Domcia
9.
- Co to było? – Dorota weszła do gabinetu Marka, nie
czekając na pozwolenie.
Strapiony mężczyzna siedział na skórzanym fotelu, z
przechyloną szklanką whisky w ręku. Twarz miał skierowaną na gabinet Agaty, w
którym panowała przerażająca ciemność. Widząc taki obrazek, Dorota domyśliła
się, że jednak nie jest mu obojętna przegrana wspólniczki i jej odejście z
kancelarii.
- Marek? – usiadała na fotelu obok, a mężczyzna spojrzał na
nią smutnym, pustym wzrokiem. – Znamy się nie od dziś. Wiem, że jesteś dobrym
prawnikiem, zawsze do końca walczysz o swoich klientów. Co się stało tym razem
– dlaczego zrezygnowałeś z obrony Agaty?
- Nikt nie jest idealny. – odparł. – A ja już na pewno.
- O co chodzi? Dlaczego ją zostawiłeś? – zapytała cicho
Dorota.
- Mówi się, że lekarz nie powinien leczyć swoich bliskich, a
prawnik bronić nikogo, z kim jest związany emocjonalnie. – odpowiedział szeptem
Marek. – Dlatego.
Dorota spojrzała na niego ze zdziwieniem, choć domyślała się
po jego słowach prawdy.
- Poszedłem do Marii, tylko dlatego, że chciałem pomóc.
Wcześniej obiecałem Agacie, że tego nie zrobię, ale myślałem, że będziemy mieli
w ten sposób asa w rękawie. – spojrzał na okno, by Dorota nie widziała jego
zaszklonych oczu.
- Marek, przecież nie od dziś wiesz, że rozmowy ze świadkami
przed rozprawą prawie zawsze wpływają na niekorzyść. – mówiła rudowłosa
prawniczka z wyrzutem w głosie.
- Wiem, że schrzaniłem. – powiedział, karcąc samego siebie.
– Nie chodzi tu nawet o jej prawo wykonywania zawodu.
- A o co? – udawała Dorota, mimo że doskonale znała
odpowiedź.
Marek spojrzał na wspólniczkę zapłakanym oczyma i wcale nie
walcząc ze sobą zaczął opowiadać.
- Kiedy pierwszy raz zobaczyłem Agatę, gdy stanęliśmy po
dwóch stronach barykady, widziałem w niej ostrą przeciwniczkę, która będzie
walczyła do końca. Gdy dowiedziałem się, że chwilę wcześniej zrezygnowała z
pracy w korporacji, myślałem, że wygraną mam w kieszeni. Z każdą kolejną rozprawą
w sądzie, coraz mniej wierzyłem, że przegra. Kiedy usłyszałem wyrok, nie mogłem
zrozumieć, jak kobieta która nigdy nie prowadziła takich spraw, mogła ze mną
wygrać. Zapamiętałem nazwisko i coś mi mówiło, że jeszcze nie raz o niej
usłyszę. Nie wyobrażasz sobie mojego zdziwienia, gdy zobaczyłem ją w naszej
kancelarii. – uśmiechnął się na to wspomnienie. – „No to teraz się zacznie!”,
pomyślałem i każdego dnia coraz bardziej zadziwiała mnie jej determinacja.
- Na początku nie zachowywałeś się wobec niej zbyt
poprawnie. – przypomniała mu Dorota.
- Wiem, ale z czasem zrozumiałem, że jest zupełnie innym
człowiekiem, na jakiego pozowała. Gdy ciągnęły się za nią sprawy z przeszłości,
nie ufała mi. Jednak gdy poznałem jej historię, gdy zobaczyłem prawdziwą twarz…
- schował twarz w dłoniach.
- Marek, czy ciebie i Agatę coś łączy? – zapytała prosto z
mostu prawniczka.
- Nie… - odpowiedział niepewnie z żalem, jego głos drżał. –
Zbyt wiele razy zawiodłem jej zaufanie, zbyt wiele spraw zawaliłem. A
najgorsze, że obiecałem, że ją wybronię. Ona została z niczym przeze mnie.
- Agata ci to wybaczy, zobaczysz. – pocieszała go
Dorota, klepiąc go po ramieniu.
- Nie tym razem. – odparł bardzo cicho i dodał głośno. –
Powiedziała mi przed wyjściem, że nie chce mieć ze mną nic wspólnego, nigdy.
Nigdy…
- To tylko słowa. – próbowała zaprzeczać prawniczka, ale
wiedziała jak bardzo upartym człowiekiem jest Agata.
- Co ja mam zrobić? – zapytał Marek cicho. – Nie mogę nawet
teraz pojechać do niej i przeprosić. Zresztą moje przeprosiny i tak nic nie
zmienią, nie cofnę w ten sposób czasu.
- Znajdziemy dowody na niewinność Agaty, pomożemy jej. –
próbowała załagodzić sytuację Dorota.
- Ona powiedziała, że nie mam nic robić. Zakazała mi mieszać
się w swoje sprawy. Nie chce mieć nic wspólnego ze mną i wcale jej się nie
dziwię.
- Ale póki co ja mam jej pełnomocnictwo. Nie będzie nic
wiedziała, aż do rozprawy. Musisz mi pomóc, bez ciebie nie dam rady. –
odpowiedziała przebiegle Dorota. – Na razie ja się wszystkim zajmę, gdy będę
potrzebowała twojej pomocy, dam ci znać.
- Dobrze, będę czekać. – odpowiedział, a Dorota wstała z
miejsca. – Dorota, wiem że myślisz że jestem idiotą.
- Z grzeczności nie zaprzeczę. Ale jesteś też dobrym
człowiekiem. – zaśmiała się. – Nie pij już więcej, weź taksówkę i jedź do domu.
– powiedziała z troską w głosie. – Wiedziałam, że się polubicie.
- Nawet nie wiesz jak bardzo. – odpowiedział Marek cicho, by
nie usłyszała go i wziął łyk whisky.
Został sam w gabinecie, jednak nie była to cicha samotność.
Jego myśli krążyły wciąż wokół słów Agaty. „Nie chcę mieć już nic wspólnego z
tobą, Marek.” rozbrzmiewało coraz głośniej i głośniej, tak że słowa te
wypełniały całą jego głowę. Nie potrafił zatrzymać tych wibracji, których moc
wciąż narastała, dźwięki te przeszywały całe jego ciało. Miał wrażenie, jakby
właśnie skończyło się jego dotychczasowe życie, życie którego tak naprawdę
nigdy nie posmakował. Zdawał sobie sprawę z tego, że nigdy nie byli z Agatą
razem, ale zawsze, po każdej nawet najgorzej kłótni, jakaś niewidzialna siła przyciągała
ich do siebie. Spojrzał na gabinet przyjaciółki, który wypełniała ciemność.
Wiedział, że jest już sam w kancelarii, więc podniósł się z fotela i ruszył w
kierunku przeszklonych białych drzwi. Zatrzymał się przed samym wejściem, ręką
sięgnął niepewnie za klamkę i delikatnie nacisnął, otwierając ostrożnie drzwi,
jakby nie chciał zakłócić panującej tam ciszy. Bardzo wolnym krokiem, jak
złodziej zakradający się do cudzego domu, wszedł do jej gabinetu. Drzwi
zaskrzypiały lekko, odbijającym się w ciszy dźwiękiem. Całe pomieszczenie
pokryte było ciemnością, jedynie słabe światło ulicznej lampy wkradało się do
środka. Marek stanął przy biurku Agaty, dłonią dotykając fotela wspólniczki.
Usiadł na krześle, w ciszy odbił się dźwięk uginanej pod jego ciężarem skóry
mebla. Oparł głowę o zagłówek i zamknął oczy, czując otaczający go zapach
prawniczki. W jego głowie na chwilę uciszyło się wołanie „nie chcę mieć już nic
wspólnego z tobą”, jakby siedząc w jej gabinecie mógł zmienić kilka
wcześniejszych dni. Jego zamknięte oczy zaszkliły się łzami. Był to widok
silnego i pewnego siebie mężczyzny, który wnikając do świata swojej
wspólniczki, do jej gabinetu, stracił panowanie nad własnym życiem i przegrał
najważniejszą sprawę.
Ewa
PS(od Domci).A już jutro kolejna część :D
kuuuurcze i wez tu do jutra czekaj :( :D :D
OdpowiedzUsuńNo właśnie;)
OdpowiedzUsuńA Domcia wyrabia Nam cierpliwość tymi poślizgami ;P haha;)No ,ale jak to mówią im dłużej się czeka to lepiej smakuje.I coś w tym jest;P
A część świetna<3
Czekam do jutra;);)
No wyrabiam, wyrabiam :D A to jest takie cudowne, że warto czekać ;))
UsuńDomcia
No to mam nadzieje, że zaraz po północy dodasz kolejna część. Opowiadanie bajeczne, takie naprawdę realne jak PrawoAgaty :)
OdpowiedzUsuńCudo;*
OdpowiedzUsuńProsimy, prosimy, prosimy naszą Domcię o następną część opowiadania :)) Domcia zlituj się nad nami i dodaj następne :)
OdpowiedzUsuńDziękuję za pozytywne komentarze. W sumie jest 20 części, więc na trochę dni jeszcze starczy :)
OdpowiedzUsuńE.