Domcia
10.
- Cześć tato. – powiedziała na wejściu Agata, wchodząc do
swojego rodzinnego domu w Bydgoszczy. – Tato, gdzie jesteś?
- Agata? Co ty tutaj robisz? – pan Andrzej Przybysz
przytulił córkę do siebie. – Córeczko, jak dobrze cię widzieć.
Wziął od Agaty walizkę i wprowadził do kuchni, w której roznosił
się zapach obiadu. Kobieta stanęła przy stole, tyłem do ojca. Gdy mężczyzna
pojawił się w kuchni, podeszła do niego i wtuliła się w jego ramiona. Zaczęła
płakać.
- Agatko, co się stało? – zapytał z troską pan Przybysz,
gładząc córkę po głowie.
Zapłakana Agata oderwała się od taty i usiadła przy
drewnianym stole, chowając twarz w drżących dłoniach.
- Tato… - powiedziała przez łzy i opowiedziała ojcu całą
historię, od początku do końca.
Mężczyzna wysłuchał jej w całości w skupieniu, milcząc i
jednocześnie po części nie wierząc, że to wszystko jest prawdą.
- A pan Marek? – zapytał po usłyszeniu końca opowieści.
- Marek? – Agata spojrzała na ojca z nowymi łzami w oczach.
– Marek zostawił mnie w najważniejszym momencie, okłamał mnie, złamał
obietnicę…
- Córeczko, na pewno chciał dobrze, starał się robić
wszystko, by ci pomóc. – bronił Marka Przybysz. – To dobry człowiek.
- Wiem, i to jest najgorsze. Ja wiem, że on chciał mi pomóc.
Poszedł do tej prokurator, bo chciał mieć asa w kieszeni, myślał że w ten sposób
wygramy. Ale nie udało się, a ja obwiniam jego, zamiast patrzeć na swoje błędy.
Tato, ja mu ufałam.
- Agatko, każdy popełnia błędy, ale najważniejsze to umieć
się do nich przyznać. Pan Marek…
- Tato, przecież ja wiem, że ty od początku widzisz w nim
swojego zięcia. – zaśmiała się przez łzy. – Ale wszystko stracone, nie będzie
dzieci i wnuków.
- Oj, córciu. – uśmiechnął się Przybysz, chwytając jej
dłonie w swoje doświadczone życiem ręce. – Myślę, że to co będzie, jeszcze nie
raz nas zaskoczy. Życie nigdy nie jest czarne albo białe. Pewnego dnia to
zrozumiesz.
***
Pierwszy raz od wyjazdu na studia Agata została w
Bydgoszczy na dłużej. W rodzinnym domu
mniej myślała o swoich problemach, a z tatą mogła porozmawiać o wszystkim.
Ojciec wspierał ją w decyzji powrócenia do domu, ale w głębi duszy miał
nadzieję, że córka wróci do kancelarii, która dawała jej tyle radości. Miała
kontakt z Bartkiem, który mówił jej o postępach w swoich sprawach, które po
opuszczeniu kancelarii przez Agatę, przejął. Prawie codziennie rozmawiała też z
Dorotą, która ani słowem nie mówiła jej o złożonej apelacji i poszukiwaniu
dowodów przez nią i Marka. Z mężczyzną Agata nie miała kontaktu. Wiele razy
próbowała wybrać jego numer, bądź napisać wiadomość, jednak za każdym razem
powstrzymywała ją myśli, że ją oszukał.
***
- Agatko. – powiedział pan Przybysz, patrząc na nią swoimi
mądrymi oczami. – Jak się czujesz?
Wszedł do jej pokoju na piętrze domu, niosąc ze sobą
czerwony kubek z gorącą kawą. Podał córce napój i usiadł na skraju łóżka, na
którym leżała Agata. W tej chwili zobaczył w niej swoją małą córeczkę, którą
tak wiele pocieszał po śmierci mamy. Wtedy też była tak bezbronna jak teraz.
- Wszystko w porządku. – odpowiedziała, udając uśmiech.
- Córciu, znam cię i od dziecka nie umiałaś kłamać. Od
trzech tygodni siedzisz w domu, jakbyś zapomniała, że istnieje inny świat. Co z
tobą?
- Tato. – usiadała na łóżku. – Jak ci przeszkadzam, to wrócę
do Warszawy.
- Dziecko, dobrze wiesz, że nie o to chodzi. – zaprzeczył
głową ojciec. – Powinnaś coś zrobić.
- Co masz na myśli? Nie będę składała apelacji, ani też
dalej walczyła. Mam dosyć, bo wiem że i tak się nie uda. Nie chcę też wrócić do
Warszawy, bo wszystko tam będzie mi przypominało pracę w kancelarii i to, kim
kiedyś byłam.
- Od kiedy to moja córka wie, co to znaczy się poddać?
Przecież ty zawsze walczyłaś do upadłego. Pamiętasz, co mi mówiłaś, jak zmarła
mama? Że wszystko się ułoży, bo jesteśmy silni i damy radę, dla mamy. Ale tym
razem wcale nie mówię o zawodzie.
- A o czym? – zdziwiła się, upijając łyk kawy.
- Za każdym razem, gdy rozmawiamy o tych sprawach, starasz
się udawać że nic się nie stało. Jednak na imię „Marek” twoja twarz reaguje
inaczej, niż by to można było wyczytać z twoich słów.
- Tato…
- Daj mi dokończyć, proszę. – powiedział spokojnie pan
Andrzej. – Wiem, że pan Marek cię skrzywdził, ale nie możesz do końca żyć ze
świadomością, że ci na nim zależy. Myślenie nic nie pomoże, a jedynie każdego
dnia będzie cię to zatruwać jeszcze bardziej.
- Ale…
- Córciu, gdy umierała twoja mama byłem w wieku pana Marka.
Traciłem swoją przyjaciółkę i największą miłość, zostałem sam z moją małą
córeczką. Każdego dnia patrzyłem na ciebie i zastanawiałem się na jakiego
wyrośniesz człowieka i czy ty znajdziesz kogoś, kto pokocha cię całym sercem i
kto dla ciebie będzie całym światem. -
złapał córkę za rękę. – Agatko, mówiąc że widzę w panu Marku twojego
męża, wcale się nie śmiałem.
- Tato, my nawet nie byliśmy razem.
- Wiem, ale widzę jak reagujesz na jego imię, jak o nim
mówisz. Skrzywdził cię, a najbardziej boli to, gdy ranią nas bliscy. Nie chcę
cię do niczego namawiać, ale siedzeniem tutaj nic nie zdziałasz i będziesz
zatruwała sobie głowę.
Agata przysunęła się do taty i wtuliła w jego ramiona. Czuła
się bezpiecznie i wiedziała, że ma rację – zależało jej na Marku.
- Już wszystko stracone. – powiedziała smutno.
- Dlaczego tak mówisz?
- Przed wyjściem z kancelarii powiedziałam mu, że nie chcę
go więcej widzieć.
- Wybaczy ci, a jeśli nie to nie nazywam się Przybysz. –
uśmiechnął się do córki i wstał z łóżka. – Kiedyś wspomnisz moje słowa.
Mężczyzna wyszedł z pokoju, zamykając za sobą drzwi.
Wiedział, że jego córka jest bardzo uparta i nie chce pokazać światu swojej
prawdziwej twarzy i emocji. Miał do siebie żal, że sam nie może nic zmienić,
nie może pomóc.
***
Drogi Marku,
Piszę do Ciebie….
Agata zaczęła wystukiwać na klawiaturze komputera. Spojrzała
na ekran i skasowała początek listu. Wstała od drewnianego biurka i podeszła do
okna, usiadała na parapecie i wyjrzała przez szybę na dwór. Gdy była jeszcze w
liceum, często siadała na parapecie i kontemplowała, gdy miała jakiś problem.
Rozmyślała nad swoim życiem i odpowiadała na pytania, które roiły się w jej
głowie. Zeszła z parapetu, podeszła do biurka, chwyciła laptopa i wróciła na
okno.
Siedzę na parapecie w
swoim pokoju, w tym w którym kiedyś siedzieliśmy razem. Pamiętasz? Patrzę na
kanapę, na której wygłupialiśmy się, i na to zdjęcie, na którym jestem jeszcze
małą dziewczynką. Właśnie przypomniało mi się, że śmiałeś się ze mnie i nie
wierzyłeś, że wyrosłam na taką ładną kobietę. Śmiałam się wtedy, śmialiśmy się
razem. To był dobry czas, nie byliśmy wtedy pokłóceni, a właściwie zaczynaliśmy
podążać jedną ścieżką. Wydaje mi się, że dobrze nam się wtedy pracowało.
Dziś rozmawiałam z
Tatą. Głównie o Tobie. Przypominaliśmy sobie nasze pierwsze spotkanie, gdy on
wziął Cię za mojego chłopaka. Byłam na Ciebie wściekła, gdy zgodziłeś się pójść
z nami na kolację. Ale tak ładnie wtedy kłamaliśmy o naszym poznaniu i o pracy,
że wybaczyłam Ci. Przed wyjściem z mojego mieszkania powiedziałam Ci wtedy, że
to nie randka, a Ty zaśmiałeś się. Ciekawe, co wtedy myśleliśmy o sobie?
Dzisiaj Tata powiedział, że wciąż widzi Cię jako mojego męża, uwierzysz?
Agata pisała wszystkie te słowa z uśmiechem na twarzy,
wspominając ich pierwsze kroki ku lepszemu poznaniu. Wspominała jak powoli
zbliżali się do siebie i stawali się przyjaciółmi.
Pamiętasz nasz
pierwszy taniec na balu adwokatów, gdy uratowałeś mnie przed tym natrętem?
Udawaliśmy parę, by się odczepił ode mnie. Wszystkie nasze rozmowy, wspólne
sprawy, popijanie wina na dachu…wtedy, gdy opowiedziałam Ci swoją historię. W
tamtym momencie Ci zaufałam, zobaczyłam w Tobie przyjaciela. Potem pomagałeś mi
na każdym kroku i nawet, gdy kłóciliśmy się, to zawsze wychodziliśmy na prostą.
Nasz pierwszy pocałunek, w moim gabinecie…
Brunetka oderwała się od klawiatury i opuszkami palców
dotknęła warg, jakby czuła wciąż smak jego ust.
Od tamtego momentu
wciąż nas do siebie ciągnęło. Nawet mieliśmy okazję spać w jednym łóżku,
pamiętasz te rogi jelenia na ścianie? Wtedy, na tamtym wyjeździe, pierwszy raz
stanąłeś w mojej obronie, co kosztowało Cię trochę krwi. Byłam wdzięczna, że
byłeś obok.
Kilkanaście dni temu
powiedziałam Ci, że nie chcę mieć z Tobą nic wspólnego, ale …
Agata przeniosła się na łóżko z szybciej bijącym sercem.
…ale to nie jest
prawda. Próbowałam o Tobie zapomnieć, mówiąc sobie, że mnie skrzywdziłeś, ale
nie potrafię. Nie umiem i nie chcę wymazać Cię ze swojej głowy. Przepraszam, że
to na Ciebie zwaliłam całą winę. Przepraszam za każde złe słowo, jakie
powiedziałam do Ciebie.
Oczy brunetki zaszkliły się.
Mam nadzieję, że
pewnego dnia wybaczysz mi.
A.
Zapisała list na komputerze i zamknęła laptopa. Położyła się
na łóżku i znów popłakała się, co miała w zwyczaju robić od jakiegoś czasu, a
konkretnie od wyjazdu z Warszawy. Wiedziała, że nie wyśle tego listu i Marek
nigdy nie dowie się prawdy.
Za drzwiami jej pokoju stał pan Przybysz, który w milczeniu
przysłuchiwał się łkaniu córki. Jego zmęczona życiem twarz pomalowana była
bólem i cierpieniem. Czuł się tak, jak przed laty, wsłuchując się w płacz
dziecka, po śmierci mamy.
- Tak nie może być już dłużej. – powiedział sam do siebie
ojciec Agaty, schodząc na dół po schodach.
Ewa
Ewka!!!!! To jest NIESAMOWITE!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńGdy to czytalam, poczulam jak lza splywa mi po policzku.
Warto bylo obudzoc sie o 2, zeby szybko przeczytac. Potem usnac i rano napisac komentarz.
Nie moge doczekac sie jutra!!!
Muszelka. :D
OdpowiedzUsuńDomcia zlituj sie nad nami !!!!!!
OdpowiedzUsuńAmen. Nie dziękuje :D Konajcie ;D Będzie ciekawiej ;)) Jestem okropna, wiem :D
UsuńDomcia
No wez!!!
UsuńZrob dzien dobroci dla zwierzat!
Prosimy
Tak więc prośba do Ewy- Następnym razem nie wysyłaj Domci od razu wszystkich części, tylko czasami po jednej, jak ona to robi nam. Tak będzie chyba najlepiej :D
OdpowiedzUsuńCo to jest za sprawiedliwosc, że ty sobie czytasz a my nie? Ewa wysyła żebyśmy wszyscy to czytali..
OdpowiedzUsuńA jaką będziecie mieć frajdę jak naraz wszyskie dodam... Bez sensu... Ja jestem zachwycona tym opowiadaniem, Paula tak samo i obie uważamy (mamy nadzieję, że Ewa się z nami zgodzi) że stopniowanie Wam napięcia jest w tym przypadku korzystne... Czekacie na to tak jak ja, bo Ewa wysłała to wtedy chyba w trzech mailach ;)) Przecież i tak wszyscy przeczytacie i będziecie zachwyceni ;)) Ludzie, na to warto czekać :D Uwierzcie mi ;))
UsuńDomcia
A więc to tak?! O nie! NIe! NIe!!! Chcemy wszystko!!! To ja tu usycham, bo nie mam co czytać, a wy złe niczym Maria Okońska i Aleksander Febo w duecie z Pauliną Febo już przeczytały?! O nein! Tak to nie będzie! Chcemy już! Chcemy więcej! Albo przynajmniej 3 części dziennie! Dziękuję do widzenia.
OdpowiedzUsuńTo pisałam ja
Ewa, ale inna Ewa :P!
Bo założymy konkurencję! :P Dawać nam opo!!!
OdpowiedzUsuńTeraz nie mogę, jak wiecie... laptop... A Paula chyba w pracy ;)) pogadam z nią potem na fejsie i uzgodnimy czy dawac Wam 2 cz dziennie. Nic więcej... ;))
OdpowiedzUsuńDomcia
Proszę cię domcia ;(
OdpowiedzUsuńCzłowiek tu usycha. Czerpie pomysły szukając weny do filmików. Robi Wam. Montuje. Nocy nie śpi. A wy tak? Wobec bd dwa filmiki miesięcznie :P
OdpowiedzUsuńA ty to...?
UsuńA ja to ja :P Przyjmijmy znana i lubiana od Paczacza :D
UsuńDrogi Czytelniku,
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że moje opowiadanie zostało tak pozytywnie przyjęte i chcesz czytać od razu wszystko. Pisząc tą opowieść w moim zamyśle było opowiadanie we fragmentach, a nie jedna wielka powieść. Każda z części kończy się tak, by z niecierpliwością (mam nadzieję) czekać na kolejną. Sama wiem, co oznacza czekać na kolejną część opowieści i zgadzam się ze stwierdzeniem, że dawkowana przyjemność smakuje lepiej.
Jednocześnie pamiętaj, że Domcia i Paula poniekąd poświęcają swój wolny czas na prowadzenie tego bloga. Pamiętaj, że życie toczy się również poza tymi opowieściami - idź na spacer, spotkaj się ze znajomymi bądź przeczytaj dobrą książkę. Wtedy czas zleci Ci o wiele szybciej i zanim się obejrzysz, znów będziesz mógł przenieść się na nowo w margatowy świat.
Pozdrawiam,
E.
popłakałam się to jest przecudowne <3
OdpowiedzUsuń