niedziela, 26 maja 2013

Opowiadanie Justyny cz.2

Słodkie <3 Znowu kończysz w takim momencie -.- Szkoda gadac -.- Miłego czytania ;))

Domcia

- Tak Ciebie… -  podszedł do niej tak blisko, że ich ciała dzieliły centymetry. Podniósł rękę i otarł spływające po jej policzkach łzy. Ona pod wpływem dotyku przymknęła oczy. Uśmiechnęła się. Było jej tak dobrze. Gdzieś podświadomie pragnęła jego bliskości, ale  zawsze bała się do tego przyznać. Nawet się nie zwróciła uwagi na to, że się oddalił. Stała przez chwilę zdezorientowana, ale Marek szybko wyrwał ją z tego stanu – siadaj zrobię Ci kanapki, bo założę się, że nic nie jadłaś!
-Dziękuję ale…
-Żadnego ale! Musisz coś jeść.  – podobało jej się to jak się o nią troszczył. Przemknęło jej nawet przez myśl, że mogłoby być tak już zawsze. Coraz częściej o nim myślała. O tym co się między nimi do tej pory wydarzyło, co mogło no i co się jeszcze wydarzy… No właśnie?! Co ma się jeszcze wyżarzyć, żebym zrozumiała i wreszcie się przyznała, że jest dla mnie ważny. BARDZO ważny! Z zamyślenia po raz kolejny wyrwał ją głos Marka – Agatka, wszystko ok.?  Mówię do Ciebie już od dobrych pięciu minut!
-Co? A taaak – przepraszam, zamyśliłam się.
-Na pewno? – zapytał z troską w głosie
-Tak, naprawdę wszystko jest w jak najlepszym porządku – powiedziała i posłała mu szczery uśmiech. Ten uśmiech mówił wszystko. Nie było mu trzeba więcej. W jedną rękę wziął talerz z kanapkami a w drugą dłoń Agaty i pociągną ją do salonu. Usadowili się wygodnie na podłodze, a Marek podsuną Agacie talerz z kanapkami zmuszając ją wręcz do jedzenia.
-Marek… ja Cię przepraszam ale ja naprawdę nie jestem głodna. – jej tłumaczenie nie wiele podziałało. Marek tylko pokiwał z politowaniem głową i przysuną się do niej bliżej. Wziął w rękę kanapkę i przysuną do ust Agaty. Ta jednak nadal stawiała opór.  – Agatka no nie bądź dzieckiem, nie daj się prosić. Chociaż kęsa, malutkiego. – No nie mogła mu się oprzeć. Takiego namolnego a jednocześnie uroczego faceta nie znała. No i może nawet lepiej. Miała Marka – jedynego w swoim rodzaju. To jej w zupełności wystarczało. Posłusznie ugryzła kanapkę po czym słodko uśmiechnęła się w stronę swojego towarzysza. – Dobra dziewczynka. – niemalże równocześnie zaczęli się śmiać. Marek wykorzystując okazję chciał wcisnąć Agacie jeszcze raz kanapkę ale ta w porę zrozumiała jego zamiary i zaczęła uciekać. Ganiali się jak małe dzieci po pokoju, aż Agata niechcący upadła na łóżko i stoczyła się na podłogę, a nie wiadomo jakim cudem Marek wylądował nad nią. Popatrzyli sobie prosto w oczy. U obojga dostrzec można było żarzące się iskierki, które płonęły z pożądania. Marek delikatnie przybliżył twarz do niej...

Justyna

3 komentarze: