piątek, 31 maja 2013

Jedenaste cz. X FINAŁ !!

- Nie mam nastroju, i ochoty na twoje wyznania.. - wstała od stołu
- Agata.. - probowal ja zastrzymac lecz ona nadal szła przed siebie. Cały wieczór Agata unikała Dębskiego, był zbyt pijany na rozmowy.
***
Następnego dnia obudził sie z kacem, czuł lekki niedosyt że nie porozmawiał szczerze z Agatą. Miał nadzieje że jakoś mu sie uda z nią porozmawiać. Ogarnął sie i błądził po domu. Wiedział gdzie teraz mieszka, jechał za nimi po weselu.
***
Odczekał kilka dni, podjechał pod dom w jakim teraz mieszka Agata, Krzysztof wychodził akurat do pracy, Marek widzący całujących sie w progu Agate i Krzysztofa, prawie wybuchł ze złości. Poczekał aż odjedzie, po czym wysiadł z samochodu , i stał juz przed jej drzwiami. Agata otsorzyła drzwi z uśmiechem, lecz jak zobaczyla Marka uśmiech jej znikł, chciała zamknąć drzwii ale doszła do wniosku, ze bedzie ją nachodził jeśli nie porozmawiają, wpuscila go zanim co kolwiek powiedzial, zaskoczony był jej reakcją spodziewal sie ze zamknie mu drzwi przed nosem.
- Więc słucham ?! - Agata staneła opierając sie o ścianę
- Popełniłaś błąd, to ja Ciebie kocham.. - Agata mu przerwała
- To już słyszałam coś jeszcze, czy tylko to miałeś mi do powiedzenia? - mowila oschle
- Nie.. daj mi dokonczyc. Kocham Ciebie, kocham twoj usmiech i twoją obecnosc, przepraszam za błedy jakie popełniłem ale zrobiłem to dla nas..- stali twarzą w twarz - daj mi ostatnią szanse, udowodnie Ci że bardziej zasługujesz na moją miłość niż jego, tylko daj mi szanse - zblizyl usta do jej, i pocałował. Reakcja Agaty była natychmiastowa, odepchnęła go i potraktowala siarczystym policzkiem.
- Teraz ty mnie posłuchaj.. nigdy wiecej tego nie rob, jestem szczęśliwa z Krzysztofem, zapomnialam o Tobie już - spojrzała mu w oczy zeby do niego dotarło co mowi - KOCHAM KRZYSZTOFA , nie Ciebie.. uszanuj moją decyzje, jeśli nadal chcesz sie przyjaźnić, i razem pracowac. Za tydzien wracam do kancelarii, nie chciałabym abyś probowal mnie uwieść, nie chcę abyś sie rozczarował. Radze Ci ułożyć sobie życie z kimś innym. Dotarło?
- Ale Agata..
- Marek nie ma żadnego ale.. nie zmienie decyzji, jestem szczęśliwa. I jezeli mnie kochasz uszanuj to i zostaw moje małżeństwo w spokoju.. - mowila w tak przekonywujacy sposob, ze Marek wreszcie sie poddał.
- Dobrze... więc jako " przyjaciel " życzę Ci szczęscia.. - kierował sie w strone drzwi
- Dziękuje - mowila prawie nieslyszalnie - milo to slyszec z ust przyjaciela.
***
[ miesiac pozniej ]
Agata pracowala juz kilka tygodni w kancelarii, wszystkim brakowalo jej optymizmu. Zarazala usmiechem wszystkich dookoła. Relacje Marek Agata poprawily sie, Marek był w związku z Marią, chodź już nigdy nikogo nie pokocha jak Agatę, dał szanse swojej starej miłości. Marek uszanował decyzje Agaty i wspierał ją w kazdej decyzji jako przyjaciel. Mimo burzliwego poczatku znajomosci Marka z Krzysztofem, panowie rowniez sie polubili.
Wiec koncze w sposob taki, osobiscie chcialam chodz raz zakonczyc realcje Margaty bez ich zejscia. :)
Paulina

Jedenaste cz. IX

- O co Ci chodzi? - usiadła przy laptopie - jakiś facet pomylił adres.
- Nie o to mi chodzi.. - spojrzal na Agate - chodzi mi o twoje dzisiejsze zachowanie, jesteś jakaś nieobecna.
- Miałam ciężki dzien w pracy..
- Agata , wiem że nie jesteś szczera wobec mnie i coś ukrywasz. O co chodzi z tym listem do Doroty? - mowil spokojnie
- Widziałeś.. nie chcę pracować w kancelarii.. - mowila przegryzajac warge
- Chodzi o Marka ? - odwrocił wzrok - chcesz uciec od niego, i miłości jaką go obdarzyłaś..
- Krzysztof to nie jest tak - mowila do oczu zbierały jej sie łzy - zalezy mi na Tobie, nie byłam nigdy tak bardzo pewna swojej decyzji, ale on.. - nie dał jej dokończyc
- Ale, on jest nadal kimś ważnym w moim życiu i potrzebuje czasu..tak wiem wiem - dokonczyl za nią
- Krzysztof !! - złapała za dłoń , wstajacego Krzysztofa - Ciebie kocham i to z Tobą chce spędzić reszte życia, i chce abyś wspierał mnie w tak ważnej dla mnie decyzji - Krzysztof kucnął przy niej i nic nie mowiac objal ją, i ucałował w czoło. - proszę wyjedźmy gdzieś..
- wiesz że mam prace , i nie mogę..
- Proszę Krzysztof - spojrzała na niego błagalnym wzrokiem
- Zobaczę, co da sie zrobic
- Dziekuje - złożyła namiętny pocałunek na jego ustach.
***
Minęlo połtorej tygodnia, do kancelarii weszła Dorota, zaczela przegladac poczte. Otworzyla jeden z listow, był to list od Agaty. Dorota usiadła w konferencyjnej i zaczela czytac na glos.
-" Dorotko, piszę Ci list bo nieumiałabym powiedzieć Ci tego wszystkiego w twarz, odchodze z kancelarii. Moje miejsce zajmie Bartek, jest na to gotowy. Zaczynam nowe życie u boku Krzysztofa, dostałam propozycje pracy w jednej z korporacji. Bedzie brakowac mi Ciebie,  Bartka i kancelarii. Całuje Agata " - łzy lecialy jej po policzku, szla w kierunku gabietu Agaty.
- Dorota cos sie stalo ? - mowil stojacy przy Bartka biurku Dębski.
- Agata, odeszła z kancelarii..
- CO ?!!! - powiedzieli rownoczesnie Marek z Bartkiem.
- Napisała w liście, że zaczyna nowe życie u boku Krzysztofa, i dostala propozycje pracy w jednej z korporacji.. - przełknęła ślinę, Marek w pospiechu wyszedl z kancelarii. Wsiadl do samochodu i pojechal na komisariat w ktorym pracuje Krzysztof. Wparowal do jego gabinetu złapał za koszulkę i przycisnął do ściany.
- Namieszałeś w głowie Agacie, nie pozwole żeby odeszła z kancelarii.. - mowil grozac palcem
- Nie namieszałem, to była tylko i wyłącznie decyzja Agaty, sam jej odradzałem.. - mowil spokojnie
- Chyba namawiales do zrezygnowania, az tak bardzo boisz sie ze Agata będzie moja ?
- Po pierwsze puść mnie, inaczej oskarze Cie o napasc na funkcjonariusza policji, po drugie to byla decyzja Agaty, i po trzecie nie musze sie bac, Agata przyjmując pierścionek zaręczynowy udowodniła że kocha mnie - mowil złośliwie, Marek puscil go
- To jeszcze nie koniec, odzyskam Agatę ! - mowil wychodzac
***
[ Rok później ]
Dorota czekała na przyjście Agaty w kawiarni. Po dluzszej chwili do kawiarni weszła Agata.
- Z kazdym dniem coraz ładniejsza, cały miesiac Cie nie widziałam.. - mowila Dorota
- Korporacja, przygotowania do ślubu wiesz jak to jest... - mowila Agata - jak sie Bartek spisuje?
- Powiem Ci że bardzo dobrze, bierze przykład po swojej patronce. - przerwała - Agata , nie myslalas o tym żeby wrocic do kancelarii?
- Dorota , pytasz sie mnie o to za kazdym razem jak sie spotykamy, i odpowiem Ci tak samo, myslałam nie raz, ale nie chcę na razie wracać, za trzy dni będzie okrągły rok jak pracuje w korporacjii.
- Agata przemysl to, tęsknimy za Tobą, twoj gabinet stoi prze caly czas pusty. Bartek woli siedziec przy swoim..wszyscy mamy nadzieje ze wrocisz.
- Zastanowie sie nad tym, na razie chcialabym Ci wreczyc zaproszenie na moj ślub, tu jest jeszcze zaproszenie dla Marka i Bartka  - wyjeła koperte i wreczyla Dorocie - musze uciekac mam nadzieje ze sie spotkamy niedlugo.
***
Weszła do kancelarii, zawołała Bartka i Dębskiego do konferencyjnej.
- Mamy zaproszenie na ślub - wreczyla koperte wspolnikom
- Czyj ? - mowil zaskoczony
- Agaty - Marek zaniemowil, wyszedl z konferencyjej i udal sie do swojego gabinetu. Usiadl w fotelu otworzyl zaproszenie i przygladal sie mu, po chwili rzucił zaproszeniem i przygladal sie miejskiemu widokowi zza okna.
***
[ Cztery miesiace pozniej ]
W kościele zbierali sie już goście, kiedy kościol sie zapełnił rozbrzmiała weselna melodia. Do kościoła wraz z ojcem weszła Agata, kierowała sie w strone ołtarza w pięknej dopasowanej suknii. Stała juz na przeciwko Krzysztofa i mowila przysiege po czym wsunela mu na palec obrączke. Pod kosciołem ludzie składali mlodej parze zyczenia, wszyscy goscie udali sie na sale na przyjecie weselne. Do siedzacej przy stoliku dosiadł sie Marek.
- Agata, zrobiłaś błąd, to ja Ciebie kocham.. - bełkotał

Paulina

Jedenaste cz. VIII

Troszke musieliscie czekac, szkoła, szkoła i szkoła mnie dobija. Jakis koszmar, postaram sie to wszystko nadrobic.

Rankiem Agata obudziła się sama na kanapie, na stoliku leżała kartka. " Przyjadę o 18. K. " Ogarnęła się, zjadła śniadanie i wyszła do kancelarii. Zajechała do jej ulubionej kawiarni, weszła do środka, kupiła kawę, i wyszła. Dopiero wsiadając do samochodu, zauwazyła siedzących w kawiarnii Marka z Marią. Wsiadła do samochodu, i pojechała do kancelarii. Weszła do środka trzymając w ręku kubek kawy, na jej twarzy widniała złość. Weszła do gabinetu, siedziała popijając kawę. Po głowie błądziły jej myśli, siedziała i rozmyślała. Nie miała z kim o tym porozmawiac. Czas jej sie dłużył, chciała już spotkac sie z Krzysztofem, chciała zapomniec już o Marku.
***
Do kancelarii wszedł Marek.
- Jest Agata ? - mowil Marek, do siedzacego za biurkiem Bartka
- U siebie - Marek udał sie do jej gabinetu, zamknął za sobą drzwi.
- Agata, porozmawiamy ? - mowil stojący już przy biurku Marek
- Chyba nie mamy o czym- mowila oschle, zerknęła na niego i znow wrocila wzrokiem do laptopa. Marek zamknął jej klapke od laptopa i spojrzał sie na nią.
- Co ty robisz !? - zdenerwowana wstała
- Chcę z Tobą porozmawiać - mowil spokojnie
- Porozmawiac - wyśmiała go, staneła przy oknie - nie mam ochoty słuchać już twoich kłamstw..
- Agata, przepraszam Cie za tamto, naprawdę się bałem że Cię stracę - podszedł do niej złapał ją za dłoń i przyciągnął do siebie. Agata wyrwała mu sie, i odeszla metr od niego.
- Nie dotykaj mnie ! - powiedziala oburzona - straciłeś już mnie, jeszcze Tego nie zrozumiales. Kocham Krzysztofa - po tych słowach, Marek stanal jak wryty, nigdy nikomu nie mowila ze kogos kocha.
- Więc, nic dla Ciebie nie znacze po tym wszystkim? - mowil podniesionym glosem - tyle dla Ciebie zrobilem a ty.. ty tak po prostu po kłótni idziesz do niego?
- Po tamtej kłótnii uświadomiłam sobie że jest ktoś wazniejszy od Ciebie, po tej potwierdzam tę teze, jesteś z Marią, ja z Krzysztofem, i proszę abyś sie nie wpiepszał w moj zwiazek.. - stanęła przy drzwiach jego gabinetu, i otworzyła je - tu są drzwii, mozesz juz isc.
Marek wyszedł z jej gabinetu zdenerwowany, ona usiadla za biurko zdenerwowana. Znow miała mętlik w głowie. Zaczeła wystukiwać coś w laptopie.
***
Siedzieli juz w mieszkaniu Agaty, jedli kolacje, Agata była jakaś nieobecna.
- Stało się coś ? - zapytał zmartwiony Krzysztof
- Wyjedźmy gdzieś, chciałabym odpocząc od tego wszystkiego..
- Mow co się stało?
- Wszystko jest dobrze - mowila, Agata skonczyla kolacje i poszla do salonu, wlaczyla laptopa i przegladala poczte. Krzysztof posprzątal po kolacji i usiadł na kanapie. Przygladal sie wystukujacą cos w klawiature laptopa Agatę. Rozbrzmiał dzwonek do drzwii. Agata wstała i otworzyła, w tym czasie Krzystof przejzal jej laptop i to co zobaczyl zaskoczylo go. Usiadł spowrotem na kanape...
- Masz mi coś do powiedzenia? - powiedzial Krzysztof do wchodzacej do salonu Agaty.

Paulina

czwartek, 30 maja 2013

Opowiadanie do 1 odcinka 4 sezonu

Nie mogłam wytrzymac mojego snu i napisałam ;)) Znaczy wymyśliłam, bo ze snu pamiętam tylko moment pocałunku ;)) Jest w mojej głowie jak resetująca się co chwilę animacja xD A że ktoś prosił o opo do nowego sezonu no to wymyśliłam ;)) Mam nadzieję, że się spodoba ;)) To moja inspiracja: So Cold  Radzę włączyc przed czytaniem :D


Minęło kilka dni odkąd Agata straciła prawo do wykonywania zawodu. Nie zmieniła jednak stylu życia. Wychodzi z mieszkania, niekiedy przychodzi do kancelarii by pomóc Bartkowi w nauce. Rozmawia z Dorotą i Bartkiem jak gdyby nic się nie stało. Ale był jeszcze Marek. Dębski próbował na siłę się z nią skontaktowac, jednak Ona nie odbierała telefonów, a kiedy przychodził do Niej, nie otwierała mu drzwi. Miała do Niego za dużo pretensji, a może ma je też do siebie…

***

Był wieczór. Agata była w mieszkaniu. Miała ochotę na pizzę, więc zamówiła. Siedziała teraz na kanapie oglądając film na laptopie i jedząc przysmak. Nagle zadzwonił dzwonek. Podeszła – była tak zamyślona, że zapomniała spojrzec przez wizjer – i otworzyła. Zobaczyła GO. Chciała zamknąc drzwi, ale przytrzymał je ręką. Nie miała siły. Otworzyły się i wszedł. Agata stanęła na środku pokoju, a Marek oparł się o ścianę i patrzył na Nią smutnym wzrokiem.
-Przepraszam… - wyszeptał. – Przepraszam, że Cię nie wybroniłem.
-A co Cię to obchodzi?! I tak zrezygnowałeś. – wszczęła kłótnię.
-Przepraszam, ale…
-Co ALE?! – przerwała mu. – Kiedy byłeś mi potrzebny, zrezygnowałeś. – powiedziała.
-Zrozum, musiałem. – wydukał.
-Nie Marek! – krzyknęła. – Nie wiem czy musiałeś, czy nie, ale jakieś tam przepraszam tego nie załatwi. Straciłam prawo do wykonywania zawodu, a ty chcesz żebym Ci to wybaczyła po zwykłym przepraszam?!
-Nie Agata. – próbował ją uspokoic. – Chce żebyś zrozumiała... – nie dokończył.
-Skoro naprawdę musiałeś zrezygnowac, to chociaż powiedz mi dlaczego! – wrzasnęła.
Marek patrzył na nią. Nic nie odpowiedział. Nie mógł jej wyznac prawdy. Nie potrafił, nie wiedział nawet jakby zareagowała…
-Przepraszam… - wyszeptał jeszcze i ruszył w stronę wyjścia.
Agata była na siebie wściekła, że zaczęła tę sprzeczkę. Na SEKUNDĘ zamknęła oczy żeby pojedyńcza łza mogła swobodnie spłynąc po jej policzku. Wtedy poczuła jak czyjaś dłoń chwyta ją w pasie i przyciąga do siebie. A potem poczuła jak czyjeś łapczywe wargi przylegają do jej… Oddała pocałunek. Wszystko było takie spontaniczne. Wszystko działo się pod wpływem chwili… Kiedy się od siebie oderwali, Przybysz nadal trzymała dłonie na jego klatce i patrzyła w dół… Po krótkim czasie zdjęła ręce z torsu mężczyzny i spojrzała mu w oczy. Iskrzyły… Były pełne obawy i widac z nich było powstrzymywany płacz.
-Właśnie dlatego… - wyszeptał i wyszedł szybkim krokiem z mieszkania, zatrzaskując za sobą drzwi.
Agata milczała, spoglądała na miejsce, w którym przed chwilą stał Marek. W głowie miała kłębiące się myśli. Zastanawiała się nad ty co się stało przed momentem…

Domcia

Opowiadanie Klaudii - Oczami Marka

No nwm, nwm czy Ci wybacze -.- Jestem zła ;) Tak kraśc mój pomysł xD Normalnie FOCH ;P No dobra wybacze Ci SOLENIZANTKO ;)) Osiemnastka, wohoho xD No to wszystkiego NAJ, NAJ, NAJLEPSZEGO ;)) Miłego czytanka ;))

Domcia

Nigdy nie doprowadziłem się do takiego stanu jak teraz. Patrzę na świat  przez różowe okulary. Wszystko wydaje mi się takie proste. Nie widzę przeszkody, której bym nie mógł pokonać. Świat chyba zwariował. Wszystko jakby stanęło w miejscu. Czuję  się szczęśliwy. Nie wiem jak opisać  stan mojego ducha. To jest nie do wyobrażenia. Chodzę z głową w chmurach, przez co często się potykam o różne przeszkody. Ale co mi tam! Ten stan mógłby trwać wiecznie. Jestem zakochany!

Nie mogę się doczekać kiedy znów ją zobaczę. Każdego wieczoru z utęsknieniem wyczekuje następnego dnia, by jak najszybciej chodź na chwilę ją zobaczyć. Na jej widok cały drżę. Unoszę się nad ziemią jak anioł chcący dotknąć nieba. Czuję motyle w brzuchu. Chodź mam mętlik w głowie i fioła na jej punkcie, nie potrafię się zebrać w sobie i powiedzieć na głos co do niej czuje. Pragnę być zawsze blisko niej, pomagać w trudnych sytuacjach. Chcę ją wspierać i pocieszać, ale i śmiać się z jej dowcipów, spędzać z nią każdą wolną chwilę. Czuję, że ona pragnie ode mnie czegoś  więcej. Nie tylko przyjacielskiej rady ale wsparcia. Boję się, że ją zranię. Miała już przykre doświadczenia z facetami, którzy mieli byś tym jedynym na całe życie ale wystawili ją do wiatru. Nie chcę być taki jak oni. Dla niej się zmieniłem. Nie jestem już taki dupkiem jak kiedyś. Zerwałem z Marią. To nie była prawdziwa miłość. Ubzdurałem sobie coś, że ją kocham, a ona owinęła sobie mnie wokół palca i robiła ze mną co chciała. Nie chciałem być jej niewolnikiem. Pragnąłem tylko jednego. Prawdziwej miłości i zaufania. Nie mogłem tego oczekiwać od Marii, bo było to tylko chwilowe zauroczenie a nie prawdziwa miłość. Agata to co innego. Wiem, że mogę powiedzieć jej wszystko. Ufam jej. Zawsze mi pomoże czy doradzi. Nigdy nie odmawia pomocy. Ona jest taka wyluzowana. Przy niej czuję się jak nastolatek, zwłaszcza wtedy gdy się ze mną droczy i robimy wojnę na poduszki. Tak jak wtedy, u niej… chcę przy niej być by czuła się bezpieczna i zawsze potrafił ją obronić. Źle postąpiłem gdy zacząłem ją całować tamtej pamiętnej nocy. Z początku myślałem, że jej się to podoba bo odwzajemniła mój gest, ale po chwili przerwała i kazała mi się wynosić. Pokazał mi jaki ma silny charakter. Niepotrzebnie wdałem  się z nią w burzliwą dyskusję. A może to lepiej? Przynajmniej zrozumiała jak się zachowuje, że gra niedostępną. Wygarnąłem jej wszystko co o niej myślałem, że sama nie wie czego chce. Dałem jej trochę do myślenia. Gdybym wcześniej wiedział, że przyszła do mnie później wieczorem gdy brałem prysznic, pewnie już dawno bylibyśmy parą. A tak? Ciągle nic. To czekanie jest najgorsze. Przerasta minie to. Po kilku dniach jak zwykle pogodziliśmy się i wszystko wróciło do normy. Nadal zachowywaliśmy się jak starzy dobrzy przyjaciele chociaż ja chciałem czegoś więcej. Nie chcę na nią naciskać. Boję się z jej strony znowu odrzucenia. Jestem egoistą. Facet powinien być twardy i od razu atakować, bo być może nie długo będzie za późno. Ale nie, lepiej  zaczekam na stabilny grunt. Może ona wreszcie się przełamie  i zrozumie, że szaleje na jaj punkcie? Może zrozumie, że nie widzę poza nią świata? Mam nadzieję, że tak będzie. Nie daruje sobie gdy mi ją ktoś zabierze. Będę o nią walczyć do samego końca. Choćby nie wiem co. Moja miłość do Agaty będzie trwać wiecznie! Będę na nią czekał tak długo jak to będzie konieczne.

Klaudia

PS.A teraz wszyscy "Sto lat, sto lat, niech żyje, żyje nam Klaudia" xD

Opowiadanie Shadow Sky cz.6

No i nareszcie jest jakaś nota xD W takim momencie zaś kończysz, że szkoda gadac -.- Mówię Wam jaki dzisiaj sen o PA miałam xD Normalnie jak wizja 1 odcinka 4 sezonu xD Takie głupie, że aż prawdopodobne ;)) Ale co Was zanudzac będę ;)) Miłego czytania ;))

Już część 6? Jak ten czas leci... enjoy!

   "Gdy nawet wrogowie dostrzegają twoją miłość, ty też powinieneś..."

Pierwszą reakcją Agaty był odruch - mimowolne drgnięcie i cofnięcie się o pół kroku. Potem jednak właściciel pistoletu wybuchnął głośnym śmiechem, zbijając z tropu prawniczkę. Wyszedł z cienia, nadal śmiejąc się kątem ust. Był to... Krzysztof, komisarz policji.
- Usłyszałem o dzisiejszej sprawie od pani klientki, pani mecenas. - Schował za pazuchę pistolet. - Nie przyjmuję odmowy, jeśli chodzi o jakąś herbatę...
- Proszę, wejdź - zaskoczona Agata automatycznie wpuściła go do środka. W czasie, gdy czajnik gotował wodę, ona szybko podeszła i, nie wiedząc czemu, schowała kulkę od Marka w pudełku. Potem już z gościnnym uśmiechem przyjęła przy kuchennym stole, przepraszając za nieporządek, nieoczekiwanego gościa.
- Nic nie szkodzi, przytulnie tu - uśmiechnął się znowu połową twarzy. - Przyszedłem pogratulować i podziękować za tą sprawę mojej podwładnej, Jarockiej. Dobra robota.
- Nic wielkiego, w końcu to Tomala sam się przyznał, a pan nie może zaprzeczyć, że miał pan wielki udział w śledztwie. To ja powinnam podziękować.
- To moja praca - potrząsnął głową, a zaraz potem jego wzrok zmienił się na poważny. - Za to co do pani... Musi się to jakoś  dać odkręcić.
- Taak, będziemy próbowali. - Agata zmusiła się do uśmiechu, choć miała już dość tego tematu na dzisiaj.
- Próbowali...?
- Razem z Ma...mecenasem Dębskim i mecenas Gawron.
- Na pani miejscu uważałbym na tego młodego - poradził z dziwnym błyskiem w oku, wstając. - Na mnie już pora, jeszcze raz dziękuję w imieniu swoim i pani Jarockiej.
- Młodego...? - mecenas Przybysz zmarszczyła brwi, również wstając.
- Bartosz Janowski - rzucił, narzucając na siebie skórzaną kurtkę. - Dziękuję za miłe przyjęcie. Do zobaczenia, jak mam nadzieję. - uśmiechnął się po raz ostatni i wyszedł. Zamknąwszy drzwi, Agata oparła się o nie, intensywnie myśląc. Uważać na Bartka...? Dlaczego?
   Po kilku minutach stwierdziła, że zastanowi się nad tym jutro i położyła się spać, przedtem jednak wyjmując z pudełka kulkę z Krynicy i zaciskając na niej dłoń.
***
   Nocny szum Warszawy przycichł, kiedy trzasnęły lekko zamykane zdecydowanie drzwi do samochodu. Za kierownicą usiadł mężczyzna w skórzanej kurtce, którego twarz skrywał cień. Pomarańczowe światło zostało rozświetlone przez niebieskawe, kiedy wyjął telefon i wybrał numer. Na wyświetlaczu zmieścił się tylko napis "Prokurator", a resztę zastąpiły automatycznie trzy kropki. Mężczyzna przyłożył telefon do ucha, a w słuchawce odezwał się mocny, kobiecy głos:
- I jak?
- Nie ma go, sprawdziłem.
- To dobrze.
Rozległ się dźwięk przerywanego połączenia, a mężczyzna rzucił telefonem na siedzenie obok.
- Nawet bardzo dobrze... - choć nie było tego widać, w głosie słychać było, że uśmiechnął się nieznacznie, niekoniecznie z dobrymi intencjami. Samochód ruszył i tylko oczy błysnęły w cieniu, odbijając światła nocnej Warszawy.

Shadow Sky

środa, 29 maja 2013

Pamiętnik Marii

Jest ;)) Troszeczkę króciutki, ale mam nadzieję, że się spodoba ;)) Miłego czytania ;))

Domcia



Maria Okońska, twarda pani prokurator. W każdej sytuacji poważna, ale na co dzień potrafi być wrażliwa. Potrafi nawet płakac… Z Markiem łączyło ją coś. Właśnie łączyło. Ona zrozumiała COŚ i on też do tego doszedł. Nie rozumiała czemu kocha Agatę, ale z czasem zrozumiała. Ona była zawsze poważna i nieustępliwa, a Przybysz? Zabawna, potrafiła się śmiac. W pojedynku „Maria vs. Agata” wygrała ta druga. Dlaczego?! Bo każda z nich jest inna. Posiada inny charakter… Teraz kierując się charakterem Marii spróbujcie wczuc się w jej sytuacje i zrozumiec w jakim położeniu się znajduje…

***

Każdy dzień przebiega tak samo. Prokuratura, dom, praca, spanie… Nawet kiedy byłam z Markiem było identycznie. Czasami nie mieliśmy dla siebie czasu. No właśnie był Marek. Był i co? No i Go nie ma. Odszedł. To przez nią, przez Agatę. Wygrała pojedynek choc o tym nie wie. Na początku, kiedy jej nie było miałam wrażenie, że liczę się chociaż trochę dla Marka. Że choc trochę mu na mnie zależy… Potem coś się zmieniło, jakiś czas po tym jak pojawiła się Ona. Coś Go odmieniło, a raczej KTOŚ… Jeszcze długo wszystko było w porządku, ale potem zaczęły się kłótnie z byle pretekstów. Sprawa przyjaciela Marka, postąpiłam słusznie, to WIEM… Ale doprowadziło to do naszego rozstania. Tak niedługi czas, a jednak coś się w nim zmieniło. Kiedy wróciliśmy do siebie był inny. Taki… no właśnie INNY. Nie wiem nawet jak to nazwac. Tamtej nocy kiedy już do Niego wróciłam, siedziałam nad papierami z sądu, a Marek się kąpał. Wtedy zadzwonił dzwonek. Otworzyłam. Zobaczyłam JĄ. Nie spodziewałam się, że ją tu zobaczę. Ona chyba też. Była zaskoczona moim widokiem, jakby miała nadzieję zobaczyc kogo innego. Poprosiła mnie, no właśnie pytała o Marka... Poprosiła, nawet pamiętam dokładnie o co. Kiedy znowu usiadłam przy laptopie, miałam w głowie kłębiące się myśli. Nie powiedziałam mu. Wiedziałam, że zmieniłby zdanie. Pobiegłby za nią, a mnie zostawił jak kompletną idiotkę. Myślałam, że dobrze zrobiłam, bo wszystko wróciło do normy. Ale kiedy widziałam jak ich spojrzenia się zderzają. Nawet nieświadomie. To było coś czego nigdy nie czułam, a może czułam patrząc na nich… I wtedy tego wieczoru dowiedział się wszystkiego. Ku mojemu zaskoczeniu nie wszczął kłótni, zdziwiony tym co powiedziałam. No i znowu wszystko się posypało. Wyjechałam do rodziców pomyślec. Wróciłam wiedząc co zrobic. W sądzie kiedy rozmawialiśmy, zobaczył ją. Znowu ten wzrok, którego nie mogłam znieśc. A potem ta niezręczna mina patrząc na mnie… Kolejne rostanie. Tym razem na dobre. Wiem już, że nigdy z nim nie będę. Nawet jeśli on zechce, ja wiem, że on kocha ją. Nie da się tego ukryc. Może i go kocham, ale wolę żeby był z Agatą i w ten sposób mnie ranił niżeliby miał być ze mną i mnie nie kochac… To wszystko jest takie… dziwne… Ale i tak dla mnie zawsze najważniejsza była praca. Nie można zaprzeczyc. Kolejny powód naszego rozstania… Nie chce już z nim być, chociaż Go kocham, wiem, że On kocha ją. To bez sensu. Nie chce być lalką na zawołanie. Nie chce być marionetką, którą może sterowac. Chce być po prostu sobą, życ jak żyję i zapomniec o tym co niepotrzebne. Bo tak musi być. Taka jest kolej rzeczy…
                                                                                                            
                                                                                                        Maria

wtorek, 28 maja 2013

Opowiadanie Shadow Sky cz.5

Bohaterka dzisiejszego dnia xD Ani ja ani Paula nic jeszcze dziś nie napisałyśmy ;)) Niedyspozycja czasowa albo po prostu brak WENY ;)) Może się za coś wezmę ;)) Zakończyłaś w takim momencie, że mam ochotę Cię zabic xD Widzę, że nie tylko ja lubię trzymac w napięciu (no i oczywiście Paula) ;)) Świetne, ale znowu króciutkie -.- Pozostaje mi tylko życzyc miłego czytania ;))

Domcia

"Gdy nawet wrogowie dostrzegają twoją miłość, ty też powinieneś..."

   Wysoki, młody student prawa wyszedł z bramy z rękami w kieszeniach. Dotarł do starego, czerwonego malucha, stawiając kołnierz, i odpalił rzężący silnik, by powoli powlec się do domu. Już w mieszkaniu rzucił się na łóżko, wyczerpany.
- Nareszcie im się udało - mruknął z uśmiechem. Bo wbrew pozorom był wrażliwy, ten Bartek Janowski.
***
   Tymczasem Marek zawiózł Agatę pod jej dom.
- Poradzę sobie, dzięki - poklepała go niezdecydowanie po ramieniu.
- No chyba żartu...
- Pa! - puściła mu całusa w powietrzu i pobiegła do domu, starannie skrywając uśmiech.
Dębski popatrzył za nią, aż nie zniknęła w bramie. Dopiero, gdy zobaczył zapalane światło w jej mieszkaniu, odjechał, myślami będąc zupełnie gdzie indziej.
***
  Po kilku minutach parujący kubek herbaty stał obok niej na podłodze. Sama Agata siedziała przy otwartym oknie, korzystając z pierwszego, ciepłego wietrzyku tej wiosny. Opierała się plecami o ścianę, a w rękach trzymała, obracając powoli, kulkę z Krynicy. Jednak nie swoją...
   Nagle po policzkach pociekły jej łzy. Nie gęsto, lecz jakby spokojnie, miarowo. Rozmazany tusz do rzęs lekko znaczył czarnymi śladami ścieżki łez, aż wreszcie mecenas Przybysz ukryła twarz za kolanami. Płacząc, nie wiadząc nawet czy ze szczęścia, czy nie, nie usłyszała dzwonka. Dopiero, gdy powtórzył się drugi raz, podniosła twarz, pozwalając wiatrowi rozwiać jej włosy i osuszyć oczy. Westchnęła, biorąc się w garść, i podeszła, by otworzyć.
- Zakładam się, że to Marek - mruknęła, walcząc z uśmiechem pojawiającym się na jej twarzy. Chciałaby być blisko niego, a jednocześnie potrzebowała samotności. Otworzyła drzwi, nie patrząc przez wizjer. Pierwszą rzeczą, którą zobaczyła, w odległości metra, na wysokości jej klatki piersiowej... była wycelowana w nią lufa pistoletu.

Shadow Sky

poniedziałek, 27 maja 2013

Dwunaste cz.6 FINAŁ!

Jest ;)) Długieeeee xD Mam nadzieję, że się Wam spodoba ;)) Czekam na komenty itp. itd ;)) Miłego czytania :))



Minął już tydzień. Gabinet Agaty nadal stoi pusty, żadne z przyjaciół nie jest w stanie wziąć się za jego posprzątanie. Ojciec Agaty, który przyjechał podenerwowany do Warszawy zemdlał kiedy dowiedział się co się stało… Chciał ją zobaczyc, ale ze względu na jego stan zdrowia nie pozwolili mu. Nikt jej nie widział… Marek po przeczytaniu listu pogrążył się w rozpaczy, Dorota nie potrafiła znaleźć sobie miejsca w domu ani w kancelarii, a Bartek był po prostu załamany… Wszyscy cierpieli. Pewnego dnia, to był chyba wtorek do kancelarii weszła Okońska. Powiedziała im, że prowadzi śledztwo w tej sprawie.
-Będę Was informowac na bieżąco. – odparła.
Kiedy pytali się kto jest podejrzanym nie odpowiadała. W końcu wydukała tylko jedno słowo – „Bitner”…

***

I tak mijał dzień za dniem, a przyjaciele nadal nie potrafili pozbierac się po jej śmierci.
-Musimy życ normalnie, jakby nic się nie stało. – powtarzali ciągle, ale nikt z nich tak nie potrafił.
Wszystko było takie puste bez niej. Mieszkanie, gabinet, serce Marka…

***

Był poniedziałek, tydzień po wizycie Okońskiej. Zadzwonił telefon Marka. Na wyświetlaczu pojawił się napis Maria. Niechętnie odebrał. Usłyszał głos.
-Wiem, nie powinnam dzwonic, ale właśnie złapaliśmy mężczyzn odpowiedzialnych za śmierc Agaty. – Marek poderwał się z fotela. – Myślę, że powinniście przyjechac.
-Gdzie? – pytał.
-Na sądową 14. – odparła.
Marek wybiegł z gabinetu i od razu zapytał Bartka, gdzie jest Dorota.
-Ma spotkanie z klientem. – odpowiedział.
Wparował do gabinetu. Dorota z klientem spojrzeli na niego ze zdziwieniem.
-Mogę Cię na chwileczkę prosić? – zapytał.
-Pewnie. Niech Pan chwileczkę poczeka. – zwróciła się do mężczyzny.
Podeszła do Marka.
-Co się stało? – wyszeptała.
-Złapali bandziorów odpowiedzialnych za śmierc Agaty. – szepnął.
Dorota stanęła jak wryta. Po chwili otrząsnęła się z transu.
-Gdzie? Kiedy?
-Przed chwilą dzwoniła Maria. Na sądowej 14. Możesz jechac? – odpowiadał.
-Mogę, muszę! – krzyknęła podchodząc do biurka. – Bardzo Pana przepraszam, możemy przełożyc spotkanie na jutro? Mam naprawdę ważną sprawę. – zwróciła się do klienta.
-Oczywiście. – odrzekł i wyszedł.
Dębski i Gawron wybiegli z gabinetu najszybciej jak się dało, mamrotając jakieś wyjaśnienia dla Janowskiego. Wsiedli do auta i udali się do celu. Po 20 minutach byli już na miejscu. Wysiedli i ruszyli w stronę Marii.
-Nakryliśmy ich jakieś 30 minut temu z bronią. Trudno było z nich wszystko wydusic. Najbardziej kryli pracodawcę, ale i tego udało nam się dowiedziec. – mówiła. – To Bitner. – dodała.
Nagle ktoś ją zawołał i odeszła. Marek patrzył na tych bandytów i miał ochotę ich zabic. Przecież mogli go wsadzic do więzienia i tak nie miał po co życ. Mogliby go od razu zabic, przynajmniej byłby spokój. Jego myśli kłębiły się w głowie. Natomiast Dorota usłyszała jakiś głos i odwróciła głowę. Zamarła, nie mogła się ruszyc. Po chwili szturchnęła Marka w ramię.
-Wiesz, ja to chyba powinnam udac się do psychologa. – wyszeptała.
-Dlaczego? – zapytał zdziwiony nadal patrząc na mężczyzn.
-Bo wszędzie widzę Agatę. – Marek się obrócił.
Dostrzegł ją. Szła obok Marii i śmiała się z czegoś. Myślał, że zaraz się przewróci, nogi się pod nim uginały i nie mógł nawet wydusic z siebie słowa. Modlił się w duchu żeby to nie był sen. Wtedy usłyszeli tak znajomy głos – JEJ głos…
-Nie mogłaś im powiedziec? – pytała Marii. – Oni mi tu zaraz na zawał zejdą. – uśmiechnęła się.
Podeszła do Doroty i przytuliła ją. Poczuła jej łzy na koszulce.
-No nie płacz już. Ja żyję. – próbowała ją uspokoic.
Marek patrzył na to z niedowierzeniem. Maria znowu odeszła, bo jakiś policjant ją zawołał.
-Opowiedz im wszystko. – powiedziała. – Ale tylko im. – dodała odchodząc.
Zbliżyła się do Marka, nawet nie zorientowała się kiedy znalazła się w jego objęciach. Jej bluzka była już cała mokra. Nie dośc, że Dorota płakała, to jeszcze On. Płakał…
-Nawet nie wiesz co ja teraz czuje. – wyszeptał jej do ucha.
Poszli na obiad. Agata tłumaczyła im cały plan.
-Nikt nie mógł wiedziec. – mówiła co chwila.
-Myśmy tu prawie umarli bez Ciebie. – rzuciła Gawron.
Niedługo potem pojawił się Wojtek, uściskał Agatę i powiedział, że muszą już iśc. Kobieta niechętnie wstała. Już miała wychodzic, ale stanęła. Marek zorientował się o co chodzi.
-Spokojnie, odprowadzę ją. – odparł.
Spojrzała na niego, a On na nią. Siedzieli tak, co jakiś czas któreś z nich powiedziało jedno słowo, ale na tym się kończyło. Kiedy wyszli z restauracji było już ciemno. Szli przez park w milczeniu. Nagle Marek chwycił Agatę za rękę. Nie wyrwała mu jej. Zamknęła tylko oczy i szła dalej.
-Przeczytałem. – wyszeptał w którymś momencie. Spojrzała na niego. Na początku nie wiedziała o co mu chodzi, ale po krótkiej chwili zrozumiała. Przyciągnął ją do siebie. Stali tak patrząc sobie w oczy. – Już chyba z milion razy. – wyciągnął z kieszeni pomiętą kartkę papieru.
Spojrzeli na siebie, ich oczy błyszczały i mieniły się jak diamenty. Teraz byli już tak blisko jak nigdy. Ich usta się zetknęły. Na początku tak delikatnie, potem coraz namiętniej. W końcu oderwali się od siebie.
-Kocham Cię. – wyszeptał Marek.
-Ja też Cię Kocham. – poczuła jego wargi na swoich.
Poddała się. Chciała tylko Jego, a On chciał tylko Jej… W tej chwili nie liczyło się dla nich nic więcej. Po prostu czuli się szczęśliwi, że odzyskali siebie, że odzyskali swoją miłośc…

Domcia

PS.Nie sądziłam, że rozkminicie mój plan xD Myślałam, że wam zrobię NIEPODZIANKĘ a tu takie zaskoczenie ;))

Opowiadanie Basi cz.3

Nowe opowiadanko Basi ;)) Mój FINAŁ w toku pracy ;)) Miłego czytania ;))

Domcia


Agata zamknęła się w drugim pokoju.
- Co on sobie wyobraża?! Nie odzywa się przez trzy miesiące i nagle zjawia się udając księcia na białym koniu w monecie gdy zaczęłam godzić się z tym, że nie będę już adwokatem.
Nie prosiłam go o ratunek!- Agata rozpłakała się
Marek czuł nie właściwie rozegrał rozmowę z Agatą. Był zły, że odrzuca jego pomoc. Wierzył, że pewnego dnia przebije się przez ten mur, którym się otoczyła. Każdy inny na jego miejscu już dawno by odpuścił. Agata fascynowała go od pierwszego spotkania. Było w niej coś co go denerwowało i równocześnie przyciągało. Nie pamiętał kiedy przerodziło się to w miłość.
Dębski wszedł do pokoju. To co zobaczył zaskoczyło go. Zapłakana Agata siedziała na podłodze. Marek nie wiedział jak postąpić.
- Odejdź!- powiedziała Agata
- Nie.- Marek usiadł obok Agaty poczym objął ją
- Zrozum ja już nie mam na to wszystko siły.
- Agata nie może pozwolić by ten łajdak Bitner wygrał! Chcesz przekreślić lata ciężkiej pracy. Ojciec zawsze powtarzał mi, że przed problemami nie można uciekać tylko należy się z nimi zmierzyć.
-  Przeze mnie ty i Dorota macie same kłopoty. Moja przeszłość już zawsze będzie się za mną ciągnąć.  Najlepiej dla wszystkich będzie jeśli zostanę w Sopocie.
- Sama nie wierzysz w to co mówisz. Pomyśl o ludziach, którym pomogłaś. Jesteś świetnym prawnikiem.
- Wiesz, że tymi dowodami rozpętamy burzę w środowisku. Bitner też nam nie odpuści.
- Jestem na to gotowy. Dorota też.
- Marek Bitner ma powiązania w środowisku przestępczym. Nie pozwolę by komuś z was stała się z mojej winy krzywda.
-Nie dopuszczę do tego. Zaufaj mi ostatni raz.
Agata spojrzała na Marka.
- Dlaczego ty właściwie to robisz?
- Naprawdę nie wiesz?
Agata milczała.
 - Kocham Cię. Próbowałem uciec przed tym uczuciem, ale nie potrafię dłużej bez Ciebie.
Dębski czekał na reakcję Agaty.
- Zapomnij, że to powiedziałem.- Marek wyszedł z pokoju
- Zaczekaj.
- Wiem mam się wynosić.
-  Ja też Cię kocham głupku. Długo nie umiałam się do tego przyznać. Tylko ostrzegam kochanie mnie bywa niebezpieczne.  - Agata pocałowała Marka 
- Zaryzykuje.- Marek objął Agatę
- Musimy już jutro wracać do Warszawy?
- Proponujesz mi wagary? Nie poznaję Cię- Marek uśmiechnął się
- Czasami sama siebie nie poznaje.
- Nic się nie stanie jak zostaniemy parę dni.

Basia

niedziela, 26 maja 2013

Opowiadanie Justyny cz.2

Słodkie <3 Znowu kończysz w takim momencie -.- Szkoda gadac -.- Miłego czytania ;))

Domcia

- Tak Ciebie… -  podszedł do niej tak blisko, że ich ciała dzieliły centymetry. Podniósł rękę i otarł spływające po jej policzkach łzy. Ona pod wpływem dotyku przymknęła oczy. Uśmiechnęła się. Było jej tak dobrze. Gdzieś podświadomie pragnęła jego bliskości, ale  zawsze bała się do tego przyznać. Nawet się nie zwróciła uwagi na to, że się oddalił. Stała przez chwilę zdezorientowana, ale Marek szybko wyrwał ją z tego stanu – siadaj zrobię Ci kanapki, bo założę się, że nic nie jadłaś!
-Dziękuję ale…
-Żadnego ale! Musisz coś jeść.  – podobało jej się to jak się o nią troszczył. Przemknęło jej nawet przez myśl, że mogłoby być tak już zawsze. Coraz częściej o nim myślała. O tym co się między nimi do tej pory wydarzyło, co mogło no i co się jeszcze wydarzy… No właśnie?! Co ma się jeszcze wyżarzyć, żebym zrozumiała i wreszcie się przyznała, że jest dla mnie ważny. BARDZO ważny! Z zamyślenia po raz kolejny wyrwał ją głos Marka – Agatka, wszystko ok.?  Mówię do Ciebie już od dobrych pięciu minut!
-Co? A taaak – przepraszam, zamyśliłam się.
-Na pewno? – zapytał z troską w głosie
-Tak, naprawdę wszystko jest w jak najlepszym porządku – powiedziała i posłała mu szczery uśmiech. Ten uśmiech mówił wszystko. Nie było mu trzeba więcej. W jedną rękę wziął talerz z kanapkami a w drugą dłoń Agaty i pociągną ją do salonu. Usadowili się wygodnie na podłodze, a Marek podsuną Agacie talerz z kanapkami zmuszając ją wręcz do jedzenia.
-Marek… ja Cię przepraszam ale ja naprawdę nie jestem głodna. – jej tłumaczenie nie wiele podziałało. Marek tylko pokiwał z politowaniem głową i przysuną się do niej bliżej. Wziął w rękę kanapkę i przysuną do ust Agaty. Ta jednak nadal stawiała opór.  – Agatka no nie bądź dzieckiem, nie daj się prosić. Chociaż kęsa, malutkiego. – No nie mogła mu się oprzeć. Takiego namolnego a jednocześnie uroczego faceta nie znała. No i może nawet lepiej. Miała Marka – jedynego w swoim rodzaju. To jej w zupełności wystarczało. Posłusznie ugryzła kanapkę po czym słodko uśmiechnęła się w stronę swojego towarzysza. – Dobra dziewczynka. – niemalże równocześnie zaczęli się śmiać. Marek wykorzystując okazję chciał wcisnąć Agacie jeszcze raz kanapkę ale ta w porę zrozumiała jego zamiary i zaczęła uciekać. Ganiali się jak małe dzieci po pokoju, aż Agata niechcący upadła na łóżko i stoczyła się na podłogę, a nie wiadomo jakim cudem Marek wylądował nad nią. Popatrzyli sobie prosto w oczy. U obojga dostrzec można było żarzące się iskierki, które płonęły z pożądania. Marek delikatnie przybliżył twarz do niej...

Justyna

Dziesiąte cz. IV

Spacerowali po jednym z Warszawskich parkow, zapadał zmrok. Usiedli na jednej z ławeczek, w reku trzymali po kubku kawy, rozmawiali jakby nigdy wiecej nie mieli się już spotkać, tematy do rozmow naplywaly im non stop, byli niezwykle rozbawieni. Agata spojrzała na wyświetlacz, wiedziała że w towarzystwie nie wypada.
- Muszę, już iśc zrobiło się strasznie późno, posiedziałabym tu z Tobą nadal i rozmawiała ale wczesnie rano musze wstac - mowila energicznie wstając, Krzysztof wstał i stanął na przeciwko jej
- Odprowadzę Cię - usmiechnal sie do niej i szli dalej przez park. Po drugiej stronie parku zobaczyli podejrzane zachowanie mężczyzn. Podeszli bliżej , staneli za drzewem, dwoch mężczyzn celowało w związanego mężczyzne, trzeci stał przy samochodzie. Agata wyciągnela telefon i zaczela to nagrywać. Wtedy jeden z nich strzelił Agata przeraziła się, ale nadal nagrywała. Cała trojka energicznie się odwrociła, tak jakby usłyszeli coś, wtedy Agata dostrzegła że jeden mężczyzna jest jej znany, był to Bitner.
- Szefie, spiepszamy stąd.. - powiedzial jeden z nich
- Ku**a miało być tu bezpiecznie i bez świadkow, jeżeli ktoś nas widział rozwale wam obu łeb, rozumiecie? - mowil zdenerwowany, po czym wsiedli i odjechali, Krzysztof z Agatą ukryli się za krzakami, serce biło Agacie jak szalone.
- wiesz jakich możesz sobie problemow przez TO nagranie zrobic? - mowil Krzysztof
- Jestes policjantem, i zabojstwo to nie jest jakies tam male wykroczenie.. - przerwal jej
- Tu nie o to chodzi, tym nagraniem podpisalas sobie wyrok u mafii
- Idę jutro z tym do prokuratury, wezwij policje i pogotowie..
- Idę z Tobą - powiedział Krzysztof, po 15 minutach zjawilo sie pogotowie i policja. Agata wraz z Krzystofem składali zeznania. Z oddali z samochodu przyglądali sie calemu zamieszaniu Bitner i dwoje jego ludzi, w świetle świateł samochodow, Bitner ujżał twarz Agaty...
Napisalam wreszcie nastepna czesc, te opowiadanie bedzie mialo malo czesci :-)
Paulina

Dwunaste cz.5

To jest chyba najbardziej emocjonująca częśc opowiadania jaką napisałam(nie licząc pamiętników) ;)) Od razu informuję, że nie ostatnia ;)) Nie zabijcie mnie ;)) Miłego czytania, ale najpierw krótka informacja ;))

Przed przeczytaniem skonsultuj się z psychologiem (jeśli twoje serce nie jest w stanie wytrzymac stresu) lub po prostu zaparz sobie rumianku albo innych herbatek uspokajających. Za wszelakie problemy zdrowotne i umysłowe nie odpowiadam, więc zastanów się zanim przeczytasz ;))




-nie żyje… - spojrzał na ich miny. Dorota usiadła, ukryła twarz w dłoniach i zaczęła płakac, a Marek patrzył na mężczyznę jak na jakiegoś kosmitę. – Bardzo mi przykro. – dodał. – Nie mogliśmy nic zrobic. Pani Agata została postrzelona w prawą komorę serca co spowodowało krwotok. Kiedy do Pani dzwoniliśmy jeszcze żyła, właśnie braliśmy ją na salę operacyjną. Niestety 5 minut później nastąpiło zatrzymanie akcji serca… - opowiadał. – Naprawdę bardzo mi przykro. – patrzył na nich, byli załamani.
Po chwili odszedł. Marek usiadł obok Doroty i objął ją ramieniem. Po policzku strumieniami zaczęły spływac mu łzy. Dorota czuła się jakby wyrwano jej serce z piersi, a potem jeszcze przebito je sztyletem.
-Odwiozę Cię do domu. – powiedział łamiącym się głosem Marek.
Dorota popatrzyła na niego. Jej twarz była czarna, cały tusz się rozmazał. Wstała i nadal szlochając udała się w stronę wyjścia. Dębski ruszył za nią. Oboje pragnęli obudzic się rano i pomyślec, że to tylko sen…

***

Gawron dotarła do domu. Weszła i zobaczył ją Wojtek. Podbiegł do niej i przytulił.
-Kochanie, co się stało? – pytał.
-Agata, Agata… nie żyje. – mówiła przez łzy.
-Jak to nie żyje? – patrzył na nią zdziwiony.
-Ktoś ją zastrzelił. – odparła.
Mężczyzna nic już nie odpowiedział. Odprowadził ją do łóżka i położył się koło niej oplatając ją ramieniem.
-Ciii… Nie płacz już. – mówił co chwila.

***

Marek wpadł wściekły do mieszkania. Rzucił torbę w kąt, zamknął drzwi i powiesił płaszcz. Szybkim krokiem ruszył do kuchni i odruchowo nalał sobie szklankę szkockiej whisky, ręką strącając drugą szklankę, która została po wczorajszym dniu. Szkło rozprysnęło się na malutkie kawałeczki. Nic sobie z tego nie robił. Usiadł na kanapie i znowu po jego twarzy zaczęły spływac łzy. Myślał o Agacie, tylko o Niej. O tym wszystkim co się stało. Nie mógł uwierzyc… Umarła, zginęła, odeszła… A on ją kochał. Nadal ją kocha…
-TY IDIOTO! – krzyknął w myślach. – Trzeba było powiedziec jej co czujesz jak jeszcze żyła… A teraz… Miłośc twojego życia odeszła. Wszystko SPIEPRZYŁEŚ! – wyrzucał sobie.
Nie mógł się uspokoic. Cały drgał i co chwila dolewał sobie alkoholu. Cały jego wieczór był koszmarem. Nie to jego życie takie się stało. Stało się niekończącym się koszmarem…

***

Następny dzień.
Dorota przyszła do kancelarii zapłakana. Bartek, który koniecznie chciał dowiedziec się co się stało o mało nie zszedł na zawał, kiedy Gawron wydusiła to z siebie. Marek oczywiście miał kaca. Wszedł do gabinetu nawet się z nikim nie witając. Potem ukradkiem zerknął do gabinetu Agaty. Był taki pusty… Nie było jej. Odeszła… To było najgorsze co go do tej pory spotkało. Nagle przypomniał sobie o aktach, które miał od Niej wziąć. Wszedł do pokoju i zaczął przeszukiwac szafki. Nagle z półki zleciała bialutka koperta. Podniósł ją. Widniał tam napis Dla Marka. Bez wahania otworzył. Był tam list, ale najpierw krótka informacja.

Jeżeli to ty Marek to czytaj, chociaż nigdy tego nie chciałam. A jeżeli to ktoś inny, to po prostu bądź tak dobry i zostaw mój sekret w spokoju.

Jeśli dotarłeś do tego zdania, to znaczy, że to ty Marek. Nigdy nie chciałam żebyś się dowiedział. Nie potrafiłam Ci tego powiedziec, więc napisałam ten list, mając nadzieję, że kiedyś go znajdziesz… Kocham Cię…
- napisane było malutkimi, prawie niewidocznymi literkami – Odkąd Cię poznałam. Ale była Maria, Maciek… Nasze pocałunki. Nigdy nie potrafiłam Ci zaufac. Nigdy… Ten drugi pamiętasz? – po policzku Marka spłynęła pojedyńcza łza – Przyszłam Cię przeprosic, a wtedy otworzyła mi Maria. Zawiodłam się na Tobie… Ale to nie zmienia tego co czuję. Kocham Cię… - znowu napisane malutkim druczkiem – Zawsze będę Cię kochac, nic nigdy tego nie zmieni. Cokolwiek się stanie, pamiętaj, ja zawsze Cię kocham…
                                                                                           
Agata

Marek nie mógł wytrzymac, zaczął płakac. Wszystko co do Niej czuł było prawdziwe, a tu nagle się okazało, że i też odwzajemnione… Wszedł do swojego gabinetu, usiadł i czytał list jeszcze setki razy…
-Jeśli dowiedziałbym się o tym wcześniej… A teraz jest po prostu za późno… - myślał.

Domcia

Opowiadanie Shadow Sky cz.4

WOW! Końcówka po prostu BOSKA <3 Chce cedeka ;)) Miłego czytania ;))

Domcia

"Gdy nawet wrogowie dostrzegają twoją miłość, ty też powinieneś..."

Blask był pomarańczowawy, praktycznie pokój zdany był na światła Warszawy, wpadające przez okno. Na stoliku stały dwa kieliszki wina. Siedzieli razem na kanapie w gabinecie Dębskiego. Agata wtulona w niego, zaczęła cicho łkać - wydarzenia dzisiejszego dnia wróciły do niej z całą mocą.
- Hej, cśś. Wszystko odkręcimy. Obiecuję. - pogłaskał ją po głowie, wzdychając.
- A jeśli... - mruknęła ponuro, ale wtedy poczuła na swoich ustach jego palec.
- Nie będzie żadnego jeśli.
***
Wyszli razem z kamienicy. Marek obejmował Agatę, która była okryta jego kurtką - przyszła do kancelarii w samej bluzce.
- Do mnie czy do ciebie? - spytał, unosząc znacząco brwi.
- Słucham?! - Agata aż podniosła na niego zaskoczony wzrok.
- Agata... - mruknął wielce rozbawiony. - Chyba nie myślisz, że zostawię cię samą?
- Przecież ...
- Żadnego przecież - otworzył samochód, a potem i drzwi do siedzenia z przodu. - Wskakuj.
Weszła do środka odrobinę niepewnie, a on szybko obszedł auto i usiadł przed kierownicą. Oparła się tyłem głowy o szybę i zerknęła na niego.
- Zamierzam ci zrobić tylko herbatę, prześpię się na podłodze, spokojnie - spojrzał na Agatę rozbawionym wzrokiem pełnym politowania. I choć z trudem, uśmiechnęła się do niego, a kancelaria została w tyle, kiedy zniknęli za rogiem ulicy.
   Nie wiedzieli, że ciemna, dość wysoka sylwetka w skórzanej kurtce obserwuje ich, skryta w cieniu bramy. A potem na twarzy tajemniczego obserwatora powoli pojawił się uśmiech.

Shadow Sky

Dwunaste cz.4

Mamy ponad 30 000 wyświetleń ;)) To wszystko dzięki Wam! Dziękujemy ;)) A ja mam dla Was kolejną częśc 12 ;)) Mam nadzieję, że się Wam spodoba ;)) Niedługo cedek ;)) Miłego czytania ;))


Po tym telefonie Agata nie mogła już spac. Krzątała się po mieszkaniu, aż nadeszła wyznaczona godzina. Wyszła i ruszyła szybkim krokiem stronę samochodu. Wsiadła i odjechała. Kiedy dojechała na miejsce udała się w stronę gabinetu Marii. Weszła i ujrzała…
-Hubert?! – krzyknęła. – A może Rafał, czy Jan? Jak mam Ci mówic? – pytała podenerwowana. – Co ON tu robi? – zwróciła się do Marii.
-Może Ci pomóc. – odpowiedziała ze spokojem.
-Nie chcę jego pomocy. – burknęła.
-Agata, nikt Go nie prosił żeby tu przyjeżdżał. Tak w ogóle to nie wolno mu było tego zrobic. – odrzekła.
Agata spojrzała na mężczyznę, patrzył na nią zmartwiony.
-Proszę, daj sobie pomóc. – mówił. – Jak usłyszałem, że straciłaś prawo do wykonywania zawodu, to postanowiłem przyjechac i Ci pomóc. – dodał.
-Coś ty się nagle taki szlachetny zrobił? – odparła.
-Po prostu chcę Ci pomóc. Pozwól mi. – powiedział.
-Jego zeznania pogrążą Bitnera. – wtrąciła Maria.
Agata zerkała to na nią, to na niego.
-No dobra. – wydusiła w końcu. – Zgadzam się. Pomóż mi...

***

Ku wściekłości Bitnera wznowiono postępowanie. Zeznania Huberta pogrążyły mężczyznę i do prokuratury został zgłoszony – przez Okońską – pozew o pozbawienie Go praw do wykonywania zawodu i zamknięcia w więzieniu za spiskowanie z mafią. Agata została ponownie wpisana na listę adwokatów. Wyszła zadowolona z sądu i nagle zatrzymała ją Maria. Marek i Dorota szli niedaleko za nią, więc nie chciała by zobaczyli ją jak rozmawia z Okońską.
-Musimy porozmawiac. – odparła. – Przyjdź do prokuratury o 15. Cześc. – dodała i odeszła.
Przybysz zdziwiona tym wszystkim oparła się o poręcz czekając na przyjaciół. Poszli na kawę, a następnie Agata pod pretekstem bólu głowy wróciła do mieszkania. Dochodziła 14:30, wyciągnęła tylko jakieś dokumenty z torby i szybko pojechała do prokuratury.
-To się robi co najmniej dziwne. – myślała. – Codziennie jestem w prokuraturze. Ktoś może nabrac jakiś podejrzeń…
Weszła do gabinetu Okońskiej i usiadła na krześle.
-Teraz kiedy Bitner został pozwany do prokuratury jego ludzie mogą Cię szukac. – powiedziała. – Ale chyba wiem jak temu zaradzic, mam plan. – dodała.
-Jaki? – Agata przysunęła się żeby lepiej słyszec.

