powiedzenie miłego czytania to za mało xD Zatraccie się w tym cudzie <3

Domcia


Info 1: Miał być długi finał, ale musiałam podzielić go na dwie części.
           Drugą część doślę jeszcze dzisiaj, bo nie sposób trzymać Was
           w napięciu po tym co za chwilę przeczytacie.



Info 2: Za zgorszenie osób poniżej 18. roku życia nie biorę odpowiedzialności ;)



eM.

__________________________________________________________________



"Mężczyzna rozgrzewa się jak żarówka:
trzask prask i już jest rozżarzony do czerwoności.
Kolejne trzask prask lub pstryk, jak kto woli,
i w sekundę jest sopel lodu.
Płeć niewieścia zaś,
rozgrzewa się jak ruszt, rozumiemy się?
Powolutku, pomalutku, na wolnym ogniu.
Ale gdy się już rozgrzeje,
nie ma siły, która by to zatrzymała"
                                             
                                                          (C. R. Zafón)

****

Stała nadsłuchując, jak dźwięk dzwonka odbija się echem wewnątrz mieszkania. Każde uderzenie jej serca zdawało się zagłuszać wszystkie dochodzące do jej głowy odgłosy. Stała tak nieruchomo wpatrując się w klamkę i modląc się w duchu, aby ktoś z drugiej strony wreszcie ją nacisnął. Nic się nie jednak nie działo. Żarówka oświetlająca klatkę schodową zamrugała i po chwili zgasła pogrążając korytarz z całkowitym mroku. Po kilku sekundach uniosła w ciemności drżącą dłoń i ponownie nacisnęła dzwonek. Odpowiedziała jej wroga cisza. Czekała tak jeszcze kilka minut czując jak mur, który niedawno pokonała znów zaczyna obrastać jej bijące serce. Po chwili odwróciła się i nie zwracając uwagi na płynące jej z oczu łzy, wybiegła z budynku.

****

Marek Dębski zatrzymał się pod starą, zniszczoną kamienicą. Wysiadł z samochodu i rozglądnął się dookoła. Ulice powoli pustoszały, choć w powietrzu słychać było jeszcze wieczorny szmer życia Warszawy. Gdy zamykał za sobą drzwi kamienicy, z oddali dobiegł go odgłos przejeżdżającego tramwaju. Nie wiedział skąd w jego głowie nagle zrodziła się myśl, że się spóźnił. Wiedziony przeczuciem przyspieszył kroku i zaczął się wpinać na górę. Kiedy dotarł pod drzwi oznaczone numerem 5 jego tętno było zdecydowanie za wysokie. Wziął kilka głębokich oddechów i zdecydowanym ruchem zadzwonił do drzwi. Wciąż walcząc ze zbyt szybkim oddechem próbował sobie przypomnieć słowa, które od kilku dni pieczołowicie układał w swojej głowie. Kiedy naciskał ponownie dzwonek nie potrafił już myśleć o niczym innym. O nikim innym poza nią. Nie pamiętał co planował jej powiedzieć. Jedyne czego teraz chciał to zobaczyć ją i móc bez słowa wziąć ją w ramiona. Po chwili dotarło do niego, że nie ma jej w mieszkaniu. Wyciągnął z kieszeni telefon i wybrał jej numer. "Odbierz, Agata... odbierz proszę" - błagał w myślach. Za drzwiami, przy których stał usłyszał znajomy dźwięk telefonu. "Nie wierzę.... no po prostu nie wierzę..." - próbował się opanować. "Dlaczego nie wzięłaś tego cholernego telefonu?" - powiedział głośno uderzając ze złością pięścią w ścianę. Wiedział, że to jego wina. Że zdecydował się za późno. Nie potrafił powiedzieć dlaczego tak długo siedział w swoim mieszkaniu, po tym jak ochłonął po dzisiejszej rozprawie. Nie wiedział dlaczego nie zareagował wcześniej patrząc na jej przesiąkniętą bólem i poczuciem winy twarz. Na wspomnienie jej przepełnionych łzami oczu kiedy wychodzili z Sądu poczuł jakby największa część jego serca boleśnie się odrywała się od pozostałych. Oparł swoje dłonie na gładkiej tafli drzwi, zamknął oczy i spuścił głowę. "Nie mogę teraz odejść" - postanowił - "Poczekam tu nawet do jutra jeśli będzie trzeba". Ogłuszony własnymi emocjami i nieustępliwie przyspieszonym oddechem nie usłyszał jak zbliżający się od pewnego czasu stukot obcasów zamarł kilka metrów za nim.

****

Usłyszała jego głos gdy była piętro niżej. Krzyknął coś o telefonie. Zamarła w bezruchu myśląc, że się przesłyszała. Po chwili usłyszała dziwny dźwięk, jakby ktoś uderzył ręką w ścianę. "To niemożliwe... po prostu niemożliwe..." - przemknęło jej przez głowę. Podniosła zziębniętą dłoń i otarła swoje zapuchnięte oczy. Najciszej jak tylko potrafiła pokonała ostatnią kondygnację schodów i stanęła na swoim piętrze. Jej oczom ukazał się widok, za który jeszcze kilka minut temu oddała by bardzo wiele. Dębski stał w jej drzwiach tyłem do niej z opuszczoną głową. W czarnym płaszczu i potarganych włosach wyglądał inaczej niż zwykle. Zawsze nienaganny i poukładany, czasami zbyt pewny siebie i arogancki. Teraz kiedy tak stał desperacko dobijając się do jej drzwi zobaczyła w nim zagubionego mężczyznę, który rozpaczliwie pragnie czyjejś obecności. "Mojej obecności" -  pomyślała. Zapominając, że drży z zimna oddychała niemal bezgłośnie, aby nie zdradzić swojej obecności. Z każdą następną sekundą jego rozpaczliwy widok powodował, że pragnęła przerwać to oczekiwanie. Czując, że dłużej nie potrafi milczeć, wzięła głęboki oddech i otworzyła usta.
- Marek... - najciszej jak tylko potrafiła poruszyła powietrze
Najpierw nieznacznie drgnął, jakby nie usłyszał. Po chwili odwrócił się powoli w jej stronę. Na jego twarzy jak w kalejdoskopie mieniły się wszystkie emocje, które tylko potrafiła sobie wyobrazić. Radość przepełniona jednocześnie smutkiem, nostalgią i rozpaczą. Strach zmieszany z euforią i niepewność przeplatająca się z płonącym wzrokiem pożądania. Sama nie wiedziała kiedy z jej oczu zaczęły płynąć łzy. Niemal natychmiast poczuła na twarzy sztywny materiał jego koszuli. Objął ją mocno i schował w swoich ramionach, dokładnie tak jak pragnął to zrobić już od dawna.
- No już... już spokojnie - powiedział miękkim głosem
Nie wiedział ile czasu stali tak objęci przed jej drzwiami. Nie miało to żadnego znaczenia. Dla niej mógłby stać tu przez resztę życia. Czuł na swojej piersi jak początkowo targana rozpaczliwym płaczem stopniowo zaczyna się uspokajać. Trzymał ją pewnie i nieustępliwie dopóki sama nie odważyła się podnieść głowy.
- Przepraszam... - powiedziała łamiącym się głosem - nie powinnam się tak rozklejać.
Wyciągnął dłoń i delikatnie otarł jej mieniące się od łez policzki. Pomyślał, że nawet stojąc na środku korytarza z zapuchniętymi oczami i potwornie rozmazanym makijażem wygląda wręcz zjawiskowo.
- Daj spokój - odezwał się cicho - wszyscy mieliśmy dzisiaj ciężki dzień.
Podniosła wzrok i starała się uśmiechnąć. Na jej twarzy pojawił się tylko ból wspomnienia.
- Dzięki, już mi trochę lepiej... Może wejdziemy co? - spytała zdejmując z ramienia torbę w poszukiwaniu kluczy.
"Wierz mi Agata, o niczym innym nie marzę" - przemknęło mu w myślach.
- Chętnie - odparł z uśmiechem słysząc brzęczenie kluczy przekręcanych w zamku.

****

Weszła do pokoju niosąc dwie kryształowe szklanki. Dębski siedział na podłodze oparty plecami o kanapę i wpatrywał się tępo w okno. Kiedy podeszła bliżej obrócił się w jej kierunku. Bez słowa podała mu drinka, a sama usiadła na parapecie. Przechyliła szklankę i wypiła duszkiem całą jej zawartość. Zaskoczony Dębski spojrzał na trzymany w ręku bursztynowy płyn i przypomniał sobie swoje poranne postanowienie. Na jego twarzy pojawił się błądzący cień drwiny, kiedy pomyślał jaki był naiwny łudząc się, że mogą wygrać tą sprawę. Spojrzał na Agatę, która z zamkniętymi oczami siedziała na oknie. "Tak bardzo chciałbym móc teraz odczytać jej myśli" - pomyślał.
- Mogę Ci zadać pytanie? - ciszę niespodziewanie przeszył jej kruchy głos.
Spojrzał na nią zaskoczony i odłożył swoją nietkniętą szklankę na stół.
- Jasne - odparł nie wiedząc czego się spodziewać
Wzięła głęboki oddech i postanowiła dowiedzieć się wreszcie tego co od dłuższego czasu zaprzątało jej myśli. "Teraz albo nigdy" - pomyślała.
- Dlaczego nigdy nie wypomniałeś mi tego, że przyznałam Ci rację? - wydusiła z siebie jednym tchem - Dlaczego nie udowadniasz mi na każdym kroku, że się wtedy myliłam?
Nie odważyła się na niego spojrzeć. W oczach znowu zaszkliły jej się łzy.
- Proszę powiedz mi tylko Marek, dlaczego? - powtórzyła cicho
Osłupiały Dębski podniósł się z podłogi i podszedł do niej. Przyklęknął na piętach na wysokości jej ramion. Był na tyle blisko, że czuła ciepło bijące od jego ciała.
- Agata popatrz na mnie - powiedział
Nie mogła. Nie potrafiła.
- Agata popatrz na mnie - jego głos był bardziej stanowczy i nieustępliwy.
Na swojej szczęce poczuła delikatny dotyk jego dłoni. Nie miała wyjścia. Obróciła twarz i spotkała jego brązowe, zaszyte mgłą oczy. Wzdłuż kręgosłupa przeszył ją znajomy paraliżujący dreszcz.
- Dlaczego? - zapytała bezgłośnie
- Posłuchaj mnie uważnie - powiedział cicho patrząc prosto w jej oczy - Nie wiedziałem. Po prostu nie wiedziałem, że wtedy przyszłaś. Powiedziała mi o tym dopiero wczoraj. Gdybym tylko wiedział...
Przerwał, aby wziąć oddech. Zauważył jak na wspomnienie Marii przez jej twarz przemknął niemal niezauważalny grymas bólu.
- ... gdybym wiedział wcześniej, nie potrafiłbym tego wszystkiego tak długo ciągnąć. Nie potrafił bym milczeć. I przede wszystkim nie pozwoliłbym Ci wczoraj tak odejść.
Patrzyła na jego oczy, które z każdym kolejnym zdaniem stawały się coraz bardziej kryształowe. Każde wypowiadane przez niego słowo powodowało, że ciężki mur otaczający jej duszę powoli się rozpadał. Cegła po cegle. Szczelina po szczelinie.
- Wierzysz mi? - zapytał cicho
Nie zastanawiała się ani chwili. Nie była jednak w stanie nic powiedzieć. Kiwnęła w milczeniu głową, czując jak tym jednym nikłym ruchem uwalnia wszystkie chwile zwątpienia, które wniosły do jej życia niewytłumaczalny cień i mrok. Z podświadomości wypłynęły wszystkie dręczące jej umysł obrazy. Zobaczyła siebie stojącą wtedy z nadzieją przed jego drzwiami. Widziała drwiący uśmiech Pani Prokurator, który mówił tylko jedno - Przegrałaś Agata. Przed oczami przemknął jej wczorajszy wieczór kiedy rozplątywał gorący uścisk ich dłoni, aby odebrać od niej telefon. Przez końcówki swoich palców poczuła spływające z jej ciała resztki gniewu. To wszystko nie miało już teraz znaczenia. Po tylu dniach i godzinach spędzonych na walce z samą sobą poczuła wreszcie, że jest wolna. Że nie ma wątpliwości. Że wie wszystko.

Z szalonego biegu myśli wyrwał ją jego aksamitny głos.
- Szczerość za szczerość? - zapytał niepewnie
- Tak chyba będzie sprawiedliwie - odparła próbując się uśmiechnąć.
Jego twarz była śmiertelnie poważna. W powietrzu unosiła się wyczuwalna woń strachu i niepewności. Zacisnął zęby i pozwolił, aby spod półprzymkniętych oczu wypłynęła dręcząca go pamięć wspomnienia.
"Nie ma i nigdy nie było żadnych nas..." - na myśl o słowach, które wczoraj, targana złością, wykrzyczała mu w twarz mimowolnie zadrżał. "To nie prawda" - mówił głos w jego głowie - "Błagam Agata powiedz, że to nie była prawda". Otworzył szeroko oczy i patrząc na splatające się na szybie krople deszczu posłał w ciszę nurtujące go pytanie:
- Wczoraj wieczorem... - przełknął palące powietrze, zbierając się w sobie - To co powiedziałaś wczoraj wieczorem... że my... że my nigdy...
Nie potrafił tego głośno powiedzieć. Tak bardzo się bał, że znów usłyszy słowa, które niczym przekleństwo dzwoniły od wczoraj w jego uszach.
- Naprawdę tak myślisz? - dokończył czując jak przejmujący lęk wdziera się do każdej najmniejszej komórki jego ciała
Milczenie znów spowiło przestrzeń. Nie mógł dłużej czekać aż usłyszy ton jej głosu. Musiał na nią spojrzeć. Przeniósł wzrok z szyby na jej małe źrenice i przeszywającym wzrokiem domagał się odpowiedzi. W głębokiej zieleni jej oczu dostrzegł odbicie wszystkich swoich dążeń i skrytych pragnień. "Błagam Cię Agata... zaklinam Cię... powiedz coś." - powtarzał w myślach czując jak sekunda po sekundzie osuwa się w otchłań obłędu. Obraz przed jego oczami stawał się coraz bardziej niewyraźny. Pod powiekami czuł wzbierającą falę niemego odrzucenia. Pojedyncza kropla oderwała się od pozostałych i tańcząc przez chwilę na jego rzęsach spłynęła w dół. Poczuł się niczym głuchy i oślepiony, tkwiący na niebezpiecznej granicy omdlenia.

Z ciemności uwolnił go zimny dotyk jej palca wodzącego za łzą spływającą po jego policzku. Niczym uzdrowiony otworzył znów oczy i zobaczył ten sam tajemniczy uśmiech, który widział wczoraj rano w swoim gabinecie. To samo niejasne spojrzenie, po którym skradał się cień namiętności. Jak w zwolnionym tempie ujrzał jej zbliżającą się głowę obracającą się w bezdźwięcznym geście przeczenia. Poczuł jak potężny ciężar zajmujący od wczoraj jego serce zaczyna pospiesznie opadać, tłocząc się echem po jego ciele.
- Dzięku... - zdążył wyszeptać kiedy poczuł jak mokrym od jego łez palcem zamyka mu usta.
- Raz w życiu się zamknij Dębski - powiedziała z tak uwielbianą przez niego nutą drwiny w głosie.
Gdy zaskoczony zamknął usta, zdjęła powoli palec z jego warg i zbliżyła do niego swoją twarz. Swoim nosem leciutko przesunęła po jego kościach policzkowych. Jej mrugające rzęsy delikatnie drażniły każdy nerw skóry jego twarzy. Niecierpliwie odwracał swoją głowę starając się po omacku trafić na jej usta. Ona niczym wiedziona jakąś dziwną mocą potrafiła przewidzieć każdy jego ruch. Za każdym razem gdy rozchylał usta kładła na nich swój palec, jakby celowo przedłużając jego katusze. W głębi duszy wiedziała jednak, że nie powstrzyma tego co nieuchronnie miało się wydarzyć.

