Domcia
Telefon dzwonił przeraźliwie
głośno, wbijając swój przeraźliwie tępy dźwięk w każdą komórkę jego ciała. Nie
wiedział gdzie jest, dlaczego wszystko go boli i skąd dochodzi ten okropny
dźwięk. Jedyne czego chciał, to żeby znów zaległa cisza. Nieustępliwy odgłos
wibrującego telefonu wciąż dochodził jednak do jego głowy. Nie otwierając oczu
podniósł z nad głowy prawą rękę i po omacku zaczął szukać przyczyny, dla której
musiał się obudzić. Niespodziewanie nagle zaległa cisza. "Chwała Bogu" - pomyślał Dębski. Jego spokój nie trwał
jednak długo. Ktoś po drugiej stronie stanowczo domagał się rozmowy z nim.
Mobilizując wszystkie swoje zmysły otworzył oczy i usiadł na kanapie. "Telefon. Skup się. Dzwoni telefon.
Musisz odebrać." - mówiła przebijająca się do niego świadomość. Nie
wstając z kanapy sięgnął po komórkę leżącą na stole i zaspanymi oczami spojrzał
na wyświetlacz. "Bartek dzwoni"
- głosił migający napis. "No i
po cholerę człowiekowi aplikant?" - pomyślał zgryźliwie - "Chyba tylko po to żebym nie mógł
spokojnie rano spać...". Westchnął i odebrał połączenie.
- Halo - powiedział i sam przestraszył się dźwięku swojego
zachrypniętego głosu.
- yyy... Marek wszystko w porządku? - zapytał zaskoczony Janowski
- Tak. Nie. Nie wiem. - odpowiedział Dębski. Dopiero teraz dostrzegł
panujący wokół niego chaos. Na stole leżała przewrócona butelka, z której
skapywały na podłogę resztki przezroczystej cieczy. Obok niej stał opróżniony
do połowy kieliszek. Na podłodze poniewierała się jego marynarka z
wyciągniętymi na lewą stronę wszystkimi kieszeniami. "Co ja do cholery wczoraj robiłem?" - pomyślał.
- Marek, halo! - dobijał się głośny głos po drugiej stronie - Halo, słyszysz mnie?
- Taaak słyszę... wszystko w
porządku - odpowiedział niepewnie Dębski - Tylko błagam nie drzyj się tak do tej słuchawki. Co jest?
- Dzwonię, żeby zapytać czy nie wiesz co się dzieje z Agatą? - zapytał
Bartek - Za godzinę zaczyna się rozprawa,
ona nie odbiera telefonów, a jej samochód stoi od rana pod kancelarią.
Na dźwięk jej imienia wszystkie
jego zmysły zaczęły pracować nieco sprawniej. Powoli zaczęła docierać do niego
świadomość wczorajszego wieczoru. Jak przez mgłę zobaczył siebie stojącego
przed kancelarią i Agatę w tych śmiesznych białych tenisówkach oddalającą się
pieszo w ciemną przestrzeń Warszawy. "Jej
samochód" - myślał intensywnie - "Coś
było nie tak. Chciała iść na nogach. Potem jechaliśmy razem". Po kilku sekundach przypomniał sobie o co
chodziło.
- Już wiem - powiedział do słuchawki - Padł jej wczoraj akumulator.
A co do telefonu to nie wiem. Może jeszcze śpi.
- Śpi? Agata? O tej porze? - zapytał z nieukrywanym rozbawieniem
Janowski - Przecież za godzinę jest
rozprawa.
- Jak to za godzinę? - zapytał z przerażeniem Dębski lokalizując
wzrokiem zegarek - Cholera jasna...
- Marek, nie wiem co się z Tobą dzieje, ale jak się spóźnisz to
dziewczyny Cię zabiją. - powiedział Bartek
- Ty już nie bądź taki mądry - skontrował Dębski wstając
jednocześnie z kanapy - Muszę kończyć.
Możesz zająć się tym akumulatorem?
- Coś wymyślę - odpowiedział Bartek i rozłączył się.
Dębski odłożył telefon na stole. "Teraz już wiem po co mi aplikant"
- pomyślał z ironią - "Ktoś w końcu
musi pilnować żebym nie zaspał i musi zajmować się naszymi samochodami". Ponownie
spojrzał na zegarek. "Za 40 minut
muszę wyjść z domu" - stwierdził. Nie zwracając uwagi na panujący
wkoło chaos poszedł do łazienki i wszedł pod prysznic.
Pół godziny później, ogolony i
ubrany w nienagannie wyprasowaną koszulę stał w kuchni i dopijał w pośpiechu
resztki kawy. Wiążąc krawat przypomniał sobie o aktach, które wziął wczoraj z
kancelarii. Znalazł torbę i z ulgą stwierdził, że są na swoim miejscu.
