Domcia
-Jaki jest
teraz jej stan? – Zapytał Marek.
-Pacjentka cały czas nie może oddychać. Nie mogę jeszcze nic panu obiecać. – Odpowiedział lekarz.
-Ale jak to się mogło stać?! JAK KTOŚ MÓGŁ JĄ OTRUĆ?!?!? – Krzyczał Marek. Ciągle w to wszystko nie wierzył. A co jeśli…?
Nie. NIE!!!!
Ada po
nieprzespanej nocy siedziała w kuchni, popijając kakao. Euforia po wiadomości,
że znów spotka się z Bartkiem już opadła. Myślała o swoich snach.
Dobrze wiedziała, co w jej koszmarach robił ojciec. To przez niego miała miejsce cała ta sytuacja. Opuściła głowę. Znowu, tak jak wtedy, czuła bezsilność. Rozgoryczenie.
Strach.
Dlatego wyjechała do Warszawy, do wuja. Miała nadzieję, że on jest inny. Ale przecież ona wcale go nie zna!
I co z tego? Wszędzie lepiej niż u ojca…
Jak będzie dalej? Stryj myśli, że będzie tu dwa tygodnie. Tylko, że ona nie ma gdzie wrócić…
Podniosła dumnie czoło. Nie da się złamać. Tak zawsze uczyła ją mama.
Wyjęła z torby kilka zdjęć: na jednym była ona, jako mała dziewczynka, trzymana w rękach przez matkę, na innym wuj Marek, jako młody student, na paru Ada z koleżankami…
Schowała je. Po co ma się rozczulać.
Od razu przypomniała jej się piosenka, która kiedyś usłyszała w radiu:
Tymczasem
Bartek ucząc się do egzaminu wspominał wczorajszy wieczór. Ta bezczelna
dziewczyna… była bardzo fajna. Trochę zwariowana, zabawna, … Zawsze chciał mieć
taką siostrę.
Myślał o innych dwóch dziewczynach: Anieli, którą nazywał pieszczotliwie Nelą i nowej sympatii Justynie. Oj, będzie z nimi kłopot, to pewne. Czuł się wspaniale, kiedy widział młoda Bylińską, wyobrażał sobie jak znowu tańczą. Jednak w towarzystwie Justyny wciąż miał wrażenie, że ona ma w sobie jakąś tajemnicę, którą on sam musi odkryć…
Roześmiał się.
Kiedy młody
Janowski i Ada rozczulali się nad swoimi historiami, Marek siedział przy
Agacie. Atak miała na razie za sobą.
Dębski nie mógł znieść tego widoku. Ona, taka bezsilna? Przebojowa i zadziorna Pani Mecenas?
Postanowił jeszcze raz porozmawiać z lekarzami. Zawiadomił już ojca Agaty, ale ten nie mógł przyjechać.
Wyszedł na korytarz.
-Panie doktorze, wiadomo już coś na temat pani Przybysz?
-Wiemy już, czym ją otruto. To silny lek, ale jest groźny tylko po zmieszaniu go z kofeiną.
„Kawa” Przemknęło Markowi przez myśl.
-Czy jest jakiś sposób, żeby ją uratować?-Zapytał drżącym głosem Dębski.
Lekarz spojrzał na niego poważnie.
-Trucizna zaatakowała te narządy. – Doktor pokazał mu je na modelu człowieka.- Możemy spróbować operacji. Ale ona będzie kosztować. I to dużo.
Marek nie musiał długo się zastanawiać.
Pani Ewelina
była pielęgniarką w tym szpitalu od wielu lat. Znała każdy jego zakątek, każdą
jego tajemnicę, wszystkich pacjentów i całą ich rodzinę. Dlatego tak bardzo
wkurzało ją to, że nie wie, kim jest TEN mężczyzna.
Pewnego dnia w końcu zapytała o to swoją koleżankę z oddziału.
-Ten, który chodzi do kobiety z pokoju 36? To chyba jest jej narzeczony. Codziennie ją odwiedza, chociaż ta i tak jest nieprzytomna, zmienia kwiaty w wazonie, (bo codziennie przynosi nowy bukiet), poprawia jej pościel…
Operacja
Agaty trwała. Marek niecierpliwił się pod drzwiami. Miał nadzieję, że wszystko
będzie dobrze. A co się stanie, jeśli wystąpią jakieś komplikacje? Co on powie
jej ojcu?
Że się nią dobrze nie zaopiekował?
Czuł się za nią w końcu odpowiedzialny.
Ukrył twarz w dłoniach. Szczerze mówiąc, chciało mu się spać. Ostatnio Przybysz ciągle miewała ataki, po których leżała cały dzień nieprzytomna. Wszystkie swoje sprawy Marek przerzucił na Bartka i Dorotę, zawalił pracę, z Adą też widywał się coraz mniej. Właśnie, co będzie z tą dziewczyną? Niedługo miną dwa tygodnie od jej przyjazdu, a ona nic nie mówi o wyjeździe…
-Proszę
pana! Tu niestosownym jest zasypiać!
Marek obudził się na ławce w szpitalu. Co on tu robi? No tak. Agata.
Stała nad nim jakaś starsza pani i potrząsał energicznie laską.
-Może zrobiłby pan miejsce biednej, schorowanej kobiecie?
-Tak, oczywiście – Dębski zszedł z ławki.
Natychmiast poszedł w stronę lekarza.
-Co z nią będzie? -Zapytał.
-Jest już po operacji, czuje się całkiem dobrze, ale na razie śpi.
Marek westchnął z ulgą.
-Czyli za kilka dni będzie mogła wyjść?
Agata
obudziła się dopiero następnego ranka. Z dni, w których miała ataki, pamiętała
tylko harmider lekarzy i Marka stojącego koło jej łóżka. A może to nie był on?
Może to był tylko sen?
Spojrzała na stolik. Nie, to wszystko było na jawie, znowu przyczepiony jest liścik:
„Wiem, że jest gdzieś taki cmentarz. Może w niebie
Lub przy porcie, gdzie się kończą zbłąkania.
O mym sercu tam jest napis, kochana:
"Ono biło tylko dla ciebie"...”
Uśmiechnęła się. Usłyszała, jak pielęgniarki mówiły, że to on opłacił operację, że to on się o nią troszczył.
Wtedy ktoś zapukał do drzwi. Stał w nich Dębski. Znowu z prezentem. Znowu z tym swoim pięknym uśmiechem.
-Agata, jak mogłaś?? Musiałem przez ciebie zarywać noce! – Powiedział ze śmiechem.
-Dzięki Marek. Jesteś kochany. – Powiedziała – Spłacę Ci tą operację.
-Nie musisz. Możesz za to zrobić coś innego. – Zaczął mówić.
-Co ty na to, żebyśmy w przyszłym tygodniu wyszli do restauracji?
Agata chciała podskoczyć z radości.
Ada cieszyła
się, że będzie sama z Bartkiem. Tyle ma mu jeszcze do opowiedzenia, do
przekazania. Wystrojona, przekroczyła próg kancelarii.
Zobaczyła tam Bartka, który całował się z jakąś blondynką. Była wysoka, szczupła i piękna.
-O, cześć Ada! To jest moja dziewczyna.
Agata
wróciła już do domu. Miała dosyć tego całego szpitala. Na szczęście Marek
świetnie się nią opiekował. Tak jak jej mieszkaniem – nigdy jeszcze nie miała
tak posprzątanego lokalu…
Weszła do
restauracji. Tam czekał już na nią mężczyzna jej życia.
-Agata, mam dla ciebie pewną propozycję.
Klara
-Pacjentka cały czas nie może oddychać. Nie mogę jeszcze nic panu obiecać. – Odpowiedział lekarz.
-Ale jak to się mogło stać?! JAK KTOŚ MÓGŁ JĄ OTRUĆ?!?!? – Krzyczał Marek. Ciągle w to wszystko nie wierzył. A co jeśli…?
Nie. NIE!!!!
-Musimy jeszcze ustalić, co doprowadziło ją do takiego stanu.
Dobrze wiedziała, co w jej koszmarach robił ojciec. To przez niego miała miejsce cała ta sytuacja. Opuściła głowę. Znowu, tak jak wtedy, czuła bezsilność. Rozgoryczenie.
Strach.
Dlatego wyjechała do Warszawy, do wuja. Miała nadzieję, że on jest inny. Ale przecież ona wcale go nie zna!
I co z tego? Wszędzie lepiej niż u ojca…
Jak będzie dalej? Stryj myśli, że będzie tu dwa tygodnie. Tylko, że ona nie ma gdzie wrócić…
Podniosła dumnie czoło. Nie da się złamać. Tak zawsze uczyła ją mama.
Wyjęła z torby kilka zdjęć: na jednym była ona, jako mała dziewczynka, trzymana w rękach przez matkę, na innym wuj Marek, jako młody student, na paru Ada z koleżankami…
Schowała je. Po co ma się rozczulać.
Od razu przypomniała jej się piosenka, która kiedyś usłyszała w radiu:
„Ważne są tylko te dni, których jeszcze nie znamy, te, na
które czekamy…”
Myślał o innych dwóch dziewczynach: Anieli, którą nazywał pieszczotliwie Nelą i nowej sympatii Justynie. Oj, będzie z nimi kłopot, to pewne. Czuł się wspaniale, kiedy widział młoda Bylińską, wyobrażał sobie jak znowu tańczą. Jednak w towarzystwie Justyny wciąż miał wrażenie, że ona ma w sobie jakąś tajemnicę, którą on sam musi odkryć…
Roześmiał się.
-Bartek, Bartek… Za dużo seriali oglądasz…
Dębski nie mógł znieść tego widoku. Ona, taka bezsilna? Przebojowa i zadziorna Pani Mecenas?
Postanowił jeszcze raz porozmawiać z lekarzami. Zawiadomił już ojca Agaty, ale ten nie mógł przyjechać.
Wyszedł na korytarz.
-Panie doktorze, wiadomo już coś na temat pani Przybysz?
-Wiemy już, czym ją otruto. To silny lek, ale jest groźny tylko po zmieszaniu go z kofeiną.
„Kawa” Przemknęło Markowi przez myśl.
-Czy jest jakiś sposób, żeby ją uratować?-Zapytał drżącym głosem Dębski.
Lekarz spojrzał na niego poważnie.
-Trucizna zaatakowała te narządy. – Doktor pokazał mu je na modelu człowieka.- Możemy spróbować operacji. Ale ona będzie kosztować. I to dużo.
Marek nie musiał długo się zastanawiać.
-W takim razie opłacę ją.
Pewnego dnia w końcu zapytała o to swoją koleżankę z oddziału.
-Ten, który chodzi do kobiety z pokoju 36? To chyba jest jej narzeczony. Codziennie ją odwiedza, chociaż ta i tak jest nieprzytomna, zmienia kwiaty w wazonie, (bo codziennie przynosi nowy bukiet), poprawia jej pościel…
-Tak, ona na pewno jest dla niego bardzo ważna…-Powiedziała w
zamyśleniu.
Że się nią dobrze nie zaopiekował?
Czuł się za nią w końcu odpowiedzialny.
Ukrył twarz w dłoniach. Szczerze mówiąc, chciało mu się spać. Ostatnio Przybysz ciągle miewała ataki, po których leżała cały dzień nieprzytomna. Wszystkie swoje sprawy Marek przerzucił na Bartka i Dorotę, zawalił pracę, z Adą też widywał się coraz mniej. Właśnie, co będzie z tą dziewczyną? Niedługo miną dwa tygodnie od jej przyjazdu, a ona nic nie mówi o wyjeździe…
Mecenas Gawron była wściekła. Nie
dość, że jej córka się rozchorowała, pokłóciła się z mężem, to jeszcze jej niby
przyjaciel zwalił na nią sześć spraw, przez co nie mogła się nawet zobaczyć z
Agatą. Dobrze, że chociaż powiadamia ją o stanie jej zdrowia…
Operacja
trwała.
Marek obudził się na ławce w szpitalu. Co on tu robi? No tak. Agata.
Stała nad nim jakaś starsza pani i potrząsał energicznie laską.
-Może zrobiłby pan miejsce biednej, schorowanej kobiecie?
-Tak, oczywiście – Dębski zszedł z ławki.
Natychmiast poszedł w stronę lekarza.
-Co z nią będzie? -Zapytał.
-Jest już po operacji, czuje się całkiem dobrze, ale na razie śpi.
Marek westchnął z ulgą.
-Czyli za kilka dni będzie mogła wyjść?
-Tak, jeśli będzie wszystko w porządku.
Może to był tylko sen?
Spojrzała na stolik. Nie, to wszystko było na jawie, znowu przyczepiony jest liścik:
„Wiem, że jest gdzieś taki cmentarz. Może w niebie
Lub przy porcie, gdzie się kończą zbłąkania.
O mym sercu tam jest napis, kochana:
"Ono biło tylko dla ciebie"...”
Uśmiechnęła się. Usłyszała, jak pielęgniarki mówiły, że to on opłacił operację, że to on się o nią troszczył.
Wtedy ktoś zapukał do drzwi. Stał w nich Dębski. Znowu z prezentem. Znowu z tym swoim pięknym uśmiechem.
-Agata, jak mogłaś?? Musiałem przez ciebie zarywać noce! – Powiedział ze śmiechem.
-Dzięki Marek. Jesteś kochany. – Powiedziała – Spłacę Ci tą operację.
-Nie musisz. Możesz za to zrobić coś innego. – Zaczął mówić.
-Co ty na to, żebyśmy w przyszłym tygodniu wyszli do restauracji?
Agata chciała podskoczyć z radości.
-Chętnie. – Powiedziała tylko.
Zobaczyła tam Bartka, który całował się z jakąś blondynką. Była wysoka, szczupła i piękna.
-O, cześć Ada! To jest moja dziewczyna.
Nastolatka poczuła się zdradzona.
Zaczęła się ubierać. Dębski zaprosił ją na dziś wieczór na
kolację. Musiała go olśnić.
-Agata, mam dla ciebie pewną propozycję.
Klara
PS.Każdy geniusz ma swoją inspirację xD To inspiracja Klary do tego opowiadania ;)
[LINK]
Błagam szybko kolejna część ;)
OdpowiedzUsuńWiem, że piszę bardzo chaotycznie, ale mam nadzieję, że mi wybaczycie. Postaram się bardziej pisząc następną część. :D
OdpowiedzUsuńKlara
Dalej , dalej , dalej . Faaajne to ! <3
OdpowiedzUsuńŚwietne, pisz dalej ;)
OdpowiedzUsuńsuper super super!
OdpowiedzUsuńNastępna część została już wysłana do administratorek ;)
OdpowiedzUsuńKlara