Domcia
- Agata, stało Ci się coś?- lecz ona nic nie
mówiła. Ogarną ją niepokój, zastanawiała się co zrobi jeśli przegra,
straci całe swoje dotychczasowe życie.- Agata, musimy iść.
- A tak tak, sorki, zamyśliłam się.- Dębski nie dopytywał, wiedział że się bała, było to po niej widać.
***
Było już po 13. Dorota z Bartkiem stali pod salą
rozpraw. Nagle wyszła Okońska, następnie wezwano Bitnera. Nikt nie
wiedział o co chodzi. Nie wpuszczali ich, dopiero gdy miał zapaść wyrok.
Wszyscy byli na sali, wszedł Sąd najwyższy, wstali i usłyszeli
tragiczną rzecz. Przybysz nawet nie słuchała mowy sądu po ogłoszeniu
wyroku. Wiedziała że tak będzie, że Bitner skłamie, że zawali się jej
całe życie, lecz pozostał jej tylko Marek. Sąd wstał i wyszedł. Marek
patrzył na Agatę
błagalnym wzrokiem. Obwiniał się za to że tak się stało. Że mógł coś
zrobić, lecz teraz to już jest za późno. Podeszła do nich Dorota,
przytuliła Agatę, i razem wyszły.
- Przepraszam, chcę pobyć sama.
- Agata, na pewno dobrze się czujesz?
- Tak, tak, nie
martw się.- poszła w swoją stronę. Marek wybiegł z sali, ujrzał idącą
Agatę w stronę samochodu. Zrozumiał, nie chce go widzieć, nie chce z nim
gadać. Sam pobiegł do samochodu i odjechał do siebie. Dorota z Bartkiem
patrzyli na zaistniałą sytuację. Byli w szoku, to wszystko tak szybko
się działo. Również wsiedli do samochodu i
odjechali, lecz do kancelarii. Marek siedział w domu z kieliszkiem wisky
- jak w każdej podobnej sytuacji. Nagle sięgnął po telefon. Chciał to
wszystko naprawić. Wybrał numer Agaty i zadzwonił. Ona w tym czasie
siedziała na kanapie zalana łzami. Nagle usłyszała wibracje telefonu.
Spojrzała- Dębski. Nie odebrała. Nie chciała z nim rozmawiać, wiedziała
ze to nie jego wina, ale zachowywała się tak, jakby była. Marek nie mógł
tego wytrzymać. Uznał to jako kłótnie, zawsze musieli się
kłócić, lecz to był inny rodzaj ich codziennych kłótni. Trwały one 2
minuty, potem była 1 minuta ciszy i znowu się godzili, a ta? Cisza, ta
cisza trwa już za długo, zdecydowanie za długo. Ubrał się i wyszedł.
Nagle do drzwi pani Przybysz ktoś zapukał. Tym ‘ktosiem’ oczywiście był
Marek. Nawet nie wstała. Nie chciała z nikim rozmawiać. On walił coraz
mocniej, i mocniej, lecz w końcu ucichło. Zrezygnował,
wiedział że nie
otworzy. Zrozumiał to jako koniec ich nieoficjalnego związku. Wiedział,
że to przez niego, że ją skrzywdził, że najlepiej odejść, zapomnieć i
dzięki temu już nigdy nie ranić. Najlepiej unikać, aby jej ból nie
powracał, aby była szczęśliwa bez niego.
***
Agata
siedziała nadal w domu, Dorota z Bartkiem martwili się o nią, ale nie
tylko, Marka też nie było widać, nie przychodził do pracy, nie odbierał
telefonu i także nie otwierał drzwi do mieszkania. W taki sposób minął
tydzień. Agata ochłonięta, postanowiła wrócić po swoje rzeczy z
kancelarii,
najlepiej jak nikogo nie będzie. Wyszła z domu o 7 rano. Wchodząc do
kancelarii ujrzała tabliczkę, lecz nadal było tam jej nazwisko. Uroniła
łzę. Szła dalej. Gdy weszła od razu popędziła do swojego gabinetu.
Pakowała rzeczy, gdy nagle usłyszała lekkie pukanie i otworzyły się
drzwi. Ku jej zdziwieniu stanęła w nich Maria. Agata osłupiała, bo w
końcu po co miałaby tu przychodzić?
- Witam, wiedziałam, że panią tutaj zastanę.
- Dzień dobry, byłyśmy umówione?
- Nie, ale dowiedziałam się co się stało.
- Odnośnie czego?
- O Marku…..
załamał się. To ty nic nie wiedziałaś?- Agata patrzyła dziwnym wzrokiem
na Okońską. Marek by się załamał? Ona by nigdy w to nie uwierzyła
- Powiedział Ci że
przyszedł do mnie przed twoją rozprawą. Nagle ja go o coś zapytałam…..
Agata, on naprawdę Cię KOCHA- był nacisk na to słowo- mnie tak nigdy nie
kochał, nie pozwól go stracić. Możesz mi nie wierzyć, ale ja swoje
wiem, poznałam innego i teraz dopiero to odkryłam, że ważne są uczucia i
nie można ich ignorować. Idź do niego
porozmawiaj z nim i wyjaśnijcie sobie to co powinniście. Zapamiętaj moją
radę.- Chciała już wyjść gdy Przybysz ją zatrzymała słowami:
- Dzięki, na pewno
skorzystam.- Maria się uśmiechnęła i odeszła. Agata nie mogła nadal
uwierzyć, że on obwinia się za przegranie sprawy. Postanowiła do niego
pojechać natychmiast.
Dotarła na miejsce, u Dębskiego nie świeciło się światło, ale poszła. Stała przed drzwiami, nagle zawołała:
- Marek? Wiem, że
tam jesteś, otwórz musimy porozmawiać, to dla mnie naprawdę bardzo
ważne.- Marek słysząc że tam stoi Agata bez wahania wstał i otworzył
drzwi.
- Marek.!- rzuciła mu się na szuję- brałeś prysznic? No tak….
- Wejdź.- Weszła, wchodząc zobaczyła kilka butelek po whisky i porozrzucane papiery na podłodze.
- Marek, ja wiem, że ty- przerwał jej,
- Agata, ja Cię przepraszam, nie umiałem, nie potrafiłem Cię wybronić.
- Posłuchaj mnie
wreszcie.!- Powiedziała bardzo donośnym głosem.- To nie była twoja wina,
nie mogłeś zrobić nic, bo jak byś zmusił Bitnera, żeby mówiła prawdę?
Ja Cię nie obwiniam, to była moja wina i ty się nie obwiniaj. Zrozum
Kocham Cię i nie ważne co się będzie działo zawsze będę z tobą.- Marek
słysząc te słowa od razu się uśmiechnął. Życie znowu
zaczęło dla niego istnieć. Podszedł do niej, złapał jej twarz i
namiętnie pocałować.
- Ja wszystko rozumiem, ale najpierw to ty musisz się wykąpać.- powiedziała zadziornie Agata.
- Jasne szefowo,
ale pani idzie tam ze mną.- zachichotała, ale nie protestowała. Po
wspólnym prysznicu zrobili kolację i usiedli przy stole.
- Marek, tka myślałam i to już jest chyba najwyższy czas….
- Czas na co?
- Powiedzieć wszystkim o nas.- pokiwał głową na potwierdzenie. Cieszył się że tak właśnie się stało.
Nastał następny
dzień, oboje weszli zadowoleni do kancelarii trzymając się za ręce. Przy
wejściu spotkali Dorotę i Bartka. Od razu wiedzieli co jest grane.
Nawet nie musieli nic mówić, Dorota sama składała im życzenia. Byli
szczęśliwi, nawet z wiedzą, że Agata nie ma pracy, nie potrzebowała
tego.
***
Minął miesiąc,
Bartek zajął miejsce Agaty, a z racji że Agata była spalona w mieście
postanowili z Markiem aby to ona była tak jakby ‘aplikantem’. Doradzała
im w różnych sprawach, pisała aplikacje, czasem zdobywała dowody, ale
nie przeszkadzało jej to. Wolała robić to co kocha nawet zaczynając od
podstaw i być blisko człowieka
którego kocha niż wyjechać i zacząć nowe życie. Marek oświadczył się
Agacie- ona oczywiście przyjęła, kochał go i chciała być z nim na
ZAWSZE.
Takie romansidło zrobiłam, mam nadzieje że się podoba, ;) Może troche fastynacja i troche się rozpisałam, ale zapukał do mine 'Pan Wena' i masze motywojojuące komentarze i oczywiście ost. odcinek na którym ryczałam na końcu ;C
Marzena.
Dziękuję Ci Marzeno, za całą Twoją pracę włożoną w to opowiadanie ;) Było naprawdę świetne!!!
OdpowiedzUsuń