Dotykając szarej okładki z zielonym paskiem przeszedł go przyjemny dreszcz
wspomnienia. Zaraz potem nadeszło jednak przytłaczające widmo wczorajszej rozmowy
z Marią. Stanął na środku salonu i rozglądnął się. "Obraz nędzy i rozpaczy" - podpowiedział głos w jego
głowie - "Ale za to wiesz, że
postąpiłeś właściwie" - dodał. Nie miał czasu teraz dłużej się nad tym
zastanawiać. Chwycił telefon leżący na stole, torbę z aktami wiszącą na
wieszaku i skierował się w stronę drzwi. Wychodząc jego wzrok padł na butelkę,
z której w dalszym ciągu sączyły się na dywan ciężkie krople. "Jeżeli dzisiaj wygramy, to rzucam to w
cholerę" - pomyślał zatrzaskując drzwi.
***
Agata z Dorotą stały pod Sądem
raz po razie spoglądając niecierpliwie na zegarek. Wciąż było jeszcze trochę
czasu.
- Dzwoniłaś do niego? - spytała Agata
- Tak przed chwilą. Już jedzie. - odparła uspokajająco Dorota
- No to zostaje jeszcze Bartek - powiedziała Agata szukając telefonu
w swojej wielkiej torbie. Nie mogła go jednak znaleźć. Walcząc z nieporządkiem
w swojej torbie dostrzegła młodego aplikanta biegnącego w ich kierunku.
- Cześć - rzucił im na przywitanie i spojrzał na Agatę - Mam coś dla Ciebie.
Wyciągnął rękę z kluczykami w jej
stronę.
- Słyszałem, że miałaś
problem z akumulatorem - puścił jej oczko - Na szczęście miałem w swoim samochodzie kable. A kluczyki wziąłem te
zapasowe z Twojego gabinetu - powiedział zanim zdążyła zapytać.
- yyy... dzięki - odparła zaskoczona.
- Aha i znalazłem jeszcze pod siedzeniem to - mówiąc to podał jej
biały telefon.
Uśmiechnęła się w podziękowaniu i
spojrzała na ciemny wyświetlacz.
- Rozładowany. - powiedziała chowając go do kieszeni - Ale i tak dziękuję.
Przed oczami przejechał im
znajomy srebrny wóz i po chwili zobaczyli idącego pospiesznie w ich kierunku
Dębskiego.
- Już jestem - powiedział zziajany
W odpowiedzi otrzymał tylko dwa
lodowate damskie spojrzenia.
- Wiem, wiem. Przepraszam.
Cała czwórka spojrzała w milczeniu
na wielkie stalowe drzwi głównego gmachu Sądu. Chociaż wchodzili przez nie setki
razy, dopiero teraz dostrzegli chłód i nieustępliwość potężnej tafli zimnego
metalu. Wiedzieli, że nie mają innego wyjścia.
- To co, gotowi? - zapytała Dorota
W odpowiedzi kiwnęli głowami i
ruszyli po kamiennych schodach, aby zmierzyć się z tym co wydawało się
nieuniknione.
***
"Sąd uznaje powództwo w zakresie kwoty półtorej miliona złotych i
zasądza tę kwotę od pozwanych, to jest kancelarii Dębski, Gawron i Przybysz na
rzecz powoda Janusza Gilewicza"
"Nie, nie proszę tylko nie to" - błagała w myślach Agata.
Choć od rozprawy minęło
kilkanaście godzin wciąż nie mogła uwierzyć w słowa, które usłyszeli na sali.
"Jak wynika ze zgromadzonego
materiału dowodowego pozwani byli w posiadaniu aneksu do umowy, który został
przez nich całkowicie pominięty w postępowaniu, a całą pewnością miał istotne
znaczenie dla rozstrzygnięcia sprawy".
"To nie prawda!" - krzyczała w myślach siedząc na oknie i
czując spływające po jej policzku łzy.
"Dlaczego wszystko jest nie tak?!" - wrzasnęła w
przestrzeń.
Nikt jej nie odpowiedział.
Powietrze trwało nieruchomo, odbijając między ścianami jej głos rozpaczy. Z
każdą minutą czuła narastającą wściekłość, której nie potrafiła opanować. Najgorsze
było jednak wszechogarniające poczucie winy. Jak przez mgłę pamiętała
wydarzenia, które miały miejsce po rozprawie. Pocieszające zdania Doroty,
przekleństwa Marka, zakłopotanie Bartka, propozycja Bitnera i ona. Stojąca i
nie potrafiąca wydusić z siebie ani słowa. Co niby miała powiedzieć? Że jej
przykro? Że to nie jej wina? Że nigdy nie chciała ich w to wszystko mieszać?
Nie potrafiła nic powiedzieć. Nie wiedziała jakich słów użyć, aby przeprosić za
wszystko co ich przez nią spotyka. "Najpierw
ProSpectrum, potem Marczak, a teraz cholerny Gilewicz i Bitner...
"Szlag by to wszystko trafił!"- myślała z żalem czując
jak łzy powoli zasychają na jej policzku.
Czuła się całkowicie bezsilna. Potężna niemoc rozrywała jej wnętrze na
milion drobnych odłamków, kalecząc każdy milimetr jej ciała. "Dlaczego zawsze ja? Dlaczego nic nie może
być po prostu normalnie?" - zapytała cicho. O szybę zaczęły uderzać
ciężkie krople deszczu. Agata obserwowała jak bezwładnie spadają w dół po
szklanej tafli. Najpierw powoli, a potem coraz szybciej i szybciej... "Zupełnie jak ja" - pomyślała.
Podniosła dłoń i zaczęła wodzić palcem za jedną z nich. Po chwili prowadzona
przez nią kropla spotkała na swojej drodze inną i razem spłynęły uderzając
ciężko o parapet. Z każdą następną działo się to samo. Początkowo samotnie
spadająca w otchłań kropla, łączyła się z inną i do końca podążały już razem. "Nawet spadać w przepaść jest łatwiej
mając kogoś przy sobie" - przemknęło jej przez myśl. I wtedy przez
oczami stanął jej on... On i jego mocno trzymające ją ramiona. Ostatnie czego
teraz chciała to rozważać wczorajsze wydarzenia. Wszystko to jednak było ze
sobą tak ściśle powiązane, że nie potrafiła tego rozdzielić. Kancelaria,
zebranie, ich splecione dłonie, kłótnia pod jej kamienicą, rozprawa, wyrok, jej
poczucie winy i widok zdejmowanej przez Bartka tabliczki ich kancelarii.
Wszystko co wydarzyło się przez ostatnie dwa dni wydawało się jej jakimś istnym
szaleństwem. W każdym momencie tego szaleństwa powtarzał się jednak zawsze
jeden element. Marek Dębski.
Obserwując tańczące na szybie
krople dotarło do niej jak bardzo w tej chwili czuje się samotna. I jak bardzo
potrzebuje kogoś, kto dzisiaj nie pozwoli jej zostać sam na sam ze swoim
poczuciem winy. Kogoś, kto powie jej, że to zrobiła wszystko co w jej mocy, aby
uratować ich kancelarię. Kogoś kto obejmie ją swoim ramieniem i powtórzy kilka
razy, że wszystko będzie dobrze. Wiedziała kto był tą osobą. W jej głowie
zaczęła rodzić się wizja, której nie potrafiła się przeciwstawić. Zerwała się i
zarzucając chwycony w biegu sweter skierowała się do przedpokoju. Szukając w
torbie kluczy dotarła do niej bezsensowność jej planu. "Co ty wyprawiasz Przybysz?" - grzmiał jej głos z tyłu
głowy - "Przecież nie możesz teraz
do niego jechać. Po prostu nie. On jest z Marią. A ona na pewno tam jest.
Zostajesz w domu. Koniec kropka". Westchnęła i zrezygnowana odwiesiła
torebkę na wieszak. Nagle przypomniała sobie o rozładowanym telefonie
zamkniętym od rana w głębi kieszeni jej kurtki. Wyciągnęła go i zabrała ze sobą
do pokoju. Położyła podłączony telefon na stole i usiadła na podłodze czekając
aż czarny ekran ponownie zabłyśnie jasnością. Na Twojej skrzynce głosowej są 3 nowe wiadomości - odczytała po
chwili.
Wybrała numer poczty głosowej i
przyłożyła telefon do ucha. "Masz
trzy nowe wiadomości" - ogłaszał bezbarwny głos w słuchawce - "Wiadomość od: Dorota
Gawron...". Przeczuwając po co dzwoniła przyjaciółka odsłuchała jej
nagranie. Nie miała siły z nią rozmawiać. Napisała szybkiego smsa. "Nie odbierałam po padł mi telefon. Nic
mi nie jest. Jestem u siebie i czuję się dobrze. Widzimy się jutro rano. A
".
"Tak... czuję się po prostu fantastycznie" - pomyślała w
duchu. Wiedziała, że Dorota i tak jej nie uwierzy, ale przynajmniej może
przestanie się martwić, że nie daje znaku życia. Ponownie wybrała numer
skrzynki głosowej i znów wsłuchała się z kobiecy bezbarwny głos: "Masz dwie nowe wiadomości. Wiadomość
od: Marek Dębski".