***

Wracała do mieszkania. Wyszła już z auta i szła chodnikiem. Zastanawiała się nad tym co powiedziała jej Maria. Nie chciała, aby jej plan był potrzebny. Nagle usłyszała głos, odwróciła się i usłyszała strzał…

***

Dorota i Marek siedzieli w kancelarii. Przeglądali jakieś papiery dotyczące ich sprawy, kiedy zadzwonił telefon Gawron. Odebrała i zamarła. Kiedy się rozłączyła wyglądała jak trup.
-Dorota, co się stało? – pytał zdenerwowany Marek.
-Agata jest w szpitalu. – powiedziała drżącym głosem.
-Co?! – krzyknął. – Jedziemy! – dodał.
Chyba jeszcze nigdy tak szybko nie wybiegli z kancelarii. Zamknęli ją błyskawicznie i udali się do auta. Marek jechał tak prędko, że Dorota bała się, że będą mieć wypadek.
-Marek, proszę zwolnij. – mówiła. Po kilku minutach próśb wreszcie uległ. Jechał teraz szybko, ale umiarkowanie. Po 30 minutach byli w szpitalu. Wbiegli i od razu zobaczyli lekarza.
-Panie Doktorze! – krzyknął Marek. – Agata Przybysz, co z nią? – pytał podenerwowany.
Mężczyzna spojrzał na nich i po chwili się odezwał.
-A państwo, to…
-Jesteśmy jej wspólnikami. – odarli jednocześnie.
-Pani Agata…

Domcia

Dwunaste cz.3

Nwm czy tego się spodziewaliście, ale jest ;)) Mam nadzieję, że się spodoba. Już z wyprzedzeniem "Kogo obstawiacie?". No więc miłego czytania ;))


-Musisz z nim porozmawiac. – dodała.
-Ja? Po co? – zapytała zdziwiona.
-Myślę, że On może pomóc Ci odzyskac prawo do wykonywania zawodu.
-On?! Nie będę prosić mafioza o pomoc. – odparła.
-Ale przecież nie masz innej opcji. – powiedziała.
-Mam, ale… No dobra, ale jak niby mam się do niego dostac. – rzuciła.
-Napisze Ci pozwolenie. – odpowiedziała. – A właściwie to już je mam. – wyciągnęła z biurka kartkę papieru w przeźroczystej folii i podała Agacie.
-Powodzenia. – odrzekła do wychodzącej Przybysz.

***

Była już w więzieniu. Strażnik wziął od niej dokument i kazał zostawic osobiste rzeczy. Weszła do sali. W samym jej środku ujrzała Marczaka.
-Witam Pani Agato. – powiedział z dziwnym uśmiechem. – Co panią do mnie sprowadza?
-Właściwie to… - nie dokończyła.
-Niech zgadnę, straciła Pani prawo do wykonywania zawodu. – najwyraźniej go to bawiło.
-Tak. – rzuciła. – I chciałam zapytac co Pan o tym wie.
-Bitner się spisał. – powiedział pod nosem, ale Agata to usłyszała.
-Bitner?! – zdziwiła się. – Myślałam, że od niedawna pracuje już tylko dla Kowalskiego.
Marczak spojrzał na nią zaskoczony.
-Co proszę?! – krzyknął, strażnik popatrzył na nich.
-Pracuje dla Kowalskiego. – odparła widząc, że jej plan powoli zaczyna działac. Marczak wyglądał na zdenerwowanego. Próbował sobie to wszystko ułożyc w głowie.
-No dobrze. – wykrztusił w końcu. – Co chce Pani wiedziec?
-Chcę wiedziec, czy może mi pan pomóc? – spojrzał na nią rozbawiony.
-Nigdy w życiu. – zaśmiał się. – Wsadziła mnie Pani do paki. Nie pójdę Pani na rękę. – posłał jej zdradliwy uśmiech.
Agata miała coś powiedziec, ale nagle strażnik zawołał „KONIEC WIDZENIA” i musiała wyjśc. Szła korytarzem, mając nadzieję, że Marczak jednak zmieni zdanie po tym co mu powiedziała.

***

Siedziała tak w mieszkaniu, kiedy zadzwoniła komórka. Dzwonił Marek… Nie odebrała… Jednak dzwonek nie dawał jej spokoju i w końcu odebrała.
-Dzwonię już chyba z 10 raz. – rozległ się dźwięk w słuchawce.
-Przepraszam, spałam. – skłamała.
-Obudziłem Cię? Przepraszam. – powiedział zdenerwowany.
-Nic się nie stało. – odparła.
-Chciałem tylko wiedziec, czy z Tobą wszystko w porządku. – odrzekł.
-Wszystko w porządku, a teraz jeśli pozwolisz, bardzo boli mnie głowa i chciałabym się położyc. Pa. – skłamała po raz kolejny.
-Pa. – usłyszała tylko cichy głos w słuchawce i rozłączyła się.
Naprawdę bolała ją głowa, a że była już 23, to ułożyła głowę na poduszce i zasnęła…

***

Nazajutrz, wcześnie rano usłyszała telefon. Odebrała na wpół żywa, ale zachowując poważny głos.
-Słucham?
-Cześc, to znowu ja. – usłyszała głos Marii. – Chciałam Cię tylko zapytac, jak Ci poszło wczoraj z Marczakiem.
-Nie za dobrze. – powiedziała. – Nie chciał mi pomóc.
-Tego się spodziewałam. – odparła zawiedziona. – Chyba nie kontynuuję tego śledztwa. – powiedziała. – Ale za to chyba znalazłam pomoc dla Ciebie. Te zeznania mogą wykazac, że Bitner spiskuje z Marczakiem.
-Kto je złoży? – zapytała podejrzliwie.
-Przyjedź o 13 to się przekonasz…

Domcia

sobota, 25 maja 2013

Jedenaste cz. VII

Stał w milczeniu, analizował zdanie ktore powiedziała.
- Nie Agata, to będzie ucieczka przed nim - spojrzał na nią - zdobylem dowody, żebys teraz zrezygnowała z kancelarii.? Nie rezugnuj , nie pozwole, nie chcę abyś była nieszczęsliwa, przecież kochasz GO - wyczuwalny byl nacisk na ostatnie slowo - nie chcę żebyś była ze mną z wdzięczności, czy z tego że tak mowi Ci twoje sumienie, chcę być z Tobą, ale chcę też abyś obdarzyła mnie takim uczuciem jak jego - Agata, zaniemowila, łzy leciały jej po policzkach, zrozumiala ze Krzysztof ma troche racji
- Może tego jeszcze nie wiesz, ale obdarzyłam Cie już większym uczuciem niż jego, to z Tobą chcę się spotykac, kłócic i zaraz godzic, z Tobą pragne chodzic na spacery, cholera - wplatala dlon w swoje wlosy i odwrocila sie do niego, stala do niego tyłem - jak mam Ci udowodnic ze na Tobie mi zalezy.
- Udowodniłaś to już - przyciagnal ja do siebie i pocałował, Agata poczuła przechodzace ją po calym ciele ciepło i dreszcze, oderwali sie od siebie - ufam Ci Agata, i wierze Ci na słowo.
***
Po bardzo emocjonującej rozmowie z Krzysztofem, Agata wrocila do kancelarii. Siedziała rozkojarzona, po głowie chodziły jej słowa Krzysztofa. Zza uchylonych drzwi do gabinetu Marka, Agata dopiero po dłuzszym czasie zobaczyła siedzącą Marie w gabinecie Marka.
- To było takie przewidywalne - mowila sama do siebie. Do wieczora przez gabinet Agaty przewinęlo sie czterech klientow, była już zmęczona, marzyła tylko o prysznicu i śnie. Do kancelarii przyszedł Krzysztof, minął się w drzwiach z Dorotą. Agata rownoczesnie opusciła swoj gabinet z Markiem, rzucila mu obojętne spojrzenie.
- Cześć - powiedziala do stojacego Marka, zerkajacego co rusz raz na Agate raz na Krzyska
- Gotowa? - powiedzial stojacy przy drzwiach Krzysztof
- Jasne - powiedziala , po czym wyszli z kancelarii. Marek wrocil do swojego gabinetu, rzucil torbę na kanape, ze złością zrzucił wszystko z biurka, otworzył butelkę szkockiej whisky, nalał do szklanki i zaczal pic.
***
Weszli do mieszkania Agaty, wzieła szybki prysznic, Krzysztof w tym czasie, przygotowywał kolacje. Zjedli kolacje, usiedli na kanpie przed telewizorem i oglądali film, Agata zasnęła na ramieniu Krzysztofa. Objal ja ramieniem, i przykrył kocem. Zasnął obejmujący Agate.

Pod koniec wena poszla na przechadzke, i nie musialam zakonczyc co najmniej dziwnie :(

Paulina

Trzynaste

Coś mi wena dopisuje ;)) Zaraz się biorę za cedek 12 ;)) Mam nadzieję, że to się wam spodoba ;)) Miłego czytania ;))


Był słoneczny dzień, kiedy do kancelarii weszła pewna para. Stanęli przy biurku Bartka.
-Dzień dobry, czy zastaliśmy mecenasa Dębskiego albo mecenas Gawron? – zapytał mężczyzna.
-Mecenasa Dębskiego nie ma, ale powinien za chwilę przyjść. Ale jest mecenas Gawron. Mam ją zawołac? – odparł.
-Tak. – ale Bartek nie zdążył nawet wstac, a Dorota właśnie wyszła z gabinetu. Patrzyła na jakieś dokumenty.
-Bartek, mógłbyś mi to przefaksowac? – podniosła wzrok. – Jurek! Kasia! Co tu robicie? – przytuliła ich.
-Chcieliśmy zaprosic Ciebie i Marka na nasz ślub, ale jego nie ma więc ty pierwsza. – uśmiechnął się.
-No to chodźmy do konferencyjnej. – powiedziała. – Bartek, przefaksuj mi to. – dodała.
Już wchodzili, kiedy usłyszeli śmiechy. Drzwi otworzyły się, trzymał je mężczyzna, ale to kobieta weszła pierwsza. To była Agata, za nią wszedł Marek. Śmiali się.
-Ty sobie za dużo nie wyobrażaj, bo Ci się mózg przegrzeje. – mówiła rozbawiona.
-Agata, ja Cię błagam… - spojrzał w stronę konferencyjnej. – Jurek! Kasia! Jak miło was widziec. Co was tu sprowadza? – zapytał.
-Ślub. – odparł krótko. – Niech zgadnę. – spojrzał na Agatę. – To jest wspólniczka, która mnie zastąpiła?
Marek też na nią spojrzał.
-Tak. – odpowiedział. – Agata Przybysz. – uśmiechnął się. – A to jest Jerzy Bas. Nasz przyjaciel. – Agata podeszła i podała mu rękę.
-Miło mi. – odrzekła.
-Mi również. Chodź Marek. – zwrócił się do niego. – Musimy was na ten ślub zaprosic.
Weszli do pokoju, a Agata ściągnęła płaszcz i powiesiła na wieszaku, po czym udała się w stronę swojego gabinetu.

***

Po jakiejś godzinie drzwi do jej gabinetu otworzyły się. Stali w nich Marek i Dorota.
-Możemy porozmawiac? – zapytała.
-Ale po co? – patrzyła na nich zaskoczona Agata.
-No chodź do konferencyjnej. Zaraz się wszystkiego dowiesz. – powiedział Marek.
Wyszli z gabinetu i weszli do pokoju. Usiedli na krzesłach.
-Mamy takie pytanie. – odezwała się Dorota. – Nie poszłabyś z nami na ten ślub? – Agata patrzyła na nią zdziwiona.
-Ja? Ale po co? – pytała.
-Jurek Cię zaprosił. – uśmiechnęła się.
-Konkretnie, to może byś poszła ze mną? – zapytał Marek. – Bo i tak nie mam z kim iśc. – dodał po chwili.
-Widzisz. – powiedziała Dorota. – Nie masz wyjścia. Musisz iśc.
Patrzyła na nich. Nic nie odpowiedziała.
-No proszę Cię. – wydusił w końcu Marek. Spojrzał na nią tymi „maślanymi oczami.” Nie potrafiła odmówic.
-No dobra. – rzuciła. – Kiedy jest ten ślub?
-Za 2 tygodnie. – odpowiedziała Dorota.
-Pasuje mi. – uśmiechnęła się. – A teraz muszę iśc, mam klienta. – odrzekła słysząc wołający głos Bartka.

Domcia

Dwunaste cz.2

Chyba moja wena wróciła ;)) A z nią wszystkie pomysły na opo ;)) Na to, na takie wymyślone przed 2 tygodniami, na pamiętnik Marii (chociaż nie do końca) no i na mój szalony pomysł, którego wam nie zdradzę, bo chyba nie wypali :D Mam nadzieję, że się spodoba ;)) Miłego czytania ;))

-Odzyskam twoje prawo do wykonywania zawodu. Obiecuję. – zarzuciła mu ręce na szyję.
-Dziękuję. – wyszeptała. Czuł jej łzy na swojej koszuli.
Przez chwilę trwali tak bez ruchu, ale nagle zadzwonił telefon… Oderwali się od siebie. Czuli się niezręcznie, ale oboje się uśmiechali. Marek wstał i odebrał telefon.
-Marek Dębski, słucham. – powiedział.
Odezwał się głos z słuchawki. Po kilku minutach rozmowy rozłączył się.
-Mój klient został poważnie ranny. Jakiś wypadek na autostradzie czy coś… - odparł. Podał jej rękę żeby wstała. – Muszę już iśc, ale proszę cię nigdzie nie wyjeżdżaj. – dodał i niespodziewanie pocałował ją w policzek.
Wyszedł. Agata patrzyła na drzwi. Położyła dłoń na policzku i zamknęła oczy. Na jej twarzy zagościł uśmiech. Usiadła na kanapie i po chwili zasnęła śniąc najpiękniejsze sny…

***

Był piękny dzień. Agata po wczorajszym incydencie postanowiła wreszcie wyjśc z mieszkania. Na zewnątrz było ciepło. Wstąpiła do jakiejś kawiarni i zamówiła, tak dla odmiany cappuccino. Poszła do parku, usiadła na ławeczce i myślała o wszystkim. Nagle poczuła, że ktoś siada na ławce. Ku jej zdziwieniu była to Dorota.
-Wreszcie się ruszyłaś. – uśmiechnęła się.
-Nie można przecież wiecznie się nad sobą użalac… - odpowiedziała.
-No, nie można. Idziesz ze mną do kancelarii? – zapytała.
-Nie. – powiedziała.
-Przydałaby się pomoc Bartkowi. Ma jutro egzamin adwokacki. A skoro nie masz nic do roboty, to może byś…? – nie dokończyła.
-No dobra. – uśmiechnęła się i ruszyły w kierunku kancelarii.

***

Agata cały dzień pomagała Bartkowi. „Wykuł wszystko na blachę.” Zadowolona wróciła do domu. Niby wszystko było dobrze, ale wciąż jej czegoś brakowało. Tak, brakowało jej życia. Zawodu… Momentalnie posmutniała. Nalała sobie wina i włączyła na laptopie jakiś film. Okazał się bardzo fajny i długi… Była już 22, kiedy rozbrzmiał dźwięk telefonu. Na wyświetlaczu pojawił się napis Maria Okońska. Odebrała.
-Cześc. – odparła. Z telefonu usłyszała to samo.
-Potrzebuję twojej pomocy, ale nie mogę Ci powiedziec przez telefon o co chodzi. Mogłabyś jutro wpaśc? – rozległ się pytający głos ze słuchawki.
-Nie ma problemu. – odparła. – O której?
-Pasuje Ci 12?
-Pasuje. – odpowiedziała.
-No to cześc.
-Cześc. – pożegnała się.
Położyła głowę na poduszce i zasnęła cały czas zastanawiając się co chciała od niej Maria…

***

Wstała o 9. Spokojnie się ubrała i zjadła śniadanie. Po 11 wyszła z mieszkania, wsiadła do samochodu i udała się do prokuratury. Kiedy była już na miejscu wybijało za pięc dwunasta. Weszła do budynku i szybkim krokiem ruszyła do gabinetu Marii. Zapukała, rozległ się głos i otworzyła drzwi.
-Usiądź. – powiedziała Okońska.
-Więc w czym mam Ci pomóc. – zapytała.
-Chodzi o Marczaka…

Domcia

Opowiadanie Justyny

Cholero ukradłaś mi pomysł ! Jak już się coś w tym moim mózgu ruszy, to PUF ! I nic nie ma... Weny nie ma, pewnie gdzieś po polach hasa xD Pustka w głowie, a jak mam już pomysł to... -.- Kończyc w takim momencie, tego też Ci nie wybaczę... Cedeka mi tu wyślij i to zaraz xD Czekam ;)) A opo fajniutkie <3 Miłego czytanka ;))

Domcia


Idę ulicą, staram się nie myśleć. Nie udaje mi się. Myślę „dlaczego mnie to musiało spotkać?! Co ja takiego zrobiłam…” Wydaje mi się, że to już koniec. Życie straciło sens. Jednak gdzieś głęboko w sercu mam nadzieję, że się jeszcze poukłada. W końcu mam przyjaciół, wspaniałych. Na pewno zrobią wszystko aby mi pomóc. Marek… właśnie – dlaczego ja ciągle o nim myślę?! Zostawił mnie w najgorszym momencie… wtedy gdy tak bardzo go potrzebowałam. Ale sprawa i tak była przegrana, przecież nie mogę go obwiniać za całe zło świata… Ale chociaż mógł przy mnie być, nie zostawiać mnie. Ba! Pewnie teraz w ogóle się tym nie przejmuje. Bo po co? Przecież nie jestem dla niego nikim ważnym – zwyczajna wspólniczka, jak nie ja będzie inna na mnie świat się nie kończy…
Agata weszła do domu i rzuciła się na łóżko. Po jej policzku poleciała samotna łza, a za nią cała gromada. Dała upust emocjom i zasnęła. Po paru dobrych godzinach obudziło ją pukanie do drzwi. Nie miała ochoty z nikim rozmawiać. Spojrzała na telefon – 15 nieodebranych od „Dorota” i 10 od „Dębski”. „A może jednak?” – spojrzała na zegarek. Była 22:30. Postanowiła otworzyć drzwi. Wyjrzała przez wizjer.
- no tak… - powiedziała szeptem. To był Marek. Po dłuższej chwili postanowiła otworzyć drzwi natrętowi. Jednak gdy go zobaczyła zmieniła zdanie. Pchnęła na niego drzwi jednak jego szybka reakcja nie pozwoliła na domknięcie ich. Po dłuższej walce Agata odpuściła i udała się w stronę kuchni. Marek nie czekając ani chwili poszedł za nią.
-Czego chcesz?! – niemalże krzyknęła.
- Chcę porozmawiać a przede wszystkim przeprosić cię - wiem, że to wszystko… - jednak Agata mu przerwała.
- zostawiłeś mnie! Zostawiłeś mnie wtedy kiedy najbardziej cię potrzebowałam! Poszedłeś do Marii mimo tego że cię prosiłam, ale nawet nie chodzi o to –  w jej oczach zbierały się łzy –  wiedziałam że przegramy, uwierz mi od początku wiedziałam, ale trzymałam się dzięki temu że byłeś przy mnie! Ty, Dorota, Bartek – byliście i mnie wspieraliście. Wiesz jak się poczułam gdy powiedziałeś że nie możesz mnie dalej bronić?! Poczułam się tak jakbyś mnie zostawił, nadal się tak czuje… - mówiła coraz bardziej łamiącym się głosem – zaufałam ci Marek… a ty mnie po prostu zostawiłeś. Zawiodłam się na tobie. – powiedziała mu wszystko co ją tak bardzo bolało. Ulżyło jej. Chciała żeby wiedział, że ją to boli. Boli bardziej niż przegrana, bardziej niż to że poszedł do Marii mimo tego że go prosiła. Bardzo boli.
-Agata… - zaczął powoli, bał się powiedzieć jej dlaczego tak postąpił ale zdecydował się na szczerość. Przecież nie można wiecznie oszukiwać! – wiem, że uciekając zrobiłem najgłupszą rzecz na jaką było mnie stać! Ale musisz mnie zrozumieć. Byłem bezsilny, nie wiedziałem co mam robić. Może to głupio w tym momencie zabrzmi ale się bałem! Wtedy jeszcze nie wiedziałem, że odpuszczając mogę skrzywdzić cię jeszcze bardziej. Kiedy to zrozumiałem było za późno. A teraz czuję się jak ostatni palant. A wiesz co jest najgorsze? To, że nie mogę nic zrobić… Wiesz jak to boli? Agata ja się naprawdę boje…  – chciał dodać jaka jest dla niego ważna ale… bał się jej reakcji. Bał się że powie słowo za dużo, że straci swoje szanse już na zawsze.
- Ty się boisz?! Czego TY się możesz bać? – powiedziała praktycznie niedosłyszalnym, łamiącym się głosem, stawiając nacisk na „ty”. Po jej policzku spłynęła łza.
- Boję się że Cię stracę! – wykrzyczał ku  swojemu zdziwieniu. Agata nie wiedziała co ma powiedzieć. Toczyła ze sobą wewnętrzną walkę. „Boje się że Cię stracę” – analizowała to słowo po słowie.
-Mnie? – wydusiła z trudem.

Opowiadanie Basi cz.2

Kolejna częśc ;)) A ja nadal mam pustkę w głowie -.- Miłego czytania ;))

Domcia


Marek był już na miejscu.
- Może powinienem najpierw do niej zadzwonić? Pewnie i tak by nie odebrała.
Dębski podjechał pod dom. Pośpiesznie wysiadł z samochód i zapukał do drzwi. Nikt nie otwierał.
- Agata to ja musimy porozmawiać! Nie odejdę  stąd.
Marek usiadł na ganku. Po chwili zauważył starszą kobietę wchodzącą na podwórku obok.
- Przepraszam panią. Szukam kobiety, która mieszka tutaj od niedawna.
- A pan to kto?
-  Przyjaciel z Warszawy.
- Pani Agatka o tej porze zawsze spaceruje po plaży, ale powinna niedługo wrócić.  Towarzystwo przyjaciela dobrze jej zrobi. – staruszka uśmiechnęła się do Marka.
- Dziękuję. Wstyd się przyznać, ale nigdy nie byłem w Sopocie. Jak dotrę na plażę?
- Przez jakieś dziesięć minut proszę iść cały czas prosto i będzie pan na miejscu.
Dębski przyszedł na plażę. Po chwili zauważył Agatę. Siedziała sama na piasku.
- Samotny spacer po plaży? Kiedy zrobiłaś się tak melancholijna?- Marek usiadł obok Agaty
- Co ty tu robisz?- Agata nie kryła zaskoczenia
- Mówią, że nad morzem jest pięknie o tej porze. Przyjechałem się przekonać na własne oczy. Rzeczywiście niesamowity widok.
- To podziwiaj sobie te widoki. Ja wracam do domu.
- Agata zaczekaj!
- Czego chcesz?
- Porozmawiajmy.
Agata i Marek wrócili do domu.
- Napijesz się czegoś?
- Masz coś mocniejszego?
- Może być wino?
- Tak.
- Po co tu przyjechałeś?
- Zabieram Cię do Warszawy.
- Nigdzie się nie wybieram.
- Agata składamy apelację w twojej sprawie. Bitner skorumpował  skład , która orzekał. Poza tym Smolik obiecał zeznawać.
- Marek to nie ma sensu.
- Od trzech miesięcy zajmujemy się z Dorotą praktycznie tylko twoją sprawą a ty teraz mówisz, że to nie ma sensu?!
- Jestem wam wdzięczna, ale nie prosiłam o to.
-Masz zamiar zostać nad morzem do końca życia?
- Może.
- I co zamierzasz tutaj robić? Sprzedawać kiczowate pamiątki turystom !?
- Ciekawy pomysł.
- Pożartowaliśmy sobie. Teraz idź się pakować .
- Nie zamierzam wracać do Warszawy.
- W takim razie ja też zostaję. Nie ruszę się stąd bez  Ciebie.
- Jak sobie chcesz!

