Domcia
- Idź z nim pogadaj- mówiła Dorota.
- Ale po co?
- No chyba musicie sobie cos wyjaśnić? A no tak, mecenas Przybysz nigdy nie mówi o swoich uczuciach.- zachichotała.
- I co miałabym powiedzieć? No wiesz… wczoraj miło było, chciałabym to powtórzyć?
- Wymyślisz coś, ja uciekam, idź do niego. – Poszła do swojego gabinetu. Agata chwile się zastanawiała co powiedzieć? Iść? Ale w końcu zdecydowała się zapukać. Marek siedział, o dziwo nie pił nic tylko siedział i przeglądał akta.
- Cześć, nie przeszkadzam?
- Ty? Nigdy.- uśmiechnął się.
- Chciałam z tobą porozmawiać……
- Nie spodziewałbym się że pani Mecenas ją zacznie. – mówił całkiem poważnie. Zaskoczyła go tym. Myślał, ze będzie uciekać od tej rozmowy, że znowu się pokłócą, lecz tak się nie stało.
- Masz coś konkretnego na myśli?- uśmiechnął się do niej w odpowiedzi. Usiadła na fotelu na przeciwko niego. Patrzyli się na siebie. Ona w jego ‘maślane oczy’ on w jej śliczny uśmiech. Wpatrywali się tak w siebie gdy nagle Dębski:
- Ślicznie dziś wyglądasz pani Mecenas.
- Tego nie można akurat powiedzieć o Panu panie Mecenasie.- śmiali się. Słońce świeciło na jej twarz dodawając jej uroku.
- Skończyłaś na dziś?- zapytał.
- W zasadzie to tak, a dlaczego pytasz?
- Ja też, no to idziemy.
- Ale gdzie?- pytała zaskoczona Agata.
- Wszystko w swoim czasie- uśmiechnął się Dębski, zabrał jej torbę podał jej i wyszli z kancelarii. Wszystko co się działo słyszała Dorota. Cieszyła się że nareszcie się dogadali. Postanowiła umówić się z Wojtkiem na kolacje. W końcu jej też przyda się trochę amorów.
***
Szli tak ulicami Warszawy. Było widać zachód słońca. Agata szła obok niego niecierpliwiąc się gdzie on ją zabiera.- No to jesteśmy.- Byli w parku, lecz klimat był bardziej romantyczny. Na ławkach były płatki róż, a na stoliku stała butelka wina i dwa kieliszki. ‘ Zaplanował wszystko, ale skąd wiedział że dam się wyciągnąć?’ myślała Przybysz.
- No no , panie mecenasie zaskoczył mnie Pan.
- Jeszcze nie raz cię zaskoczę.- powiedział uśmiechając się do niej. Ona cały czas miała uśmiech na twarzy. Przy nim cały czas się śmiała, nie myślała o problemach, wiedział kiedy ma ja pocieszyć, jak rozbawić i czym zaskoczyć. Usiedli. Marek nalał wina, podał jej kieliszek i sam wziął drugi. Wzniósł toast.
- Za tą chwile, aby trawa długo.- powiedział. Stuknęli i wzięli po łyku.
- Marek….. słuchaj, bo ja chciałam Ci powiedzieć….- przerwał jej.
- Najpierw ja. Już długo się znamy, może nie od razu ta znajomość była miła, ale jedno wiem, ze Cię KOCHAM. I chciałbym cię przeprosić, że byłem zawsze dla ciebie taki ‘wredny’. Agata uśmiechnęła się, po czym przysunęła się do niego i delikatne go ucałowała.
- Ja też cię przepraszam, byłam wredna dla ciebie, niepotrzebnie.
- No to mamy z głowy przeprosiny.- uśmiechnął się do niej najpiękniej jak umiał. Po czym pocałował ją w usta z czułością.
- Ja ciebie…- przerwało jej dwóch mężczyzn, którzy stanęli przy nich.
Marzena
Ach, gdyby wszyscy faceci byli tacy jak Marek w Twoim opowiadaniu... Nie byłoby nieszczęśliwych kobiet ;) Wiem co mówię, bo sama mam teraz taką sytuację.
OdpowiedzUsuńOpowiadanie fantastyczne! Czekam na kolejną część, która jak mam nadzieję niedługo się tu pojawi.
jestem tego samego zdania, musi być kolejna część, bo inaczej umrę nie wiedząc, co będzie późnej.. :P miłe opowiadanko.
OdpowiedzUsuń