piątek, 12 lipca 2013

Opowiadanie Ewy cz.II

Tak jak mówiłam dziś 2 rozdział od Ewy, jutro 3 ;)) Jest 7 !!! <3 Nie mogłam wytrzymac i przeczytałam wszystkie <3 Mam taką jedną uwagę, ale to w ostatniej części napiszę żeby Wam tu czegoś nie popsuc ;)) To są cudeńka *.* Miłego czytania ;))

Domcia


2.
Wiedziała, że ten mężczyzna który stoi naprzeciwko niej, zostawił ją w najważniejszym momencie, nie chciał jej dalej bronić. To po części z jego winy wyrok był skazujący. Jednak nie powiedziała tego.
- Przyszedłem, żeby… - powiedział Marek, zbliżając się do niej.
- Wejdź do środka. Właśnie robiłam zrobiłam sobie kawę. Chcesz także? – odpowiedziała Agata swobodnie, udając spokój.
Dębski był zaskoczony taką reakcją. Myślał, że będzie na niego wściekła i nie da dojść do słowa, wyrzuci go z mieszkania. Ona jednak zaprosiła go do środka i zachowywała się tak, jakby nic się nie stało. Czuł, mimo wszystko, że silna kobieta, która przed nim stała, to maska. Agata była załamana i on to wiedział, a była to również jego wina. A może najbardziej jego wina? Stał przez chwilę w korytarzu, po czym zdjął płaszcz, przekręcił drzwi i poszedł do kuchni.
Agata siedziała skulona na podłodze, z twarzą schowaną w dłoniach. Podszedł do niej i usiadł obok. Wahał się przez chwilę, po czym objął ją ramieniem. Nie protestowała, a jedynie wtuliła się w niego. Trwali tak przez kilka minut, a gdy uniosła głowę, po jej policzku płynęły łzy. Wciąż wtulona w jego silne ramiona, otarła jedną dłonią łzy i powiedziała:
- Wiem dlaczego przyszedłeś. Chciałeś przeprosić, że poszedłeś do Marii. – on jedynie kiwnął głową. – Nie musisz przepraszać, bo nie jest to twoja wina.
- Ale… - chciał zaprotestować, ale Agata zaprzeczyła ruchem głowy.
- Daj mi dokończyć. To ja zawaliłam i nie mogę zrzucać winy na innych. Byłam na ciebie wściekła, ale teraz już wiem, że jedyną osobą którą mogę obwiniać, jestem ja. Tylko siebie mogę winić i tylko ja mogę to wszystko naprawić. Ja, mecenas Przybysz. – zrobił zdziwioną minę, a ona wstała z podłogi.
- Co chcesz zrobić? – zapytał ze zdziwieniem.
- Tego jeszcze nie wiem, ale coś na pewno. Nie mogę użalać się nad sobą, muszę walczyć. Nie pozwolę, by Bitner i reszta tego bandyckiego świata, wygrali. Kiedyś obiecałam sobie do końca życia walczyć o prawdę.
Poszła do pokoju, usiadła na kanapie, a zszokowany jej słowami Dębski po jakimś czasie do niej dołączył. Bardzo zdziwiły go słowa Agaty, wiedział, że potrafi walczyć, ale nie chciał zbytnio wierzyć w tą siłę.
- Agata… - zaczął niepewnie. – Cokolwiek postanowisz, wiedz, że ja już nigdy nie zachowam się w ten sposób i cię nie opuszczę.
- Dziękuję ci, ale tym razem będę walczyła sama. Już nigdy więcej nie wplączę ani ciebie, ani Doroty w swoje sprawy.
- To nie tak. – stanowczo odpowiedział Marek.
- Przeze mnie macie non stop kłopoty, więc coś musi się zmienić, nie możecie wciąż obrywać za moje błędy.
Marek siedział, nic nie mówiąc, choć w myślach wciąż powtarzał, że jej nie opuści i chce być obok. Paraliżowany tym uczucie, milczał jednak, mimowolnie zgadzając się z jej słowami. Agata w tym momencie jednocześnie zaprzeczała sama sobie, że nie chce by był obok.
- Agata. – spojrzał jej prosto w oczy. – Wiele razy nawaliłem w życiu, ale mogę ci w tym momencie obiecać…
- Nie, Marek. Nic mi nie obiecuj. Nie chcę cię w to wplątywać.
- Dobrze więc, ale musisz wiedzieć, że przychodząc tutaj postanowiłem sobie, że pewnej sprawy nie zawalę.
- Nie rozumiem. O co chodzi? – zapytała niepewnie Agata.
- Pewnego dnia odpowiem ci na to pytanie. – spojrzał na nią z uśmiechem, w którym była mieszanka szczęścia, smutku i zagadki. Wstał z kanapy i dodał. – W razie czego wiesz, gdzie mieszkam, a mój telefon jest dla ciebie czynny dwadzieścia cztery godziny na dobę, siedem dni w tygodniu. – uśmiechnął się raz jeszcze i wyszedł z mieszkania.
***
Podeszła do okna. Spojrzała w dół na parking. Dębski stał już przy samochodzie, z rękoma opartymi o dach auta. Wyglądał na zdenerwowanego. Po chwili odszedł kawałek, obrócił się na pięcie i kopnął w koło auta. Zawył alarm. Agata, która przyglądała sie tej sytuacji, nie była wcale zdziwiona. Wyczuła, że był podenerwowany, gdy siedział na kanapie obok niej.
Doskonale o tym wiem, że on obwinia siebie. Chciał dobrze, chciał pomóc, ale zawalił. A że należy do osób, które nie akceptują porażek i po trupach dążą do celu, będzie jeszcze długo myślał, że to jego wina.
Chwyciła leżący na stoliku telefon, wyszukała „Dębski” w liście kontaktów. Położyła palec na zielonej słuchawce, ale nie zadzwoniła, w ostatnim momencie wycofała się. Otworzyła okno nowej wiadomości i napisała.
To nie Twoja wina. A.
Nie czekając na głos rozsądku, pospiesznie wysłała wiadomość. Spojrzała ponownie na parking. Dębski wyjął telefon z kieszeni i odczytał wiadomość. Jego twarz oświetlona przez światło telefonu, skierowała się momentalnie w górę, na okno mieszkania Agaty. Zobaczył jej sylwetkę. Przez chwilę wahał się, chciał wrócić do jej mieszkania, by powiedzieć to, z czym tak naprawdę przyszedł. Zrobił jeden krok do przodu, jednak zatrzymał się. Machnął kobiecie ręka, otworzył samochód i wszedł do środka. Jeszcze raz przeczytał wiadomość i napisał:
To nie koniec, to dopiero początek. M.
Włączył auto i odjechał spod kamienicy, starając sie nie myśleć o tym, jak bardzo chciałby teraz razem z nią być.

Ewa 

PS(od Domci). Moja wena wróciła na chwilkę, więc prawdopodobnie wieczorkiem będzie nowa częśc trzynastego ;)) 

1 komentarz: