Domcia
Następnego dnia, rankiem, Marek pojechał do domu Agaty. Poprzedniego wieczora zabrał klucz, więc dostał się do mieszkania bez problemu. Spakował kilka najpotrzebniejszych rzeczy i wybrał się do szpitala.
Przejeżdżał obok sklepów, więc pomyślał o jakimś drobnym
upominku dla Agaty.
Poszła do kuchni. Na stole leżała kartka z napisem: Śniadanie pod oknem. Wrócę około 13. Potem mam kilka rozpraw, więc zawiozę Cię do kancelarii. Bądź gotowa.
Ada chciała podskoczyć z radości. Zamiast tego poleciała do
łazienki. Jeśli ma jechać na spotkanie z Bartkiem, lepiej się przyszykować.
Wtedy na salę wszedł on. Spojrzała się na niego. W ręce miał walizkę, a pod pachą niósł jakiś wielki pakunek.
- Cześć Agata. – Dotarło do niej.
Patrzyła się na niego nie mogąc nic powiedzieć.
- I co? Zaparł Ci dech w piersiach na mój widok? Jestem wzruszony.
Uśmiechnął się do niej łobuzersko. Odwzajemniła ten uśmiech.
- Cześć Marek. I… dziękuje.
Dębski przestał się uśmiechać. Obserwował ją z troską.
- Jak się czujesz?
- Biorąc pod uwagę okoliczności całkiem nieźle. Pytałam się już doktora, powiedział, że muszę tu zostać jeszcze na trochę.
-To dobrze zrobiłem przywożąc Ci trochę rzeczy. – Podał jej walizkę. – Tutaj masz szczoteczkę, kubeczek, parę duperelek, nie wiem, zgarnąłem coś z pułki, a tutaj… prezent. Żeby nie było ci smutno tak samej.
Dał jej ogromny pakunek. Agata podejrzewała, że jest większy od niej. Otworzyła wieczko. Był tam OGROMNY miś. Biały. Z kokardką. Zaczęła się śmiać.
Jakie to urocze…
- A te kwiaty też są od Ciebie? – Spytała.
W Marka wstąpiło jakieś podniecenie.
- Tak. Podobają Ci się? Sam wybierałem.
- Są piękne. Dziękuje. – Ucieszyła się.
- Ta karteczka…
- Rozumiem.
Dębski znów się na nią spojrzał. Co on może jeszcze zrobić dla tej wspaniałej kobiety?
Agata przytuliła swój prezent.
- Nazwę go Marek. – Uśmiechnęła się. – Na pamiątkę. Co ty na to?
Mecenas był rozpromieniony.
- Fantastycznie!
- Cześć! Przepraszam Cię kochana, ale nie mogę dzisiaj przyjść. Malutka znowu się rozchorowała.
- To nie będzie dziś nas obu. – Usłyszała.
- A co się stało?
Dopiero wtedy dowiedziała się jak Przybysz zasłabła, jak znalazł ją Marek i jak trafiła do szpitala.
- A wiesz, że do Dębskiego przyjechała bratanica? Ponoć
niezłe ziółko… - Zmieniła nagle temat Agata.
Oczywiście, że nie wie!!! Powinien był już dawno jej to powiedzieć…
Nie jest za późno. Tylko jak to zrobić?
Subtelnie i elegancko.
Uśmiechnął się. O tak… To będzie genialne.
Sen jest podobno odzwierciedleniem naszych marzeń prawda?
Więc to nie mógł być przypadek, że śnił jej się on.
Siedzieli po zmroku w kawiarni. Trzymał ją za rękę i mówił, że zawsze będzie przy niej.
W takim razie, czemu tą dłoń odsunęła?
Bo bała się, że kłamie. Że zachowa się jak ten, któremu kiedyś zaufała…
Nie. On jest inny.
Powinna była o tym wiedzieć.
Pielęgniarka pełniąca nocny dyżur, jak zwykle sprawdzała wszystkie pokoje. Coś ją zaniepokoiło w Sali o numerze 36. Kobiecie, która tam leżała zaczęło się coś dziać. Cała się trzęsła, oczy wyszły jej na wierzch, dusiła się…
- Panie doktorze!!!
- Halo? Pan Dębski?
- Tak to ja.
- Dzwonię ze szpitala. Mówił pan, że jeśli pani Przybysz będzie się coś dziać, mamy natychmiast do Pana dzwonić.
Dębski poczuł się jak gdyby właśnie wypił trzy mocne kawy. Z przerażeniem słuchał relacji pielęgniarki o stanie zdrowia Agaty.
- Już jadę! – Krzyknął w słuchawkę.
Tylko, że nie dla wszystkich sny te były miłe.
Ada widziała wszystkie swoje lęki.
Widziała jak wujek odkrywa jej tajemnicę i wyrzuca ją z mieszkania.
Widziała Bartka całującego się z jakąś dziewczyną.
Widziała swoją najlepszą przyjaciółkę, Ninę, wyprowadzającą się do Niemiec.
Widziała siebie, stojącą pośrodku szkoły, sponiewieraną i każdemu obojętną.
Obudziła się z krzykiem.
Nie mogła dłużej leżeć. Wyszła do kuchni.
W korytarzu zobaczyła swojego wujka. Ubierał się. Był bardzo zdenerwowany.
-Co się stało? – Spytała.
-Ada, muszę jechać do szpitala, do…
-Do wuja dziewczyny? W porządku.
Marek spojrzał się na nią.
-Jak ja bym chciał, żeby to była moja dziewczyna… Chociaż
moja dziewczyna…
-Witam, przyjechałem do Agaty Przybysz.
-Leży w Sali 36.
Pobiegł do wskazanego miejsca. Zobaczył kobietę swoich marzeń, która nie mogła oddychać.
Wszystko będzie dobrze, już się nią zajmują…
-Proszę opuścić salę!!! – Usłyszał.
Poczuł jak wypychają go na korytarz.
-Panie doktorze, to jest najbliższa mi na świecie osoba, co z nią będzie? Co się stało? Myślałem, że jest już dobrze…
-Proszę pana, panią Agatę prawdopodobnie ktoś otruł. I nie chodzi mi tu o niestrawny obiad.
Klara
Niecierpliwie czekam na kolejny rozdział :)
OdpowiedzUsuńDalej dsleeeeej!!:D
OdpowiedzUsuńSzybko błagam kolejna część! !!!!!!!!
OdpowiedzUsuńDziękuję za pozytywne komentarze ;) Właśnie pracuję nad trzecią częścią. Czy macie jakieś specjalne życzenia co do niej? A może jakiś pomysł na niespodziankę Dębskiego??
OdpowiedzUsuńKlara :D
Marek zaprosi Agatę na kolacje , potem beda tanczyc i Marek nagle pocaluje Agatę ta sie speszy i ucieknie do swojego mieszkania a potem, potem to Klara zaskocz mnie ;D
OdpowiedzUsuńZastanowię się nad taka wersją ;D Ale może dam ją dopiero w czwartej części.
UsuńKlara
Dobrze czekam z niecierpliwością ;)
Usuńgenialne! :D czekam na kolelna czesc a zapewne bedzie jeszcze ciekawsza od tej :P
OdpowiedzUsuńMam taką nadzieję ;)
UsuńKlara
Okej, już przesłałam następną część administratorkom ;)
OdpowiedzUsuńKlara
Utrzymuj ten poziom dalej, nie zniszcz tej fabuły,która naprawdę jest ciekawa :)nic za szybko i nic na siłę ;)
OdpowiedzUsuń