Czując, że zaczyna przegrywać tą tajemniczą walkę zmysłów pozwoliła mu w końcu znaleźć drogę do swoich ust. Gdy tylko pokonał wyznaczoną granicę poczuła jak żarliwie zaczyna wlewać w nią morze targających nim emocje. Nie pozostała mu dłużna. Każdym ruchem, każdym pocałunkiem chciała mu powiedzieć jak bardzo tego dzisiaj potrzebuje. Jak bardzo nie chce być sama. Jak bardzo pragnie, aby był tą kroplą, z którą będzie mogła bezpiecznie spadać w każdą przepaść. Nie wiedziała już czy to jej usta całują jego twarz czy to jego wargi łapczywie zatracają się w niej bez końca.
Po chwili poczuła, że zaczyna kierować się w stronę jej szyi. Odchyliła głowę pozwalając, aby jego gorące pocałunki pokryły każdy milimetr jej skóry. Ciężko oddychając podążał w stronę jej karku i coraz niżej w stronę ramion. Gdy napotkał jedwabny materiał jej bluzki nie zastanawiał się ani chwili. Zsunął go delikatnie odsłaniając jej szczupłe ramię na którym pozostało tylko śnieżnobiałe ramiączko. Poczuł, że wstrzymała oddech i zamarła bez ruchu. Wiedział, że nie może posunąć się dalej jeśli mu nie pozwoli. Podniósł głowę wzdłuż linii jej żuchwy i zatrzymał się na wysokości jej ucha.
- Powiedz tylko jedno słowo, a wyjdę - powiedział ochryple przenosząc twarz naprzeciw jej twarzy.
Patrzył na nią dysząc ciężko. Nigdy nie widziała jeszcze tak płonącego z pożądania wzroku. Wzroku, który nie dotykając jej rozrywał jednocześnie na milion kawałków. Nie pamiętała, aby kiedykolwiek w życiu doświadczyła czegoś podobnego. Ogień w jego oczach wzmagał się z każdą sekundą. Przez myśl przemknęło jej, że to na co zamierza się zgodzić to czyste szaleństwo. Wiedziała też, że decyzję podjęła już godzinę temu, stojąc pod jego drzwiami.
- Nie... zostań... - szepnęła

Słysząc te słowa poczuł jak przez jego ciało przedziera się męska żądza zwycięstwa. Przez kilka sekund patrzył jeszcze w głębię jej oczu po czym mocno przyciągnął ją do siebie. Czując jak zaczynają mu mrowieć kolana, powoli zaczął się podnosić z podłogi trzymając ją mocno w talii i ciągnąc ze sobą ku górze. Stali tak przez chwilę ciasno złączeni, słysząc jak w ciszy przeplata się wzajemne bicie ich serc. Ich usta znów rozpoczęły żarliwy taniec namiętności. Po chwili jego wargi odnalazły przerwaną drogę po jej szyi. Lewą ręką obejmował ją ciągle mocno w talii. Prawą dłoń wślizgnął delikatnie pod granatowy materiał jej bluzki błądząc po zimnej skórze jej pleców.  Czując jego dotyk przesuwający się wzdłuż kręgosłupa oderwała się od niego i nieznacznie odsunęła od okna. Patrząc w narastający w jego oczach ogień podniosła obie ręce do góry i posłała mu znaczące spojrzenie. Niemal natychmiast znalazł się przy niej. W dłoniach poczuł jedwabny materiał, który jednym sprawnym ruchem przeciągnął przez jej wyciągnięte ręce. Patrzył z zachwytem na jej wpół nagie ciało nie wierząc, że to wszystko dzieje się naprawdę. Obawiając się, że to sen, który w każdej chwili może się skończyć przyparł ją gwałtownie plecami do ściany. Niemal z namaszczeniem składał ustami gorące znamiona na jej ramionach, na jej dekolcie, podążając coraz szybciej i niżej w kierunku śnieżnobiałej koronki. Po każdym pocałunku czuł jak jej długie palce sprawnie rozpinają jego koszulę. Niema gra namiętności pogrążała ich coraz bardziej. Kolejne tchnienie ust, kolejny guzik. Następny żarliwy odcisk na jej szyi, następny rozpięty guzik. Po chwili zdarł z siebie osłaniający go błękit i pozwolił jej rękom wędrować po swoim torsie. Przez każdy por swojej skóry chłonął jej aksamitny dotyk. Jej usta całowały jego zamknięte powieki i każdy centymetr jego twarzy. Odurzający zapach jej włosów przenikał do wnętrza jego umysłu.  Kiedy jej dłonie zaczęły zbliżać się do jego karku jego krew zaczęła krążyć coraz szybciej i szybciej...