Basia

Jedenaste cz.VI

***
- Zaraz zaraz jaki policjant?
- No ten, Majowski.. Mejewski..
- Majewski?! - zapytała zaskoczona - To wiec nie jest to zaslugą Marka?
- Tak tak własnie on dostarczyl takie dowody obciazajace Bitnera. Czemu miała to byc niby zasluga Marka? On tylko wszystkie informacje zebrane przez Majewskiego podał dalej, ty nic nie wiedziałas?
- Nie - wtedy Agata zrozumiała jaki błąd popełniła , i to nie Marek przywrocił jej to co utaciła tylko Krzysztof. Bartek zostawił Agatę samą z jej przemysleniami. Nie chciała podejmowac pochopnej decyzjii, ale przeciez Bartek powiedział wyraźnie że to nie Marek. Do jej gabinetu wszedł Marek.
- Idziemy na obiad ? - podszedł do niej , i chciał ją pocałować, ona wstała energicznie - stało się coś ?
- Okłamałeś mnie.. - mowila odwrocona w strone okna Agata, Marek stał zdezorientowany i wpatrywal sie w Agate - pytałam Cie tyle razy jak udało Ci się zdobyć te wszystkie dowody na Bitnera, tyle razy pytała.. - powtorzyła - twierdziłeś, że było ciężko, ale dla mnie zrobił bys wszystko - powstrzymywala sie od łez - dlaczego wiec nie powiedziałeś mi prawdy.?
- Agata, przecież powiedziałem Ci prawdę - podszedł do niej, polozyl dlon na jej ramieniu
- Prawdę? To ma być prawda - odwrociła sie do niego i podniosla glos - przywlaszczyles sobie cudze zasługi. To nie ty zdobyłeś te dowody tylko Krzysztof, ja Ci tak wierzyłam - Marek zaniemowil, poraz pierwszy czuł wstyd
- Agata, zrobiłem to dla Ciebie... dla nas - przerwała mu Agata
- Dla mnie ? Dla nas? - rzucila mu zlosliwy usmiech - Nie Marek, zrobileś to tylko i wyłącznie dla siebie.. jak mogłam Ci tak zaufac.
- Nie chciałem Cie stracić, bałem sie ze jak poznasz prawde, odejdziesz do niego.. - mowil ze łzami w oczach
- Więc lepiej, kłamać? - łza spłyneła jej po policzku - sądziłam że wybrałam słusznie, ale nigdy nie żałowałam tak swojej decyzji jak teraz.. jesteś największą pomyłką w moim życiu - powiedziała biorąc torbe
- Teraz do niego idziesz? - powiedzial złosliwie
- Uczę sie od najlepszych - rzucila mu surowe spojrzenie - idź do Marii na pewno Cie pocieszy jak zawsze - powiedziała zlosliwie, trzasneła drzwiami, wybiegła z kancelarii. Probowala dodzwonic sie do Krzysztofa, on nie odbierał. Pojechała na komisariat w ktorym pracuje. Stanęła w jego drzwiach, on siedział odwrocony w fotelu.
- Krzysztof - powiedziała Agata, fotel obrocil sie, Agata spojrzała na niego i sie rozpłakała. On wstał objął ją , mimo tego że jest na nią zły. - Przepraszam popełniłam najwiekszy błąd, moją pierwszą decyzją byłes ty, ale pozniej dowiedzialam sie ze wracam do kancelarii.. myślałam że to Marek.. ale to by przywrocileś mi to co stracone.. - spojrzała na niego-czy kiedykolwiek mi wybaczysz?
- Agata... - wstał i stanal obok niej, wzial gleboki wdech - przyszedłem na spotkanie z Toba zaraz po twoim przyjeździe do Warszawy, a zobaczyłem kobiete ktorą kocham w objęciach jej wspolnika.. - serce jej stanelo
- Przyznam że kiedyś był dla mnie kimś ważnym, ale postanowilam nie czekac na to az sie zdecyduje z kim bedzie, poznałam wtedy Ciebie - wstała i podeszła do niego, połozyła dlon na jego klatce piersiowej - zmieniłeś moje życie, stałeś się dla mnie kimś ważnym, nawet ważniejszym niż Marek, zaczęłam przywiązywac sie do Ciebie, wtedy tamtego dnia popełniłam błąd, pokierowałam sie impulsem, mimo tego że byłam z Markiem, nadal czułam niepewnosc, nie byłam pewna jego uczuc, ale byłam slepa, do dzisiaj. Chciałabym naprawić to co zniszczyłam, mogłbys mi wybaczyc? - spojrzała na niego błagalnym wzrokiem
- Przecież, nie mam pewnosci że znow nie zadziała u Ciebie impuls... pracujecie razem. Jak wreszcie bedziesz miała pewnosc co do jego uczuc, wrocisz do niego?
- Nie, nie wroce.. - przerwała, spojrzała mu głęboko w oczy, chciała zeby jej uwiezyl - żeby udowodnić Ci że Marek nic dla mnie nie znaczy, mogę odejsc z kancelarii - powiedziała to w tak przekonujacy sposob, ze sama uwierzyła, ze moze odejsc z kancelarii..
No wiec macie kolejna cześć.
Paulina

Jedenaste cz. V

***
- Czekałem na twoj telefon .. [...]
***
- Dzwonię, żeby dowiedzieć jak minęła Ci podróż - mowila Agata, drżącym głosem
- Spokojnie, Agata u Ciebie wszystko dobrze ? - Agata milczala - jesteś?
- jestem - odpowiedziala po dluzszej chwili ciszy - jak wrocę porozmawiamy, pa - rozłączyła się, polozyła telefon na łóżku, potrzebowała teraz samotnosci. Wyszła z domu zostawiajac wyciszony telefon na łóżku, spacerowała po Bydgoskich uliczkach. Zastanawiała się czy podjęła słuszną decyzje, spacerując po Bydgoszczy, przypomniało jej sie dzieciństwo, była wtedy taka wolna, nie przejmowała się przyszloscią ani przeszłością, żyła dniem. Nie martwiła sie problemami jakie ją otaczały, nie rozumiała ich, nie musiała podejmowac trudnych decyzji, ktore będą miały wpływ na jej przyszłośc, w dzieciństwie wszystko było takie proste. Wróciła do domu, polożyła się, zerknęła na leżący obok niej telefon, siedem nieodebranych połączeń, sześć od Marka, jedno od Krzysztofa. Znow zaczęła mieć wątpliwości co do decyzji którą podjęła, zaczynala analizować wszystkie wspomnienia. Po kilku godzinach analizy wspomnien, wiedziała że podjęła słuszną decyzje. Spakowała swoje rzeczy, zostawiła kartkę na stole, i wrociła do Warszawy.
***
Weszła do domu, przygotowywała w głowie co mu powie. Za oknami zapadał zmrok, Agata zmęczona podróżą szybko zasnęła. Rano obudziła się później niż zwykle, wzięła telefon do ręki.
- Spotkajmy się za godzinę w kawiarnii, tej przy sądzie - mowila Agata
- Nie dam rady o 12 , może 12.30?
- Będe czekac - rozpromieniona Agata, szybko sie ogarnela szła na spotkanie z mężczyzną jej życia. Zbliżała się 12, Agata w pospiechu wrzucała najpotrzebniejsze rzeczy do torebki, po czym pojechała do kawiarnii. Siedziała juz w kawiarni miała jeszcze dziesiec minut do przyjscia mężczyzny jej zycia, ktorego wybrała. Rozbrzmiał jej telefon.
- Agata, mam najcudowniejsze wiadomosci - przerwała - odzyskałas prawo do wykonywania zawodu
- Co ? - niedowierzała slową Doroty
- Właśnie wyszlismy, z sądu z Markiem - wtedy przypomniał jej sie ten wieczor, kiedy obiecał jej ze zrobi wszystko, zeby wrocila do kancelari. Serce jej zamarło, odrzuciła mężczyzne ktory zrobiłby dla niej wszystko, wyszla w pospiechu z kancelarii, przeszła przez ulicę.
- Mowicie prawdę? - powiedziała stojaca za ich plecami Agata
- Co ty tutaj robisz? Nie jestes w Bydgoszczy ? - powiedziała Dorota
- Przyjechalam wczoraj - spojrzała na przygladajacego jej się Marka
- Muszę lecieć, dziś wieczorem oblejemy powrot mecenas Przybysz - mowila idaca w strone samochodu Dorota, Marek z Agatą stali od siebie w odległości dwoch metrow, robili minimalne kroki. Stali teraz kilka centymetrow od siebie.
- Agata ... - położyła mu dłoń na jego ustach
- Nic nie mow - zabrała dłoń z jego ust, i pocałowała - Dziękuje.
Tym razem Marek pocałował ją, Krzysztof stojący po drugiej stronie ulicy, wpatrywał się smutny w sytuacje miedzy Markiem i Agatą. Wsiadł do samochodu i odjechał, Agata oderwała się od Marka, usmiechneła się.
- Agata, jestem najszczesliwszym czlowiekiem na swiecie - usmiechnal sie do niej. Stali wpatrywali sie w siebie, po chwili Agacie przypomnialo sie o spotkaniu z Krzysztofem, pozegnala się z Markiem i pobiegła do kawiarnii, aby zakonczyc niedoszly zwiazek z Krzysztofem. Nie bylo go, probowala się do niego dodzwonic, nieodbierał. Zrezygnowała, takie zachowanie nie było do niego podobne, ale Agata była zabradzo zaślepiona " miłością" do Marka, i podekscytowana powrotem do kancelarii " moze nie chce sie ze mna spotykac" pomyslała, i ulzylo jej ze ma jeden " problem " mniej.
***
Minął tydzien, Agata była w szczesliwym zwiazku z Markiem, poszukując kolczykow znalazła bransoletke od Krzysztofa, i ksiazke ktora dostala od staruszka. Usiadła i zaczęła czytać, do jej oczu zbierały się łzy, czytając ostatnią juz kartkę całkowicie się rozkleiła. Na okładce znalazła kartkę wyrwana z zeszytu, odkleiła ja od wewnetrznej strony okładki i zaczeła czytać.
" Jeżeli czytasz tę kartkę, oznacza to że przeczytałaś książkę, albo po prostu przez przypadek znalazłas ten liscik, obstawiam to pierwsze. Piszę ten pożegnalny list, żeby panienka nie wyczekiwała mojego przyjscia na piątą ławkę. Jak mowiłem wybieram się w podróż, ale nie powiedziałem gdzie, podróż do mojej żony. Jestem starym schorowanym mężczyzną na którego przyszedł czas, przekazałem moje przemyslenia młodszemu pokoleniu. Kiedyś spotkamy się w niebieskim raju, pozna panienka moją małżonkę. Na koniec przekaże moje ulubione przemyslenie. ' Prawdziwą miłością obdarzy panienka tego, co przywrócił co utracone '.
Przyjaciel R.R " po tym liscie, Agata byla pewna ze postapila dobrze zmieniając decyzje. Ogarnęła się, i pojechała do kancelarii. Bartek przywitał ją serdecznym uśmiechem.
- Dobry humorek widze? - szla w kierunku swojego gabinetu , Bartek pokiwal glową - to skocz zrobic mi kawę - Bartek zrobił Agacie kawe usiadał w fotelu i zaczeli rozmawiac o tym jak Agata odzyskała prawo do wykonywania zawodu.
- ... gdyby nie ten policjant, może jeszcze byłabyś skreślona z listy adwokatów - po dłuzszej chwili doszlo do Agaty co powiedział Bartek

Wiec nastepna czesc w poludnie buziaki ! :) ;*

Paula