Domcia
Cześć!
Od 2 – 3 dni czytam tego bloga. Jest po
prostu super! Wczoraj czytałam go do 3 w nocy. Po prostu nie mogłam się oderwać
od czytania! Nie sądziłam, że ludzie mogą mieć aż taki talent pisarski! I takie
pomysły! Szacunek. :D
„ Nie bój się cieni. One świadczą o tym, że gdzieś znajduje się
światło.”
O.Wilde
Siedział w pustym mieszkaniu już od
kilku godzin. Na stoliku obok kanapy stała nietknięta butelka whisky, a tuz
koło niej czyściutka szklanka. Siedział i patrzył się przed siebie. Nie wiedział
co ma robić. Po raz pierwszy w życiu dotarło do niego, że jakiś etap w jego
życiu dobiegł końca… „Nie! To niemożliwe! To nie może być koniec! Zawaliłem,
ale to musi dać się jakoś odkręcić! To nie może być koniec. To tylko bardzo
ostry zakręt w moim…nie…w naszym życiu…” Taki mniej wiecej kłębek myśli tłoczył
się w głowie mec. Marka Dębskiego od czasu usłyszenia wyroku. Po wyjściu z
budynku sądu, wsiadł szybko do samochodu i pojechał do domu, póki był jeszcze
ta okropna wiadomość nie dotarła do niego w całej swojej okropnośći. Gdy dotarł
do domu, od razu poszedł do kuchni i wyciągnął butelkę whisky i szklankę, które
od razu położył na stoliku. Już miał się napić, ale pomyślał sobie, że nie może
się teraz poddać. „ W czym mi to pomoże? W zapomnieniu? Pewnie tak. Ale mi
przecież nie o to chodzi. Ja muszę to wszystko jakoś naprawić… Odkręcić... To
nie ma prawa się tak skończyć! Ja to zepsułem i teraz muszę coś z tym zrobić…
Tylko co?”. Nagle gwałtownie wstał i wyszedł z domu. Czuł, że w tym mieszkaniu
dostanie zaraz szału, że się udusi, wybuchnie. Gdy tylko znalazł się na ulicy,
poczuł się lepiej. Postanowił się przejść i coś koniecznie wymyślić.
W tym samym czasie, w innej części
miasta siedziała kobieta z mężem. Była bardzo roztrzęsiona całym dzisiejszym dniem.
Siedziała na kanapie w salonie oparta o męża i patrzyła się w leżące przed nią
akta sprawy przyjaciółki. Czuła się bardzo dziwnie miała ochotę głośno płakać z
żalu i równocześnie była wściekła na sąd, który nie pozwolił Bartkowi
powiedzieć całej prawdy.
-
Ale kochanie, musi się dać coś zrobić . Przecież ten… nie może wam i jej
zniszczyć życia. Na pewno da się coś zrobić.
-
Wojtek… Proszę cię… Oni ją skreślili z listy!
-
Wiem, ale przecież nie z takimi trudnościami sobie radziliście. Weźcie się
spotkajcie z Markiem i Bartkiem. We trojkę na pewno coś wymyślicie. A teraz
zadzwoń do niej. Ona teraz moim zdaniem nie powinna być sama.
-
Dzwoniłam. Nie odbiera. Zresztą nie dziwię się jej. Też bym na jej miejscu
chciała być sama.
-
To napisz do niej. Powiedz jej, że wszystko będzie dobrze. Wiesz, pociesz ją
jakoś.
-
No, może to i dobry pomysł…. – Dorota wstała, wzięła telefon i z powrotem
usiadła obok męża mówiąc – Ale wiesz co w tej sytuacji jest najdziwniejsze? Że
oni znowu z Markiem zamiast się przyjacielsko wspierać, znowu się pokłócili,
czy coś i się do siebie nie odzywają.
-
Dorota, oni się już bardzo często kłócili i co? Zawsze po jakimś czasie się
godzili. Nie masz się czym przejmować.
-
Ale dzisiaj na siebie jakoś tak inaczej patrzyli. W sądzie. Tak jakby z dużym
bólem i…czymś czego nie potrafię określić.
-
Spokojnie, pogodzą się.
-
No, mam taką nadzieję.
-
To jak? Już dobrze? Napisz jej tego SMS –a i chodźmy już spać. Jest już prawie
pierwsza. No, spokojnie, jutro tez będzie dzień.
-
Dobrze. Sekundkę. – powiedziała smutno Dorota i wystukała wiadomość do
przyjaciółki: „ Co tam u Ciebie?Dajesz radę? Będzie dobrze.Odezwij się.”
Chwilę potem, gdzieś w Warszawie
zabrzęczał telefon bardzo smutnej i samotnej kobiety. Odebrała wiadomość i
odpisała krótko: „ Jest ok.Daję radę.” Jednak nie było to do końca zgodne z
prawdą. Agata Przybysz czuła się fatalnie i ledwo dawała sobie z tym wszystkim
radę. Chciała żeby tu ktoś z nią był. Potrzebowała czyjejś pomocy, wsparcia.
Chciała się teraz móc komuś wypłakać. Po chwili zastanowienia napiała SMS-a do
taty: „Kocham Cię. Dziękuję, że jesteś.” Wiedziała, że jak tata odbierze tę
wiadomość, to do niej zadzwoni i będzie musiała mu o wszystkim powiedzieć. On
potrafił wyczuć, że coś jest nie tak, że jego córcia została sfaulowana
lub przegrała mecz. Ona nie wiedziała
jak to się dzieje, ale była bardzo szczęśliwa, że jest ktos w Polsce, kto ją
wesprze i zawsze pomoże…
________________________________________________________________
Mam nadzieję, że wam się to opo spodobało. Trochę
krótkie, ale starałam się je napisać jak najbardziej w stylu mojego ulubionego
serialu, tzn. nie tak, że od razu Marek przychodzi do niej i ją przytula,
całuje itd. Bo po pierwsze ona by mu na to (wg mnie) tak od razu nie pozwoliła,
a i on też nie jest facetem, który po prostu przychodzi do kobiety i ją
przeprasza. Jak wam się spodobało, to napiszcie, a postaram się o kolejną
część, bo mam fajne pomysły… :D
Daisy
Koniecznie pisz kolejne części. Świetne opo ;)
OdpowiedzUsuńJuż prawie mam kolejną część. :D
OdpowiedzUsuńDaisy
Świetnie sie zapowiada;)Czekam również na dalszą część;)
OdpowiedzUsuńJuż wysłana :*
UsuńŚwietne:-) pisz dalej:-* jesteś świetna:-)
OdpowiedzUsuń