Widziała jak cały drży. Każdy najmniejszy włos na jego ciele zdawał się odbierać jej pieszczotę. Błądząc dalej po jego karku czuła na swoim brzuchu jak jego ciałem targają potężne wstrząsy. Wiedziała już gdzie jest jego słaby punkt. Klucząc w tym miejscu widziała przetaczającą się przez jego twarz falę rozkoszy. Nie był w stanie nic zrobić. Poddał się jej całkowicie.
- Agata proszę... - błagał niczym o litość
Jego zmysły zbliżały się do kresu wytrzymałości. Czując, że musi przejąć inicjatywę uniósł z łatwością jej wątłe ciało wzdłuż ściany. Jej nogi oplotły go w biodrach. Jej ręce kurczowo chwyciły się jego szyi. Oderwał ją od ściany i wirując wokół własnej osi przeniósł na łóżko. Pod plecami poczuła chłodną pościel, gdy jego palce zaczęły walczyć z zamkiem jej jeansów. Po chwili Dębski podniósł głowę i z zachwytem spojrzał na swoje dzieło. Przesunął gorącą dłonią, wzdłuż linii całego jej ciała, poczynając od rozpalonej twarzy i długiej szyi, przez drobne piersi, wyczuwalne pod palcami żebra, kończąc na wewnętrznej stronie jej ud, łydek i kruchych stóp.
- Teraz jesteś już cała moja - powiedział cicho patrząc w uniesieniu na jej nagą sylwetkę.
Była doskonała. Bardziej idealna niż potrafił to sobie wyobrazić. Jego szybki oddech odbijał się od aksamitu leżącego przed nim jej ciała. Nie czuła wstydu. W głowie nie miała żadnych myśli. Jedyne czego chciała to, aby znów jej dotknął, aby dalej całował jej usta, aby pozwolił jej zatonąć w bezmiarze swoich brązowych oczu. Podniosła się na łokciach i przyciągnęła go do siebie czując narastający słodki ciężar. Kiedy w oddali rozbrzmiał zegar wybijając północ, plątanina ich ciał wciąż poruszała się w niesłyszalnie wyznaczanym rytmie.

cdn...
eM.

11 komentarzy:

  1. Aaaa błagam szybko o cedeka <3!!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. To jest tak niesamowite,że brak mi słów...Poprostu się rozpłynełam;)Cudo!Zgadzam się z Domcią w całej rozściagłości;)Aż się boje co będzie w tej drugiej części;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudne<3 Brak mi słow , jestes genialna !!!

    OdpowiedzUsuń
  4. To jest wspaniałe, cudowne wręcz. No kiedy w końcu będzie druga część??? Już nie mogę się doczekać :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Zarąbiste, świetne, cudowne, super, extra, nie wiem jak mam to jeszcze opisać :D <3 <3 <3 :******

    OdpowiedzUsuń
  6. Boże po raz chyba pierwszy brakuje mi słów. Nawet sobie nie wyobrażasz jaki masz talent. To po prostu... roz**bałaś system jak to Domcia ujęła. Błagam ja chcę dzisiaj kolejną część<3<3<3<3<3:****:-): -)<3:-*

    OdpowiedzUsuń
  7. Mam taką gorąco prośbę: czy możecie dodać kolejną część tego finału przed północą? Bo o północy wyłącza mi internet w telefonie i będę mogła przeczytać je dopiero rano jak konto doladuje, a jak nie przeczytam tego przed snem to nie będę mogła spać! Bardzo, ale to bardzo ładnie proszę :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Właśnie wysłałam drugą część finału także czekamy na działanie Domci :)
    eM.

    OdpowiedzUsuń
  9. Domcia dodawaj proszę już!

    OdpowiedzUsuń
  10. Będzie dziś kolejna część???:-)<3

    OdpowiedzUsuń
  11. Szczęka mi opadła i nie chce wstać ;) Ale po co ja to piszę, i tak wszyscy wiedzą, że jesteś cudowna....

    OdpowiedzUsuń