Czując jak puls mimowolnie zaczyna
jej przyspieszać zamknęła oczy i odsłuchała wiadomość. "Agata to ja, Marek. Ale przecież Ty wiesz, że to ja... Te
cholerne telefony... Chciałem Ci tylko...tylko coś powiedzieć. Taaak
powiedzieć... " - Agata siedziała na ziemi niemal miażdżąc telefonem
swoje ucho. Był kompletnie piany. Bełkotał coś bez ładu i składu o kancelarii i
o wczorajszym wieczorze. W tle usłyszała dźwięk przewracającej się butelki.
Całość trwała kilkadziesiąt sekund. Nie wiedząc czy właściwie powinna śmiać się
czy płakać odsłuchała nagranie jeszcze raz próbując zrozumieć sens ostatnich nieskładnie
wypowiadanych przez niego słów "
Agata... ja wiem, że to wszystko jest nie tak... ale ja po prostu... ja nie
chciałem... to znaczy chciałem, ale nie tak... przepraszam". Spojrzała
na datę nagrania - wczoraj, godzina 1:07 w nocy. Chociaż nie powiedział niczego
wprost, domyślała się o czym mówił. Siedziała bez ruchu próbując zapanować nad
nadchodzącą falą emocji. "Nie bierz
tego na serio Przybysz. Przecież on był kompletnie zalany" - po raz
kolejny odezwał się jej zdrowy rozsądek. Z zamyślenia wyrwał ją tępy kobiecy
głos - "Masz jeszcze jedną nową
wiadomość". Na całym jej ciele pojawiła się gęsia skórka. Tak bardzo
chciała, aby to o czym myślała okazało się prawdą. Gdy tylko usłyszała "Wiadomość od: Marek Dębski" na
jej twarzy pojawił się nikły uśmiech. Wcisnęła odpowiedni przycisk i z drżeniem
rąk i przyłożyła telefon do ucha.
"Skoro i tak nie odbierasz to chciałem Ci powiedzieć jeszcze
tylko... że jestem już sam. Absolutnie sam...".
Osłupiała Agata odsunęła telefon
od twarzy i popatrzyła na niego szeroko otwartymi oczami. Odtworzyła wiadomość
ponownie. I jeszcze raz... i kolejny. Za każdym razem jej usta bezgłośnie
poruszały się w takt słyszanych słów
- "Jestem już sam... Absolutnie sam". Nie potrafiła się
poruszyć. Jego ochrypły głos powtarzający nieustannie te same wyrazy przenikał
do wnętrza jej potarganej duszy. O parapet wciąż uderzały ciężkie krople
deszczu. Popatrzyła na szybę i przypomniała sobie własne słowa - "Nawet spadać w przepaść jest łatwiej mając
kogoś przy sobie".
"Chrzanić zdrowy rozsądek!" - powiedziała zrywając się z
miejsca. Zdążyła chwycić tylko torebkę i zatrzaskując drzwi wybiegła z
mieszkania.
****
Stanęła pod drzwiami jego
mieszkania i położyła dłoń na dzwonku. Nie chciała się zastanawiać czy to co
właśnie robi ma jakikolwiek sens. Wiedziała tylko jedno. Że musi go dzisiaj
zobaczyć. Gdy nacisnęła dzwonek poczuła jak palące uczucie zniewolenia coraz
szybciej krąży w jej krwi.
eM.
PS. Uspokajam zaniepokojonych - to jeszcze nie jest finał:)
OdpowiedzUsuńeM.
Proszę napisz kolejna część szybko bo nie wytrzymam. Kapitalne, boskie, mega i w ogóle
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Angie
Angie już wiesz co my czujemy <3 A co do opowiadania BOSKIE
UsuńeM jak Cię proszę dawaj kolejną część! To jest po prostu boskie!
OdpowiedzUsuńRewelacyjna część;)Czekam na ciąg dalszy;)Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńKolejna część na mailu ;)
OdpowiedzUsuńAngie
No to Domcia do roboty! Dodawaj opowiadanie Angie bo już mnie nosi! Predko!
UsuńTak czytam, i czytam, i czytam, i jeszcze raz czytam i mogę śmiało powiedzieć, że to najlepsze opowiadanie, jakie kiedykolwiek tutaj przeczytałam (bez urazy dla innych dziewczyn. Wy również bosko piszecie <3)
OdpowiedzUsuńLubię w opowiadaniach, kiedy jest mniej dialogów, a więcej przemyśleń bohaterów, ich uczucia, pragnienia... Takie są naprawdę genialne!
Dopiero dzisiaj udało mi się przeczytać wszystkie twoje części, gdyż wcześniej nie miałam czasu (pomimo wakacji, ale nawet i w czasie wolnym jestem zabiegana) i żałuję jedynie tego, że dopiero tak późno udało mi się to wykonać...
eM! Obecnie jesteś moją najlepszą autorką Margatowych powieści i czekam na dalszy krok w twojej twórczości :)