Od rozprawy minął już tydzień. Agata nie załamała się – przynajmniej nie w czyjejś obecności. Sprzątnęła gabinet, wyniosła swoje rzeczy, ku protestom przyjaciół. Zaszyła się w mieszkaniu. Na razie nie była w stanie nic robic. Miała zamiar wyjechac do Bydgoszczy, ale musiała ochłonąc aby wyznac to ojcu… Nie wychodziła w ogóle, nie odbierała telefonów, po prostu „odeszła”… Marek nie mógł usiedzieć w miejscu. Nie potrafił się skupic, cały czas myślał o Niej…
-„Gdybym wtedy nie przestał jej bronic, to może…” – myślał i załamywał ręce.
Natomiast Dorota próbowała usilnie się do niej dodzwonic. Któregoś
wieczoru udało jej się.
-Agata, jak się czujesz? – zapytała niepewnie.
-Agata, jak się czujesz? – zapytała niepewnie.
-Dobrze. – usłyszała łamiący się głos.
-Nie kłam, przecież słyszę. – odparła.
-Nie kłamię. – słychac było jak wyciąga chusteczkę z
pudełka. – Nic mi nie jest. Muszę już kończyc.
-Agata! – nie zdążyła rozłączyła się.
***
Był wieczór kolejnego dnia. Agata siedziała na podłodze i
wkładała rzeczy do pudeł. Chciała się wyprowadzic. Chciała zapomniec o tym
wszystkim. Nie było odwrotu… Miała zamiar wrócic do Bydgoszczy i zostac tam jak
długo się da. Nie płakała, ale w głowie miała mnóstwo myśli… Nagle rozbrzmiał
dzwonek. Nie chciała otwierac, chciała być sama, ale ten ktoś nie odpuszczał. Już
wiedziała kto to… Podeszła i uchyliła drzwi. Stał tam Marek. Tak długo Go nie
widziała… Miał smutną minę, widac było, że się martwi.
-Proszę porozmawiajmy. – wyszeptał.
-Nie wiem, czy mamy o czym. – odpowiedziała oschle.
Już zamykała drzwi, ale Dębski je przytrzymał.
-Nie zajmę Ci dużo czasu. Proszę. – patrzył błagalnie, nie
potrafiła mu odmówic.
-Dobra wchodź. – odsłoniła drogę.
I wtedy to zobaczył. Te wszystkie pudła… Niby pokój wyglądał
tak samo, ale już wiele rzeczy zniknęło.
-Agata, co ty robisz? – zapytał.
-Wyprowadzam się. – odparła ze spokojem i stanęła przy
oknie.
Teraz była niewidzialna. Jakby jej nie było. Marek patrzył
na nią z przerażeniem.
-Nie możesz. – wykrztusił.
-Nie zabronisz mi. – nie wiedziała co mówi, chciała po
prostu żeby wyszedł.
-Agata, to nie jest tak, że tylko tu coś tracisz! – niemalże
krzyknął. – Odebrano Ci prawo do wykonywania zawodu, odebrano Ci wszystko co
miałaś. Ale nie tylko ty coś tracisz! Wiesz co ja tracę?! – podniósł głos,
spojrzała na niego, widziała coś czego jeszcze nigdy nie dostrzegła. Po
policzku Marka spłynęła łza. – Ja tracę Ciebie. – powiedział w końcu. – Tracę osobę,
którą kocham… - usiadł na kanapie i ukrył twarz w dłoniach.
Czuła napływające jej do oczu łzy. Osunęła się, skurczyła
nogi i ukryła w nich twarz. Wtedy się rozpłakała. Dostrzegł to Dębski, podszedł
do niej i usiadł naprzeciwko. Spoglądał na nią, a ona nadal płakała. Chwycił
jej dłonie w swoje i delikatnie pocałował. Podniosła głowę i spojrzała na
niego. Uśmiechał się, odwzajemniła ten uśmiech. Siedzieli tak nieruchomo,
milcząc i czekając, aż wreszcie któreś z nich zrobi ten pierwszy krok…
Domcia
PS.Chcecie cedeka ?
Tak :) jak najszybciej ale mam do ciebie prośbe żebyś potoczyła ich losy tak jak mogą potoczyć się w serialu z charakterem Agaty i Marka i tymi wszystkimi perypetiami :P
OdpowiedzUsuńAgata powie do Marka :A teraz wyjdz bo musze sie dokonczyc spakowac i jade do bydgoszczy ;)
UsuńJeszcze pytasz? Jasne, że kontynuuj :)
OdpowiedzUsuńjasne ze chcemy cedeka!
OdpowiedzUsuńBłagam szybko cedeka bo nie wytrzymam ;)
OdpowiedzUsuń